– Chciałbym go kupić, ale to w jaki sposób Tesla buduje kolejkę zakrawa już na żart - mówi Radek fan Tesli, nie kryjąc przy tym rozczarowania systemem zakupów. – Trzeba wpłacić ponad 1000 dolarów zaliczki, i czekać na auto, które zostanie wyprodukowane dopiero w 2017 roku. W ręce nowych właścicieli trafią w 2018 roku, dokładny czas odbioru zależy jeszcze od punktów za pochodzenie. Pierwsze auta odbiorą Amerykanie. Pierwszeństwo w kolejce mają osoby, które wcześniej posiadały inny model Tesli - opowiada dalej.
Szaleństwo większe niż przy iPhonach. Tesla założyła już listę kolejkową na nowe, tańsze samochody, których produkcja rozpocznie się w 2017 roku. Salony dealerów Tesla zaczęły pobierać opłaty rezerwacyjne. Tysiąc dolarów w USA, tysiąc funtów w Wielkiej Brytanii i pewnie z tysiąc euro w Niemczech.
Na spontanicznej i nieoficjalnej liście kolejowej opublikowanej przez portal Clean Technica wśród pierwszych 600 klientów nie ma jeszcze Polaków. – Będą, na pewno – odpowiada naTemat Jakub, udziałowiec firmy informatycznej z Poznania. Sam jeździ Teslą model S. ale już pokazuje swoją rezerwację na luksusowego SUVa Model X, w kolorze czerwonym. Zaliczka 4 tys. euro wpłacona. Czeka na wyprodukowanie swojego auta. Póki co, nie mogąc się doczekać wybrał się na wycieczkę do fabryki w Palo Alto w Kalifornii.
Cena już dla Polaków?
Do rewolucji amerykańskiego producenta mamy już znacznie bliżej. Elektryczna limuzyna Model S kosztowała na rynku polskim 300-500 tys. zł ( za auto używane lub prawie nowe) i wydawała się nieosiągalnym luksusowym gadżetem. Jednak teraz amerykańcy producent ogłosił, że cena kompaktowego auta Modelu 3 wyniesie na rynku amerykańskim 35 tys. dolarów. Po doliczeniu VAT i opłaty akcyzowej przy sprowadzeniu do Polski wyjdzie ok. 160 tys. złotych. Dodatkowo, kilka tysięcy na cenie amerykańskiego auta można zaoszczędzić przy dopełnieniu formalności podatkowych w Niemczech. W sumie wychodzi podobnie co Prius PlugIn Toyoty w promocyjnej wyprzedaży z rocznika 2015. Samochodów spalinowych w klasy premium w podobnej cenie sprzedaje się w Polsce 30 tysięcy sztuk rocznie. W tym 5,5 tys. to podobne rozmiarami do Tesli 3 hatchbacki.
Premierze nowej Tesli na świecie towarzyszy szał porównywalny z tym z okazji premiery nowego iPhona. Zagraniczne media obiegła właśnie fotka Australijczyka, który na kilka dni przed premierą samochodu rozstawił krzesełko i zajął miejsce "pole position" w kolejce przed salonem Tesli.
A tak wyglądają kolejki do listy rezerwacyjnej przed salonem w Norwegii. Tam Tesla to najpopularniejsza marka wśród nowych aut.
A przecież 1 kwietnia w dniu premiery, firma Elona Muska zaczęła dopiero zbierać zaliczki. Auta trafia do klientów dopiero w 2018 roku.
Najlepsze jest to, że o Modelu 3 właściwie niewiele wiadomo. Na pewno dobrze wygląda na obrazku. Nie wiadomo jak jeździ, choć producent deklaruje osiągi porównywalne do BMW M3. Na jednym tankowaniu prądu przejedzie maksymalnie 400 kilometrów. Dzięki szybkim ładowarkom tzw. superchargerom czas ładowania wyniesie około 20 minut.
Mniej niż walory użytkowe liczy się jednak sam fakt posiadania auta, w którym można poczuć się lepszym od nabywcy Porsche czy Ferrari. Podstawową przewagę dokumentuje jedna fotografia z polskiego bloga. Sebastian, kolejny właściciel Tesli przybił piątkę z Marcinem Mizgalskim, właścicielem przydomowej elektrowni słonecznej w Chotomowie pod Warszawą. Wypili kawę, pogadali, a auto zatankowało sobie prąd ze słońca, czyli za darmo.
- Jestem zadowolony i wierzę, że da się jeździć po polskiej pustyni elektrycznej. Zamierzam świecić przykładem jeżdżąc rocznie elektrykiem 30000 km. I powoli drążyć kroplą skałę radząc sobie z tym co nam rzeczywistość daje - zapowiadał w rozmowie z naTemat polski właściciel Tesli.
Póki co właściciele "elektryków" skarżą się na los posiadaczy okrętów na pustyni. Bo liczba ładowarek jest w Polsce szczątkowa – kilka w Trójmieście, 1 w Poznaniu, kilka we Wrocławiu, 1 w Łodzi, 1 w Krakowie i 19 w Warszawie. Auto ładuje się do pełna w około godzinę w Superchargerze, specjalnym punkcie ładowania, których do końca ubiegłego roku miało być w Polsce 7, przy głównych trasach. A jest jeden, prawie gotowy, na stacji Orlen pomiędzy Wrocławiem i Legnicą. W standardowej szybkiej ładowarce czas ładowania to ok 4,5h, z gniazda „siłowego” ponad 8h, a ze zwykłego gniazdka elektrycznego do 30h. Miejsca przy gniazdach zazwyczaj są zajęte przez spaliniaki.
Ciężki los pionierów
Dlatego jazda Teslą, podobnie jak latanie samolotem, wymaga dokładnego planowania. Trzeba rozważnie liczyć zasięg, tempo jazdy, a nawet ciężar bagażu. Wozisz ze sobą papiery, laptopa i sprzęt sportowy z weekendowego wypadu? Obciążone auto szybciej wyczerpie baterie.
Z innych niedogodności: najbliższe serwisy są w Niemczech. Nie ma mowy o naprawie w nieautoryzowanej stacji czy z użyciem nieoryginalnych części. Systemy samochodu są monitorowane przez fabrykę. Każdą część trzeba zamówić do konkretnego egzemplarza samochodu, podając jego numer seryjny. Nawet felgi i opony są nietypowe i drogie. Za to gwarancja na napęd i baterie wynosi 8 lat.
Tesla sprzedała w ubiegłym roku 50,8 tys. elektrycznych aut. W tym szacuje że sprzedaż wyniesie ponad 90 tys. Dlatego Elon Musk , amerykański miliarder i współzałożyciel spółki już został okrzyknięty człowiekiem, który ratuje świat od spalin. Gdyby tylko pozwalały na to moce produkcyjne fabryki mógłby znokautować tradycyjnych producentów samochodów. Wcześniej "lobby spaliniaków" wraz z dziennikarzami motoryzacyjnymi wielokrotnie wieszczyło koniec jego biznesu. Dziś każdy z wiodących koncernów ma w ofercie samochód elektryczny. Ale tylko Tesla bierze zaliczki na rok przed rozpoczęciem produkcji.
Na trasie którą pokonuję regularnie z Poznania do Warszawy ciągle nie ma Superchargera, który pozwoliłby mi przez 15 minut doładować się i nie troszczyć się o zużycie energii, dlatego trzeba jechać bardzo rozważnie, a samochód zużywa niemal cały dostępny w baterii zapas prądu. Aby wrócić do Poznania, muszę po wjechaniu do Warszawy, znaleźć jeden z 19 ustawionych przez RWE słupków i podpiąć do niego samochód na niemal 5 godzin.