Jarosław Kaczyński chce kompromisu. A właściwie mówi, że chce. Jednak to tylko działania wizerunkowe, które mają pokazać, że lider PiS jest gotów na dialog, a nawet na ustępstwa. Na jedno już poszedł. Okazuje się jednak, że wszystko starannie wyreżyserował.
Jarosław Kaczyński chce zawieszenia walk politycznych. Oficjalnie po to, by przygotować się do wizyty papieża Franciszka. W istocie chodzi o wyciszenie emocji, których poziom coraz bardziej odbija się na notowaniach PiS. Dlatego Prezes zapowiedział, że zostanie zorganizowane spotkanie szefów partii, by porozmawiać o kompromisie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.
We wtorek około godziny 11 szef klubu PiS Ryszard Terlecki ogłosił, że na spotkanie zaproszono szefów klubów. A więc nie różniłoby się ono formułą od standardowych spotkań konwentu seniorów.
Kiedy opozycja zdążyła już skrytykować propozycję, około godziny 14.30 przewodniczący Terlecki wystąpił jeszcze raz i stwierdził, że spotkanie odbędzie się na wyższym szczeblu (szefów partii) i w szerszej formule (także partii pozaparlamentarnych). Dlaczego? Wszystko po to, by pokazać, że PiS jest gotowe do kompromisu.
Wyraźnie więc widać, że Prezesowi chodzi nie o to, by dojść do kompromisu, ale o samą próbę. Jeśli to nie wystarczy do poprawienia nastrojów społecznych, wtedy PiS będzie musiało pójść na rzeczywiste ustępstwa, nie takie wyreżyserowane.
Ponadto nasze źródła w PiS twierdzą, że całe polityczne zawirowanie w sprawie spotkania zostało wyreżyserowane. Jak przekonują, od początku w siedzibie partii na Nowogrodzkiej planowano spotkanie szefów partii parlamentarnych. (...) Skąd więc pierwotna propozycja Terleckiego spotkania na poziomie szefów klubów sejmowych? Chodzi tylko o to, by następnie, „podnosząc rozmowy na wyższy poziom", można było pokazać, że PiS jest gotowy do ustępstw dla dobra sprawy.Czytaj więcej