Już można współczuć dzieciom, które urodzą się dzięki dodatkowi 500 złotych na dziecko. Po dzieciństwie na bogato, kiedy rodzice będą mogli wydawać kilkaset złotych miesięcznie na wypasioną barbie, klocki Lego, zajęcia nauki tańca, modelarstwa itd. czeka ich wiele chudych lat kiedy trzeba będzie spłacić długi, które dziś z wielkim rozmachem zaciąga rząd.
Ministerstwo Finansów donosi o najnowszych sukcesach w zadłużaniu państwa. W ubiegłym tygodniu przeprowadzono piątą od stycznia aukcję, na której dokonano sprzedaży długu obligacji Skarbu Państwa – tym razem za kwotę 8,4 miliarda złotych. Wcześniej sprzedano papiery dłużne za łączną kwotę 20,13 mld złotych. W tym tempie idziemy po rekord, czyli 180 miliardów pożyczonej kasy do końca roku.
Nie brakuje komentarzy, że PiS idzie na łatwiznę, bo zamiast dbać o powiększanie dochodów budżetowych, większe wpływy z VAT i CIT pochodzące z uszczelniania systemu podatkowego, pakuje nas w potworne długi. Prościej jest pożyczyć dodatkowe 17 mld zł (co zakłada budżet).
Dla tych, którym miliardy niewiele mówią, to tak jakby babcia żyjąca z minimalnej emerytury postanowiła kupić wszystkim wnukom iPady z wypasionym abonamentem internetowym, pakietem gier. – Dzieciom żałujecie!? – obrusza się i idzie pożyczać. Już nawet nie do Providenta, bo po obniżeniu ratingu wiarygodności kredytowej musi korzystać z usług hardcore'owych chwilówek. Nie starcza jej na raty z poprzednich pożyczek, zaciąga nowy kredyt by spłacić poprzednie plus to, co potrzebuje na nowe zabawki.
Dlaczego trzeba pożyczać?
Program „Rodzina 500+”, tylko w tym roku kosztujący ponad 17 mld zł w tym roku nadal nie spina się finansowo. Miały za niego zapłacić markety. Ale na razie nie zapłacą, bo ustawa nakładająca podatek obrotowy nie jest jeszcze gotowa. Henryk Kowalczyk, główny rozgrywający w sprawach polityki gospodarczej rządu, chciałby, aby handlowcy płacili bez protestu. Ustawa miała być gotowa do końca lutego, ale utknęła w konsultacjach. Z banków ma wpłynąć 4 mld zł, ale niektórzy bankowcy zaczynają kombinować by nie zapłacić – możliwy ubytek to ponad 600 milionów.
To jednak zaledwie 1/3 finansowania programu. Reszta to jednorazowe strzały: 9 mld z aukcji częstotliwości telekomunikacyjnych internetowych, wpłata z zysku NBP do budżetu. Dywidendy ze spółek kontrolowanych przez skarb państwa.
Toniemy w długach
Urzędnicy Ministerstwa Finansów cieszą się, że mimo słynnej obniżki ratingu wiarygodności, również zagraniczni inwestorzy nadal gotowi są nam pożyczać pieniądze. "Przetarg potwierdził bardzo duże zainteresowanie naszymi obligacjami zarówno ze strony inwestorów krajowych, jak i zagranicznych" – cytat z komentarza po aukcji. Zadłużanie się idzie zgodnie z planem zapisanym w budżecie. Około 110 mld pożyczymy, by spłacić poprzednio zaciągnięte długi. Dodatkowo zaciągając 74 mld długu (16 mld więcej niż rok wcześniej gdy rządziła PO).
Problem tylko w tym, że miało być inaczej. Po to Tusk z Rostowskim przejęli obligacje z OFE, aby zmniejszyć poziom zadłużenia na trzy lata. Pieniądze wystarczyły tylko na 1,5 roku. - To pokazuje, że nowi umieją sklecić budżet, napisać ustawy, podtrzymywać zarządzanie państwem, ale nie wiedzą, jak wyprowadzić Polskę z nadchodzącej katastrofy - komentuje bloger Robert Brzoza.
Według prognoz Komisji Europejskiej , w 2017 roku, tylko Portugalia i Rumunia będą miały wyższy deficyt niż Polska, a prognoza ta uwzględnia tylko uchwalony już program „Rodzina 500+”. Jeżeli zostaną uchwalone zapowiadane: obniżenie wieku emerytalnego oraz podniesienie kwoty wolnej od podatku, polski deficyt będzie największy w UE.
Na pocieszenie Lasek dodaje, że pieniądze wydane na lalki, klocki, pieluchy czy nierefundowane szczepionki to konsumpcja. Część z wydanych kwot wróci do budżetu jako podatek VAT. Wcześniej te zakupy rozbujają gospodarkę.
Dlaczego PiS zrealizuje obietnice dziecięcych dodatków za każdą cenę? Bo od tego zależy pozytywna opinia wyborców. Przez ostatnie dwa miesiące blisko 50 tys. razy Polacy użyli zwrotu „500 złotych na dziecko” w internecie i mediach społecznościowych – wynika z analizy Instytutu Monitorowania Mediów. Najczęściej zadawane pytania przez internautów to: kto zapłaci 500 zł na dziecko, kto otrzyma te pieniądze oraz czy i gdzie mogę się o nie ubiegać. Dyskusja objęła zasięgiem aż 800 tys. wszystkich interakcji takich jak polubienia, udostępnienia czy komentarze. Wśród wszystkich zabarwionych emocjonalnie publikacji 61 proc. miało wydźwięk pozytywny.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
Reklama.
Aleksander Łaszek, Główny Ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju
Trudno jest przypisać konkretnym kwotom przychodów, że dokładnie te same pieniądze w maju zostaną wypłacone rodzicom. Wszystko idzie do wspólnego worka - budżet państwa. W tym roku program ma finansowanie. Problem pojawi się za rok. Bez stałych źródeł finansowania 500 złotych na dziecko zamieni się w 500 złotych długu na obywatela w przyszłości
Dariusz Lasek, dyrektor inwestycyjny Union Investment TFI.
Warto mieć świadomość tempa i skali wydatków. Zwróćmy uwagę, że solidny zastrzyk finansowy, jaki na początku 2014 r. zasilił polski budżet (w momencie przetransferowania 153 mld zł z OFE do ZUS), został już rozdysponowany. Możliwości zadłużania państwa są więc bardziej ograniczone, niż mogłoby się wydawać. Z tego względu niezbyt dobrym pomysłem jest rządowy program zakładający przyznawanie wszystkim rodzinom 500 zł na drugie dziecko. Brak limitu dochodowego upoważniającego do uzyskania tego wsparcia usztywnia znaczną część wydatków budżetowych. Tym bardziej że pieniądze, które rząd chce pozyskać z rynku, chociażby z tytułu podatku bankowego, nie wystarczą na długo.