Jeśli sądzicie, że szczęśliwe zakończenia komedii romantycznych to mrzonki dla niepoprawnych marzycieli, uważajcie: ten happy end wydarzył się naprawdę! I uwierzcie: możecie nie tylko marzyć, ale i oczekiwać, że chociaż na chwilę wasze życie przebije happy end z musicalu "Grease".
W sieci znajdują się setki nagrań z oświadczyn. Niektóre są bardzo skromne, domowe. Inne angażują tłum ludzi i jeszcze więcej balonów. Są dramatyczne scenerie. Są pierścionki w tortach. Są przyjęcia niespodzianki i magiczne sztuczki. Jest specjalny flash mob. Jest nawet emitowany w kinie trailer. Nic jednak nie wywołało takiego poruszenia w Internecie jak Isaaac Lamb, który oświadcza się swojej dziewczynie, Amy Frankel.
Zanim obejrzymy wideo, w okienku Youtube pojawia się informacja o przygotowaniach do oświadczyn: „W środę, 23 Maja, poprosiłem moją dziewczynę, żeby spotkała się ze mną w domu moich rodziców na wspólny obiad. Kiedy przyjechała, poleciłem mojemu bratu, żeby posadził ją w otwartym bagażniku Hondy CRV i założył jej na uszy słuchawki. Mówił, że chce puścić jej piosenkę...Zamiast tego dostała pierwsze w historii oświadczyny w formie swoistego koncertu z playbacku”. Różnica między tymi oświadczynami, a zwyczajnym koncertem z playbacku jest jednak taka, że tutaj tylko Amy słyszy piosenkę, a kto inny porusza ustami.
I wanna marry you
Melodia zaczyna płynąć ze słuchawek, a do audio po chwili dołącza się także obraz i zdumiona dziewczyna staje się jednoosobową widownią przygotowanego specjalnie dla niej teledysku na żywo. Śpiewa Bruno Mars, a refren brzmi: „Cause it’s a beautiful night, we’re looking for something dumb to do. Hey baby, I think I wanna marry you”. Tańczy cała jej rodzina i przyjaciele – także Ci, których nie ma na miejscu akcji, ponieważ obecni znajomi „przynoszą ich” na ekranach otwartych Maców. Wszystko zaczyna się od jednej przytupującej pary, potem pojawiają się kolejni i kolejni uczestnicy tego oświadczynowego happeningu. Są tańczący ortodoksi, jest zakochana para gejów, jest babcia z dziadkiem, mama z tatą, maszerująca orkiestra w galowych mundurach – możemy oglądać reakcję Amy, którą widzimy w małym obrazku na górze klipu, bo cały czas rejestrowała ją zamontowana w samochodzie mini kamera. Na koniec zaś barwne morze ludzi rozstępuje się, żeby utorować drogę reżyserowi tego zamieszania, Issacowi.
Własne West Side Story
W tym romantycznym przedsięwzięciu ogółem wzięło udział łącznie ponad 60 osób. Poruszają ustami do tekstu piosenki, a ich bezgłośny śpiew idealnie zgrywa się z tym, co słyszy Amy. Choreografia także jest perfekcyjna. Performerzy ani razu nie wypadają z konwencji, ani razu nie mylą tekstu, ani się z nim nie spóźniają. Przy tym pozostają uroczy, bardzo swojscy, bezpretensjonalni i bez reszty zaangażowani. Wszystko działa tak dobrze być może dlatego, że para zakochanych to aktorzy, którzy poznali się na przesłuchaniach do lokalnej inscenizacji „West Side Story”, a większość ich znajomych także ma za sobą aktorskie doświadczenia. Nie od parady więc oświadczyny zostały zaplanowane z musicalowym rozmachem i broadwayowskim ruchem scenicznym. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, podobno całe to przedstawienie poprzedziła tylko jedna próba. I nikomu przez myśl nie przeszło, że to nagranie stanie się viralem. Szaleństwo wywołał Bruno Mars, który na swoim Twitterze napisał: „Nie sądzę, że mógłbym zrobić lepszy teledysk do tej piosenki”, a następnego dnia klip widziało już ponad 150,000 osób.
Issac wysoko postawił poprzeczkę wszystkim, którzy planują oryginalne oświadczyny w dobie internetu. "Grease", "Notting Hill", "Cztery Wesela i Pogrzeb", "Dziennik Bridget Jones", "Seks w Wielkim Mieście", "Mamma Mia", "Dirty Dancing" – wszystkie pomysły hollywoodzkich reżyserów na to, jak nas wzruszyć, okazały się niczym wobec wyobraźni nikomu nieznanego aktora, który stworzył dla swojej dziewczyny, a zarazem dla każdego z nas, miłosny spektakl, który na kilka chwil sprawia, że zwykłe życie staje się atrakcyjniejsze od fikcji.