logo
Reklama.
1. Tytułem wstępu
Sam byłem zaskoczony, bo wyszło to zupełnie przypadkiem i nieplanowanie. Zazwyczaj jeżdżę dynamicznie, bez szczególnego zwracania uwagi na ekonomiczne aspekty jazdy (poza momentami, w którym sprawdzamy spalanie). Tym razem testowany model postanowiliśmy zabrać w podróż na trasie Warszawa-Berlin-Warszawa. Ponad 1100 przejechanych kilometrów pozwoliło się poznać i… zaskoczyć. Bo Mercedes GLC zmienił sposób, w jaki jeżdżę. I nie mam mu tego za złe.

2. Następca GLK
Mercedes-Benz modelem GLC miał ponownie powalczyć o klientów, którzy gustują w SUV-ach. A tych w Polsce jest wyjątkowo dużo, bo ten rodzaj samochodów od kilku lat nad Wisłą cieszy się niesłabnącą popularnością. Luksusowy i przyjemnie opływowy GLC na tle swojego poprzednika – kanciastego GLK prezentuje się naprawdę dobrze, ale pozwolić na niego mogą sobie kierowcy z większym zasobem gotówki. W naszym dziale Moto testowaliśmy już naprawdę sporo SUV-ów, więc GLC łatwo nie miał. A mimo to wrócił z tego pojedynku zwycięsko, choć nie obeszło się bez „ran”.

3. Tym razem nie kanciasty
Jeśli chodzi o wygląd, model GLK chodził niejako swoimi drogami. W porównaniu do konkurencji swoją kanciastą sylwetką znacznie się wyróżniał. Opływowy GLC jest już mniej nietuzinkowy, ale dużo bardziej wtapia się w SUV-owy tłum na polskich drogach. Trochę ostrości zostało po bokach, gdzie znajdują się dwa długie przetłoczenia, dzięki którym auto nie jest po prostu „okrągłą bułą”. Zachowane proporcje sprawiają, że patrzy się na niego przyjemnie. Nierzadko zdarza się, że wizualnie np. tył od staje od tego, co dostajemy z przodu i boku. Tutaj kompozycyjnie fajnie wszystko się uzupełnia. GLC jest większy od swojego poprzednika w każdym parametrze: jest dłuższy, wyższy, szerszy, ma większy rozstaw osi.

4. Charakterystyczny przód
Charakterystyczny przód ma jeden ciekawy element, którym jest osłona dolna stylizowana na – jak pisze sam producent – „zęby koparki” . Z przodu główną rolę naturalnie gra grill i wielka gwiazda z logo producenta, ale poniżej możecie zobaczyć wspomniane „zęby”, które sprawiają, że auto jest trochę „twardsze”.

5. Dużo miejsca
Jeśli większych gabarytów (ale cały czas liczonych w centymetrach) nie zauważyliście na zewnątrz, dużo łatwiej odczujecie to w środku, gdzie jest wygodnie i przestronnie. Wiem, co mówię, bo trasa do Berlina po nieprzespanej nocy nie jest najlepszą decyzją, jaką możecie podjąć. Po pierwszych dwóch godzinach jazdy po prostu musiałem się chwilę zdrzemnąć na parkingu. Fotel do tyłu i chrapałem po kilkunastu sekundach, a po pobudce nie czułem się „połamany”. [photo position="inside"]459121[/photo]Przy moich 183 centymetrach wzrostu i całkiem mocno odsuniętym fotelu, z tyłu nadal jest nieźle. Między nogami a przednim fotelem nadal zostaje trochę miejsca, więc kolanami nie pukamy w oparcie. Pod względem gabarytów, na tle Porsche Macana, z którym konkuruje, wypada lepiej. Nie tylko wygląda na większy, ale wewnątrz można to faktycznie poczuć. Podróż do Berlina była szybkim strzałem, więc bagaże ograniczyły się do plecaka, ale obszerny bagażnik na pewno sprawdziłby się dobrze, gdyby musiał przyjąć kilka walizek. [photo position="inside"]459123[/photo]

6. Metaliczne listwy - lubię to!
Wizualnie moim ulubionym elementem wewnątrz są metaliczne listwy, które możecie zobaczyć na drzwiach i pewnym fragmencie deski rozdzielczej. Nieoczywiste rozwiązanie, które dodaje autu surowej elegancji. Lubię to. Całość jest utrzymana w fajnie korespondującej ze sobą czarno-srebrnej kolorystyce. Niestety w praktyce środkowy panel jest bardzo podatny na zarysowania, co w przypadku luksusowego auta nie wygląda ładnie. Właściwie to w przypadku żadnego. [photo position="inside"]459129[/photo][photo position="inside"]459131[/photo]

7. Tych decyzji nie rozumiem
Podobnie jak w przypadku modelu CLA Shooting Brake, nie jestem fanem rozwiązania, jakie Mercedes stosuje do montownia ekranów. Zamiast wbudowanego, dostajemy niejako przyklejony do deski tablet. Zwróćcie także uwagę na środkowy panel, gdzie do dyspozycji kierowcy jest pewien „wynalazek”. Ten wynalazek to pokrętło, którym obsługujemy system multimedialny. Tuż nad nim jest coś na kształt touchpada z przyciskami. Diabelsko niewygodne. Część pokrętła jest ukryta pod myszką przez co operowanie nim nie jest tak łatwe, jak być powinno. [photo position="inside"]459135[/photo]Plusem tej myszki, który dało się odczuć, był fakt, że wpisując np. miejsce docelowe w nawigacji możemy rysować palcem litery, które system odczytuje. Nie wiem, czemu projektanci nie zdecydowali się oddzielić tych dwóch elementów, które może i fajnie wyglądają, ale nie można nazwać ich zgraną drużyną. Skoro jesteśmy już przy minusach, nie wiem, czemu w samochodzie z tej półki cenowej i tej klasy, w tej wersji nie ma kamer cofania, a są jedynie czujniki. [photo position="inside"]459137[/photo]

8.220d 170KM
Testowany model był wyposażony w turbodiesla o pojemności 2,2l i mocy 170 koni mechanicznych. I to właśnie ta jednostka z 9-stopniową automatyczną skrzynią biegów jest podstawową dla nowego GLC. Na stronie producenta widać, że do wyboru są także dwie nieco mocniejsze jednostki 250d o mocy 204KM i benzynowy 250 o mocy 211KM. Wszystkie z napędem na cztery koła.

Ten zestaw na auto tych gabarytów nie powala, ale w zupełności wystarcza do płynnej jazdy. Nie jest to dynamiczny potwór, jakie wśród SUV-ów też można trafić, ale dostojnie i raczej spokojnie mknący do przodu model. Po kilku dniach za kierownicą nowego GLC przekonałem się, że to auto, które bardzo dobrze sprawdza się w trasie. Skłania do jazdy ze stałą prędkością i nie prowokuje do nagłych zrywów. Zresztą przy większych prędkościach tu o nie ciężko.

9. Eko w trasę
Kierowca może wybierać pomiędzy kilkoma trybami jazdy: eco, komfort, sport, sport+ oraz individual. W autostradowej trasie trzymałem się tych dwóch pierwszych. Sportowe poza tym, że obniżały zawieszenie o 15mm, naturalnie znacznie podkręcały obroty, zmieniały reakcję na wciśnięcie gazu i poziom wspomagania, ale nie wpływały najlepiej na spalanie. A przy sporej trasie niekoniecznie chciałem spalać niepotrzebne litry paliwa.

10. Trochę głośno
Deklarowane przez producenta spalanie poza miastem ma wynosić nieco ponad 5l/100km, ale nie udało mi się do niego zbliżyć. Autostradowe prędkości są nieco wyższe niż te najbardziej optymalne, więc komputer pokładowy pokazywał ok. 7,5-8l/100km. Całą trasę do Berlina i z powrotem udało mi się obrócić na około dwóch bakach. Setkę osiąga w 8,3 sekundy, a maksymalna prędkość to 210 km/h.

Zaskoczyło mnie jednak, że przy całym komforcie podróżowania, wyciszenie kabiny odstawało od reszty. Przy prędkościach rzędu 140-150km/h w środku było nieco głośno. Nie czuć za to praktycznie płynnie przerzucanych przez automat biegów, które przy trybie eko bardzo szybko wskakują w górę.

11. Ile to kosztuje?
Żeby jeździć za kierownicą nowego GLC, trzeba wyłożyć przynajmniej 175 tys. złotych. Testowany model, jak to w przypadku aut testowych, jest wyposażony w dodatki, które windują cenę do ponad 230 tys. złotych. Sporo, ale jak na bogaty samochód premium, nie jest to cena zaporowa. Podstawowa wersja 220d 170km jest wystarczająca, ale momentami chciałoby się mieć więcej mocy. Mimo kilku minusów wewnątrz, Mercedes GLC to samochód idealny w dłuższe podróże, który daje właścicielowi duży komfort jazdy i mix elegancji z luksusem.