
Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie – miał powiedzieć niesławny prokurator Andriej Wyszyński. Po tym, jak Partia Razem wyświetliła na fasadzie Kancelarii Premiera nieakceptowane przez PiS orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, w internecie rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania paragrafu na rzutnik i fioletowe miasteczko Razem.
Zdjęcie KPRM podświetlonej rzutnikiem Partii Razem zrobiło furorę w internecie. W momencie publikacji tekstu wpis został udostępniony już niemal 4 tysiące razy. Wyrazy uznania dla Partii Razem płynęły z różnych stron, w tym także od działaczy innych partii. Gratulacje złożył też m.in. znany malarz i profesor sztuk plastycznych Leon Tarasiewicz.
Jednak nie wszystkim podoba się akcja Razem. Zwolennicy PiS przeciwni publikowaniu orzeczenia TK delikatnie rzecz ujmując nie są pod wrażeniem. Niektórzy złośliwie komentują, inni zaś domagają się stanowczych działań władzy. Jakich? Na przykład spałowania rzutnika przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu.
Mateusz Olechowski, członek zarządu warszawskiego okręgu Partii Razem, jest zaskoczony tym, że w internecie trwają poszukiwania paragrafu na rzutnik. Mówi, że wszystkie działania partii są zgodne z prawem, a używanie rzutnika zgodnie z przeznaczeniem z pewnością nie jest przemocą. – Wiemy, że drukowanie orzeczenia TK budzi o niektórych opór, ale powinni znaleźć lepszy paragraf – śmieje się.
Co na to wszystko prawnik? W opinii Macieja Kułaka z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego artykuł 128 Kodeksu karnego nie ma zastosowania. Wskazuje, że zachowanie demonstrujących nie ma nic wspólnego z przemocą lub bezprawnymi groźbami.
Zachowanie demonstrujących nie nosi z pewnością znamion przemocy, ponieważ jest pokojową demonstracją, której przekaz nie zawiera też jakichkolwiek gróźb - nikt przecież nie sugeruje np. napaści fizycznej na Panią Premier, jeśli nie opublikuje wyroku. Jedyną treścią przekazu jest w istocie wezwanie do przestrzegania obowiązującego porządku demokratycznego.
Można by oczywiście uznać, że działanie osób pikietujących pod KPRM jest podejmowane w celu wpłynięcia na organ konstytucyjny, ale przecież tylko po to, by przestrzegał on przepisów Konstytucji. Wyciąganie z tego tytułu jakiejkolwiek odpowiedzialności względem demonstrujących byłoby nadużyciem, choć oczywiście każdy ma prawo zawiadomić organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, one z kolei mają obowiązek zbadać sprawę.
Inną kwestią jest oczywiście to, na ile takie wyświetlanie wyroku na budynku KPRM mogłoby w jakikolwiek sposób naruszać procedury związane z bezpieczeństwem budynków rządowych czy najwyższych urzędników państwowych.
Napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl
