
Wielkanoc to moment, w którym miliony Polaków ustawiają się w kolejkach do konfesjonałów. To jednak nie tylko trudny czas dla grzeszników, którzy muszą przemóc się do spowiedzi często odkładanej nawet cały rok, a potem zaryzykować wyznanie swoich win do ucha duchownego. Wielkanocne poszukiwania rozgrzeszenia to również ciężki okres dla księży i zakonników, którzy w te kilka dni wysłuchują najwięcej trudnych historii.
– Jest ciężko przepuszczać wszystko między uszami – wyznaje szczerze Marcin, doświadczony zakonnik z Pomorza. Zresztą kapłan zupełnie bezrefleksyjnie wszystkiego "przepuszczać między uszami" nie może, bo przecież jest zobligowany do właściwej analizy wyznawanych grzechów, oceny stopnia zawinienia penitenta i podjęcia na tej podstawie decyzji o rozgrzeszeniu i wymiarze pokuty.
Niby powinniśmy się "resetować" po każdym kolejnym penitencie, ale tak się nie da. Jasne, że jest łatwo, gdy przychodzą dzieciaki opowiadające o takich codziennych grzeszkach i czasem pojawia się raczej uśmiech na ustach niż powody do zmartwienia. Ale to nie jest wcale norma. Trudniej jest nie myśleć długo o tym, co się usłyszało, gdy człowiek obok opowiada ci na przykład o przestępstwie. Naprawdę na długo zostają w głowie te sytuacje, gdy rozgrzeszenia należy odmówić.
– Potwierdzam. Ludzie często sobie myślą, że księża to mają super, bo znają najlepsze plotki. Nic z tego. Im więcej wiesz, tym gorzej śpisz – komentuje w rozmowie z naTemat Grzegorz Jastrzębski – były duchowny, który zrzucił sutannę kilka lat temu. No właśnie, a co z takimi ludźmi?! Przecież poznali nasze najgorsze grzechy i wszystkie powody do wstydu, a po zrzuceniu sutanny mogą rozpowiadać o tym na lewo i prawo!
Jasne, że mogą. Tylko, że niewiele więcej ogranicza osoby duchowne od tych, które opuściły ten stan. Tak naprawdę, bezpieczeństwa na spowiedzi nie gwarantują jakieś paragrafy Kodeksu Postępowania Kanonicznego, który nie ma przecież naprawdę przeraźliwych sankcji. Gwarancją jest natomiast najnormalniejsza w świecie przyzwoitość. No i wiara w Boga. To one sprawiają, że prawie nikt nie odważy się zdradzać tajemnicy spowiedzi, nawet jeśli zrzucił sutannę. Bo rzadko zdarza się, by utracił przy okazji oba te hamulce. Nawet jeśli stracił wiarę, to pozostaje mu moralność.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
