Już w kilka godzin po wydaniu przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia rozpoczął się protest pod Kancelarią Premiera. Członkowie Partii Razem wyświetlali wynik na ścianie budynku, z czasem powstało też miasteczko namiotowe. I to od nich zależy, czy ta forma protestu szybko zgaśnie, czy przetrwa. A dokładnie od tego, czy będą w stanie otworzyć się na inne partie i środowiska.
Już od pierwszych przypadków łamania prawa przez rządzących z Prawa i Sprawiedliwości pojawiały się prognozy, że wcześniej czy później czeka nas coś na kształt warszawskiego Majdanu. Oczywiście nikt nie przewidywał tak tragicznych skutków, jak w Kijowie. Chodziło raczej o formę protestu.
Z czasem przy Alejach Ujazdowskich zaczęły pojawiać się namioty, a protest z happeningu przerodził się w okupację. W przeszłości takie miasteczka namiotowe powstawały wielokrotnie, zarówno pod Kancelarią Premiera, jak i pod Sejmem. Niektóre z nich przyniosły nawet efekt.
Lista warunków
Ale do tego musiało być spełnione kilka warunków. Po pierwsze trwałość protestu, po drugie jego medialność, po trzecie wsparcie polityków opozycji i wreszcie gotowość rządzących do kompromisu.
Organizatorzy zapewniają, że ten pierwszy warunek zostanie spełniony. – Nie wycofujemy się spod Kancelarii Premiera. Czekamy, aż Beata Szydło opublikuje wyrok Trybunału – mówi w rozmowie z naTemat Marta Nowak, rzeczniczka Partii Razem. – Trybunał wykorzystał wszystkie sposoby wpływu na władzę, jakimi dysponuje. To skandaliczne, że rząd odmawia opublikowania wyroku TK. PiS w tym momencie stwierdził, że może wszystko. W tej sytuacji można i należy protestować – dodaje.
Spory
O drugi też nie muszą się martwić. Gorzej z trzecim, bo Razem dość sceptycznie patrzy na obcych. – Członkowie naszej partii chodzili na marsze razem z KOD, ale nie mamy zamiaru przyłączać się do sobotniego protestu Nowoczesnej. To ich partyjne wydarzenie. Nie mamy zamiaru, tak jak inne partie, przejmować cudzych demonstracji i tak zbijać kapitał polityczny – zaznacza Nowak.
Znacznie ostrzej przekazał to Adrian Zandberg. – Chcę jasno powiedzieć, że to protest obywatelski, że posłowie z Platformy Obywatelskiej, posłowie dawnego establishmentu nie są mile widziani na tym proteście – mówił w Radiu Wrocław. – Panowie z Platformy chcieli się polansować na tym proteście – dodał. Skrytykował też KOD za to, że dał się wykorzystać politykom.
"Zapraszamy, ale..."
Jednak Marta Nowak zapewnia, że Razem zaprasza na protest wszystkich. – Ktokolwiek chce przyjść – zapraszamy. Ale nie chcemy, żeby inni politycy próbowali zawłaszczyć nasz protest. Tak jak wczoraj parlamentarzyści PO, którzy przyszli do nas wieczorem. A to przecież członkowie tej samej partii, która w czerwcu sama zaczynała demontaż Trybunału. Nie są u nas mile widziani – mówi rzeczniczka Partii Razem.
Choć Razem po wyborach parlamentarnych i sukcesie w debacie telewizyjnej zanotowała lawinowy przyrost liczby członków (pisaliśmy o tym w listopadzie), nadal jest niewielka organizacją. A to może oznaczać, że w pewnym momencie może zabraknąć ludzi, którzy zechcą poświęcić swój wolny czas na wysiadywanie pod Kancelarią Premiera.
Ciekawa forma
– Oczywiście wymieniamy się na proteście, nie ma ludzi, którzy siedzą tam cały czas. W ciągu dnia jest mniej osób, bo członkowie Partii Razem normalnie pracują. Ale zapewniam, że jest ciągłość protestu. W dodatku teraz przyjeżdżają nasi członkowie i sympatycy z innych miast, z Łodzi, Bielska-Białej, Krakowa, z północy kraju – wylicza Marta Nowak. – Przychodzi też bardzo dużo ludzi, którzy nie należą do Razem. Ciągle odbieram telefony z pytaniami, czy można dołączyć – dodaje.
Na razie protestem intensywnie interesują się media, głównie dzięki innowacyjnej formie. Marta Nowak nie potrafi sobie przypomnieć, czy pomysł wyświetlania treści wyroku Trybunały na fasadzie KPRM to pomysł jednej osoby. – Powiedzmy, że to mądrość zbiorowa, tak jak większość naszych pomysłów – wyjaśnia rzeczniczka Razem.
Na razie spokój
Dotychczasowe protesty przebiegają spokojnie. – Policja odnosiła się do nas przyjaźnie. Legalnie zorganizowany protest, funkcjonariusze raczej nas ochraniali, niż pilnowali. Jest przyjazna, pokojowa atmosfera – przekonuje Marta Nowak z Partii Razem.
Ale nawet to nie wystarczy do tego, aby protest przyniósł oczekiwany rezultat. Kluczem jest włączenie do niego innych środowisk. Tymczasem Razem tradycyjnie zamyka się na swoim małym poletku, nie wpuszczając na nie innych. Już w środę pogoniono polityków PO, doszło też do nieporozumień między Razem a KOD (zorganizował alternatywną demonstrację). W swoje gra też Platforma, która krytykuje Razem za zamykanie się na innych. Rozpoczyna też swoją akcję w internecie: #RządzieDrukuj.
Będzie kontrdemonstracja?
Tymczasem do kontrataku szykują się przeciwnicy opozycji. – Dziwię się, że w Warszawie nikt nie potrafi się zdobyć na tak niewielki trud i zorganizować demonstracji poparcia dla rządu – mówi Marian Kowalski, były kandydat narodowców na prezydenta, dzisiaj częsty gość przejętej przez PiS TVP INFO.
Przekonuje, że nie ma zagrożenia, że kontrdemonstracja przerodzi się w zamieszki. – Na takich demonstracjach nie doszło nigdy do rękoczynów, tego się nie obawiam. W Polsce nie ma nastrojów bojowych, ale poparcie dla rządu powinno być. Jestem zażenowany tym, że go nie ma – dodaje.
#occupyKPRM miało szansę stać się wielkim protestem całej opozycji przeciwko łamaniu prawa przez rząd. Ale opozycja nie potrafi się dogadać, co tylko działa na korzyść Jarosława Kaczyńskiego. I dopóki to się nie zmieni, to on będzie górą w tym sporze.