
Tyramy równie ciężko jak przedszkolanki , pielęgniarki, taksówkarze, nauczyciele. Zasuwamy w dni powszednie i w weekendy, walczymy o chwilę wolnego, o jakąś refleksję, o kreatywność, o to, żeby mieć jakiś wybór w życiu. Czytaj więcej
Artysta, w przeciwieństwie do tych zawodów, ma pewną władzę nad swym czasem. Chociażby może mieć ruchome wakacje. Jakoś najbliżej mi tu do taksówkarzy. Rozumiem, że Tymon często z taksówek korzysta.
Słowa Tymańskiego wywołały prawdziwą burzę wśród internautów. Wbrew temu, co uważa, ludzie piszą, że woleliby jednak być na jego miejscu, niż np. przedszkolanki (artysta wspomina też, że właśnie kupił duży dom w Gdańsku). Próbują wyjaśnić nowej gwieździe MBTM, że jego praca naprawdę nie należy do najcięższych na świecie, oceniając ją głównie przez pryzmat zarobków, z których jest tak dumny.
Tyrać za gruby hajs i tyrać za marne grosze....hm...co bym wybrała, no sama nie wiem... Czytaj więcej
Facet nie wie o czym mówi! Jemu się tylko wydaje, że tyra jak pielęgniarka! Artyści przez swoją niczym nieuzasadnioną próżność opowiadają takie głupoty, że jest mi za nich wstyd! Panowie i panie opamiętajcie się! Czytaj więcej
Szkoda, że pielęgniarki i nauczyciele zarabiają grosze. Trochę wstyd, panie T. Czytaj więcej
Różnicę, między pracą celebrytów i zwykłych Kowalskich doskonale podsumował swego czasu Marcin Prokop, który też "dorabia" w weekendy. Jak podają kolorowe media, dziennikarz otrzymuje za jednorazowy występ około 30 tys. zł. A to tylko dodatek, do kilkudziesięciotysięcznego wynagrodzenia w TVN.
Nam zarabianie pieniędzy przychodzi stosunkowo szybko i łatwo. Czuję się winny z tego powodu, bo uważam, że często są to próżniacze pieniądze, nieuprawnione. To są zarobki nieproporcjonalne do zasług. Nie chcę, by to zabrzmiało jak demagogia, ale uważam, że dobry chirurg, nauczyciel czy strażak zasługuje na więcej niż ma, a my zasługujemy często na mniej. Czytaj więcej
Bardzo cenię i szanuję Tymona oraz rozumiem co miał na myśli w szerszym kontekście, jednak zestawianie w jednym szeregu celebrytów walczących o popularność oraz pielęgniarek czy nauczycieli, często walczących po prostu o przeżycie kolejnego miesiąca, wydaje mi się niezbyt fortunne, oderwane od rzeczywistości. Chociażby z tego powodu, że nawet najlepsza, najbardziej oddana pielęgniarka za swoją pracę nie ma w Polsce szansy zarobić ułamka tego, co odnoszący sukces, topowy artysta. To jak zestawianie gruszek i pomarańczy. Prawdą jest jednak to, że długotrwały, prawdziwy sukces w szołbiznesie wymaga dużo więcej, niż tylko robienia ładnych dziubków na ściankach sponsorskich, jak to się niektórym mylnie wydaje.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl