Niewiele brakowało, a nie doszłoby do najbardziej wyczekiwanego koncertu podczas tegorocznego festiwalu w Opolu. Jak dowiedział się naTemat jeszcze dwie godziny przed sobotnim koncertem KultowePRZEBOJE, zespół Kult nie miał podpisanej umowy z organizatorami Opola. Od członków zespołu usłyszeliśmy, że "SLD i PSL nie chciały dopuścić do zagrania piosenki Lewy Czerwcowy".
Nie spodobało im się, że na setliście figuruje piosenka "Lewy Czerwcowy", bardziej znana z refrenu "Panie Waldku, pan się nie boi", która opowiada o upadku rządu Jana Olszewskiego. Duży udział w tym wydarzeniu mieli obecni przywódcy PO i PSL (Waldemar Pawlak został wtedy premierem przy poparci Kongresu Liberalno-Demokratycznego, któremu szefował Donald Tusk).
Kazik ma tradycyjnie trudne relacje z politykami. W 2007 roku głosował na Platformę, ale potem powiedział publicznie, że uległ antyPiSowskiej histerii i Platforma, SLD i Ruch Palikota to dla niego jedna banda.
Do koncertu Kult w Opolu, gdzie rządzi prezydent z PO ostatecznie doszło, ale jak usłyszało naTemat, umowa została podpisana w ostatniej chwili.
Fragment koncertu Kult w Opolu
Gdyby jednak nie doszło, nie byłby to pierwszy taki przypadek w kraju. Najwięcej pieniędzy na kulturę mają w Polsce samorządy, koncerty często organizują wójtowie, burmistrzowie i prezydenci. I zapraszają oni (płacą!) za tych artystów, którzy im politycznie pasują.
Niedawno w wywiadzie dla "Polityki" Doda skarżyła się, że na 80 zaplanowanych koncertów obywa się zaledwie kilka. W jej ocenie to wynik nacisków lokalnych proboszczów, którzy wymagają na burmistrzach czy wójtach odwołanie koncertu. - A kto organizuje koncerty? Burmistrzowie i radni. A kto nimi kręci? Księża. Po moim procesie o Biblię każdy ksiądz - chrześcijanin, serce na talerzu - mówi, że za Boga Doda w jego mieście nie zagra. I koniec - mówiła wokalistka Jackowi Żakowskiemu. Jako przykład można podać naciski "Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami", któremu szefuje blisko związany z Radiem Maryja Ryszard Nowak, by odwołać występ artystki na Dniach Dzierżoniowa.
Ta organizacja jest zresztą znana z podobnych apeli, bo regularnie wysyła listy protestacyjne do organizatorów koncertów grupy Behemot, oskarżające jej lidera Adama "Nergala" Darskiego o szerzenie satanizmu. Ryszard Nowak wysłał także listy do 70 klubów z całej Polski, które miały organizować koncerty rapera Hukosa. Powodem protestu był tekst piosenki "Panie Prezydencie", w którym muzyk mówi o zabiciu prezydenta.
Kontrowersyjny "Jarosław Ka."
Również z powodów politycznych złożony z dziennikarzy radiowych zespół "Poparzeni Kawą Trzy" odwołał swój koncert na Dniach Kalwarii Zebrzydowskiej. Na stronie zespołu pojawił się komunikat, że zaplanowany na 23 czerwca występ "odwołano z powodu nacisków politycznych". - W Kalwarii Zebrzydowskiej dominuje Prawo i Sprawiedliwość i wszystko zaczęło się w ten sposób, ze na lokalnym portalu zaczęły się pojawiać wpisy, które mówiły "jak zespół śpiewający takie teksty może u nas występować - relacjonuje w rozmowie z naTemat Wojciech Jagielski, bębniarz "Poparzonych Kawą Trzy".
Dodaje, że chodzi o piosenkę "Jarosław Ka.", która w ironiczny, choć nie bezpośredni sposób opowiada o liderze opozycji. - Nie mieliśmy jeszcze podpisane kontraktu, ale była słowna i mailowa umowa. Jednak po tych naciskach było dla nas jasne, że nie możemy tam wystąpić. Według nas to powrót cenzury, jesteśmy oburzeni - kończy Jagielski.
Problemy z PiS-em mieli też muzycy zespołu R.U.T.A. Przed ich zeszłorocznym koncertem w Płocku miejscowi radni tej partii protestowali przeciw finansowaniu z budżetu miasta "przedsięwzięć kulturalnych mających na celu wyśmiewanie, oczernianie wartości chrześcijańskich, wiary i księży". Była to odpowiedź na skrytykowanie przez artystów Marszu Niepodległości i nazwanie go imprezą "faszystów, rasistów, nacjonalistów i innych zboczeńców".
To kolejny dowód na to, że w Polsce kultura w wielu miejscach krzyżuje się z polityką. Większość koncertów, na których grają polscy artyści to imprezy organizowane przez samorządy. Dlatego też równie ważne co muzyka są poglądy artystów. I często potrafią przeszkodzić. Jednak nie tylko polskie gwiazdy musiały zmierzyć się z politykami.
Nie tylko polscy artyści
Trzy lata temu głośno było o koncercie amerykańskiej gwiazdy muzyki pop, Madonny. Wtedy grupa katolików z radnym sejmiku województwa mazowieckiego, Marianem Brudzyńskim sprzeciwiała się organizacji imprezy 15 sierpnia, czyli w Święto Wniebowzięcia Maryi i rocznicę Cudu nad Wisłą. - To jest obsceniczna postać. Obnaża się, tańczy na krzyżu. W teledyskach wskrzesza świętych. Ma kochanka, który nazywa się Jesus, i córkę Lourdes. Jest antyikoną Maryi: powiedziała kiedyś, że ukrzyżowany Chrystus podnieca ją z powodu nagości. A jeszcze 15 sierpnia zginęli polscy żołnierze, dlaczego ten koncert ma "przykryć" pamięć o nich? - argumentował wtedy polityk.
Pomimo licznych apeli, m.in. do prezydenta Lecha Kaczynskiego, warszawskiej kurii i wielu polityków, koncert się odbył. Wtedy o sprawie było głośno w ogólnopolskich mediach. Jednak trzeba się zastanowić, ile koncertów odwołuje się w "Polsce lokalnej", a wspominają o tym tylko regionalne media. Polityka wciąż ma wpływ na artystów.