
Roman Osica z radia RMF FM podaje, że żona Pawła Grasia przyznała się w prokuraturze do podrobienia podpisów męża pod dokumentami spółki, którą razem zarządzali. Według dziennikarza prokurator, mając takie informacje, umorzył śledztwo.
REKLAMA
Grafolog stwierdził, że to jego podpisy. Żona kłamała w dobrej wierze...
Do tematu podpisów wrócił niedawno "Super Express". W latach 2007-2008 Paweł Graś, w związku z pełnieniem funkcji sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, złożył trzy oświadczenia majątkowe. Podał w nich, że odszedł z zarządu spółki prawa handlowego Agemark zanim wszedł do rządu.
Jeśli jednak potwierdziłoby się, że będąc w rządzie wciąż pozostaje w zarządzie spółki, to naruszyłby tym ustawę antykorupcyjną. Dowodem na to miały być podpisy, złożone przez niego jako członka zarządu spółki. Rzecznik rządu twierdził, że niczego nie podpisywał, ale biegły grafolog jednoznacznie stwierdził, że podpisy składał właśnie on.
Po publikacji "SE" Solidarna Polska wystąpiła do prokuratury z wnioskiem o zbadanie możliwości popełnienia przez Pawła Grasia przestępstwa składania fałszywych zeznań. Według RMF FM jest mało prawdopodobne, aby śledczy zainteresowali się wnioskiem złożonym przez Arkadiusza Mularczyka.
Ta historia podpisów Grasia jest jak powieść szkatułkowa. Co poziom - to inna rzeczywistość.
Rzecznik rządu w zeszłym tygodniu powiedział, że wszystkie sprawy, które go dotyczyły, zostały wyjaśnione lub umorzone. Dodał, że premier ma do niego pewne zaufanie.
