– Od każdego, kto uważa rządy PiS za zło, chętnie przyjmę ponad 1000 zł zaoszczędzone dzięki podwyższeniu kwoty wolnej od podatku oraz co miesiąc 500 zł na dziecko – napisał na Facebooku były dziennikarz ekonomiczny jednego z dzienników.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości też myśli, że nic tak nie utrwala nastrojów wyborców jak pieniądze. Dlatego gdy przyszło odpowiedzieć na marsz w obronie demokracji, sięgnął po ten argument. – Chodzi o tę wielką przebudowę Polski. Oni chcą uniemożliwić danie 500 złotych na dziecko. Tylko dlatego, że to my dajemy. (…) Nie chcą, aby rosły płace – powiedział podczas marszu Wolności i Solidarności.
To ile dokładnie wyniesie efekt PiS w budżecie rodziny? Bo może faktycznie opłaca się przymknąć oko na afery wokół Trybunału Konstytucyjnego, nocne zmiany w urzędach, przepychanie ustaw kolanem. Wyliczamy.
Ulga PO vs dodatek PiS
Na początek rodzina Nowaków – to rodzice mający dwójkę dzieci, zarabiający na poziomie przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, które wyniosło w listopadzie 4164 zł brutto miesięcznie. Wpłacają państwu miesięcznie: 604 zł podatku dochodowego PIT, 1141 zł w składkach ZUS i 646 zł jako ubezpieczenie zdrowotne. Dwie ostatnie kwoty to pieniądze, które w jakiejś części wrócą do Nowaków w razie korzystania z opieki medycznej lub gdy w przyszłości, będą otrzymywać świadczenia emerytalne.
Na szczęście, gdy rozliczamy roczny PIT możemy odliczyć od podatku składki na ZUS. Za czasów rządów PO wprowadzono też ulgę prorodzinną z tytułu wychowywania dzieci. Za 2015 rok ze swoimi dochodami Nowakowie łapią się na odliczenia dwójki dzieci, w efekcie nie tylko nie zapłacą podatku dochodowego w ogóle, ale urząd skarbowy zwróci im jeszcze 3846 złotych. Najwięcej zyskają na uldze prorodzinnej, bo rząd PO i PSL zadeklarował, że fiskus będzie zwracał jej niewykorzystaną część, w sytuacji gdy dochody i wysokość płaconego podatku nie pozwolą na jej pełne wykorzystanie.
Gdy zmaterializują się obietnice PiS rodzina Nowaków mogłaby liczyć dodatkowo na 4000 zł w 2016 roku. Wynika to stąd, że według najnowszych deklaracji polityków program rodzina 500+ miałby ruszyć w kwietniu 2016 roku, a pierwsze wypłaty dodatków w maju przyszłego roku.
A co z obiecywaną wyższą, sięgającą 8000 zł kwotą wolną od podatku? Prezydencki projekt ustawy jest w Sejmie po pierwszym czytaniu. Jednak Mateusz Morawiecki, minister gospodarki i rozwoju mówił, że osiągnięcie tak wysokiej kwoty zajmie kilka lat. Jest więc mało prawdopodobne, że obejmie rozliczenia za 2016 rok. Załóżmy jednak, w przyszłym roku posłowie wprowadzą wyższą kwotę od podatku i obejmie ona rozliczenia z fiskusem za 2017. Wtedy w styczniu 2018 roku, siadając do rozliczeń PIT Nowakowie będą mieli powody do radości. 2880 zł to wartość odliczeń podatkowych PIT, 6000 zł dodatku w ramach Rodzina 500+.
W sumie odzyskaliby 8880 zł. To dużo, bo jak wyliczyła firma księgowa Tax Care, 4-osobowa rodzina wpłaca do budżetu państwa 23 tysięcy złotych we wszystkich podatkach, włącznie z VAT-em w żywności, paliwie do samochodu, dziecięcych ubrankach czy rachunkach za telefony.
Make love, bo PiS wam nie da
Statystyczna polska rodzina ma jednak najczęściej jedno dziecko (54 proc. rodzin wg GUS) i przy średnich zarobkach obu rodziców, nazwijmy ich Kowalskimi, ich dochód na członka rodziny wynosi 1340 zł. Oznacza to, że są zbyt bogaci i nie załapią się na wypłatę 500 złotych na pierwsze dziecko. To wartości uśrednione dla całej Polski. Na pewno poza zasięgiem dopłat PiS są rodzice większości jedynaków z Warszawy i innych dużych miast. Im pozostaje bezgraniczna miłość do siebie, seks bez zabezpieczenia i w efekcie narodziny kolejnego dziecka (zgodne z polityką prorodzinną). Co ciekawe dzięki dopłatom dla rodziców w Niemczech urodziło się 33 tys. dzieci więcej.
Rodzice jedynaków podobnie jak i bezdzietni single mogą liczyć jedynie na odliczenia podatkowe związane z ustaleniem wyższej kwoty wolnej od podatku. W praktyce to prezent o wartości 1440 złotych rocznie. Piechotą nie chodzi. Ale dziwne, że na manifestacji PiS przeważały siwe włosy i berety. To raczej młodzi rodzice powinni obstawiać marsze, trzymając kciuki za rządy PiS, co najmniej do 2018 roku. Chyba, że wydarzy się to, co opisywaliśmy tutaj.