Postrzeganie związku przez pryzmat samca alfa i kobiety "na swoim miejscu" to dzisiaj skamielina. Mimo to, faceci wciąż chcą, aby to na ich barkach spoczywało nie tylko bezpieczeństwo, ale i finanse rodziny. Dobrze by też było, aby to facet robił wielką karierę i imponował tym "swojej kobiecie", przy okazji karmiąc swoje samcze ego. Ale coraz częściej to właśnie panie odnoszą sukcesy, a mężczyźni są ich towarzyszami życia - tylko tyle i aż tyle.
Kiedy facet odnosi w życiowy i zawodowy sukces, wszystko jest w porządku. Ba, wszystko jest super. Nikt nie pyta, kim jest i co osiągnęła jego partnerka - jest po prostu jego dziewczyną albo żoną. Zdziwienie pojawia się tylko wtedy, gdy nie jest atrakcyjna. Wtedy zaczynamy węszyć.
Ale kiedy to kobieta pojawia się na okładkach, kiedy to ona jest rozpoznawana, a ludzie ustawiają się w kolejki po jej autograf i wspólne selfie, w naszych głowach pojawia się pytanie - kim jest jej facet?
Kolorowe magazyny lubią sprawdzać na przykład, kim są mężczyźni najważniejszych kobiet polskiej polityki. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że mąż premier Beaty Szydło jest myśliwym, pszczelarzem i dyrektorem wyższej szkoły w Oświęcimiu. Przede wszystkim, jest jednak "mężem Szydło". Podobnie jak "mąż Hanny Gronkiewicz-Waltz" - Andrzej. To inżynier, który na własne życzenie zrezygnował z projektów urbanistyczno-komunikacyjnych w Warszawie. Zrobił to, właśnie ze względu na zawodowy sukces żony, która przyćmiła jego karierę.
Całe życie w cieniu żony
W cieniu bardzo rozpoznawalnej żony pozostaje także Mariusz Raduszewski. Biznesmen uważa, że jego życiowa partnerka - Natalia Siwiec osiągnęła większy sukces. – Mój świat jest ściśle związany z Natalią, podobnie jak plany i marzenia. Jeśli ona będzie myśleć podobnie, wszystko pozostanie w porządku. Może to dziwne, ale bardziej uszczęśliwia mnie spełnienie Natalii niż własne – mówi naTemat Mariusz Raduszewski, który jest jednocześnie menadżerem Natalii Siwiec.
Gratulacje, przy okazji kolejnych sukcesów żony zbiera również mąż Krystyny Kofty. – Zupełnie tak, jak gdybym miał jakikolwiek w nich udział, a przecież nie mam – mówi Mirosław Kofta. I zaznacza, że jego żona (pisarka i felietonistka) jest „bytem niezależnym”, a nie satelitą męża, jak to czasami bywa (a dawniej bywało czymś powszechnym).
Kofta nigdy nie czuł, by sukces żony ujmował w jakikolwiek sposób jego męskiej dumie. Zresztą, w jego odczuciu samo pojęcie brzmi nieco stereotypowo. Zupełnie tak, jak gdyby duma miała płeć. – Moim zdaniem nie ma – wyjaśnia.
To, czy jedna strona związku pozostaje w cieniu drugiej, zależy tak naprawdę od wzajemnych relacji. W cieniu możemy zniknąć, ale też przyjemnie się schłodzić... – Jedyną osobą, która mogłaby zepchnąć mnie do cienia, jest Natalia – mówi Mariusz Raduszewski.
– Czuję, że ogrzewam się w blasku Natalii. A jeśli kiedykolwiek poczuję, że oznacza on dla mnie ochłodzenie, to będę starał się to zwalczyć. Jeśli przegram, to odejdę, bo później i tak nadeszłyby burze z piorunami – mówi mąż modelki i celebrytki, która bez wątpienia osiągnęła sukces w swojej branży.
Mariusz Raduszewski jest beneficjentem popularności swojej żony. Dzięki niej realizuje się menadżersko, a także sam staje się obiektem zainteresowania mediów. – Czuję, że jestem mężem gwiazdy, ale Natalia zawsze nią dla mnie była – mówi. A na pytanie, czy kariera żony przyćmiła jego własną, odpowiada: – Nie ma mojej kariery. Jest moje życie zawodowe i osobiste.
Mirosław Kofta - prywatnie brat nieżyjącego poety i tekściarza Jonasza Kofty - również osiągnął sukces. Jest znanym i cenionym profesorem psychologii, pracownikiem wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Przyznaje jednak, że sukcesu naukowego i literackiego, nie można porównywać.
– Mój sukces ma znacznie skromniejszy wymiar. Jestem czytany przez moich kolegów i studentów. Jeżeli jakiś mój artykuł, opublikowany w piśmie specjalistycznym, przeczyta kilkadziesiąt osób, a z tego jeszcze część zacytuje w swoich pracach, to już jest w mojej skali duży sukces – ocenia.
Ale to, że Mirosław Kofta jest dla wielu osób przede wszystkim "mężem Krystyny" niesie za sobą również zabawne skutki. Często zdarza się, że na dużych imprezach, na które Krystyna Kofta jest zapraszana z racji swojej twórczości czy też obecności w mediach, podchodzą do nich różni ludzie. – Kiedy stoimy razem, wielu z nich rozpoznaje mnie i wita się jak ze starym znajomym. Kiedy stoimy osobno, ci sami ludzie (nie wszyscy, oczywiście) mijają mnie, jak gdyby nigdy w życiu nie widzieli, nie wiedzieli, kim jestem – mówi z uśmiechem Mirosław Kofta. Dla tych osób istnieje on właśnie jako "przyboczny Krysi".
Być mądrym, nie dumnym
Coraz częściej słyszy się, że to kobieta odnosi większy sukces od swojego faceta, a to rodzi męskie kompleksy. Szczególnie, gdy wiąże się to z różnicą w zarobkach. W przypadku co piątej pary w Polsce, to żona zarabia więcej od męża. Większość Polaków deklaruje, że nie ma znaczenia, kto w domu zarabia więcej. Ale w rzeczywistości często nie potrafimy się przyznać przed samym sobą, że "uwierają nas" zarobki żony. Wiemy, że nie powinno to mieć znaczenia. A jednak ma, co potwierdzają obserwacje prof. Lwa Starowicza.
Zdaniem Mirosława Kofty (podkreślmy - psychologa), z sukcesem partnerki nie należy sobie "radzić", bo to nie jest żaden problem, ani - tym bardziej - zagrożenie. – Z tego należy się cieszyć – mówi. I zauważa, że jeżeli kobieta w związku zarabia więcej, to i stać ją na więcej. Jest dzięki temu mniej zależna w swoich decyzjach ekonomicznych od męża lub partnera, bardziej samodzielna i więcej dokłada do wspólnego gospodarstwa. Słowem, same korzyści.
Mariusz Raduszewski nie uważa się za zazdrośnika i przekonuje, że akceptuje rolę w której się znalazł. – Gdybyśmy zamienili się miejscami, nie wyszłoby to nikomu na dobre. Nie mam tyle pokory co Natalia i wiem, że los w tej materii był bardzo sprawiedliwy. Natalia ma to coś i świetnie potrafi tym zarządzać – mówi.
Mąż Natalii Siwiec uważa, że zazdrość to pierwszy krok do zniszczenia prawdziwej przyjaźni i miłości. Jego zdaniem, trzeba umieć być elastycznym i kiedy trzeba dominować, ale i być otwartym na dominację drugiej strony. Tak, by dwoje partnerów osiągało swoje małe cele.
– Rywalizacja zakłada ściganie się, gdzie na końcu ktoś wygrywa, a ktoś musi przegrać. Sukces partnera powinien nas pozytywnie motywować do działań. Dla mnie to oczywiste. Lepiej się wspierać i traktować sukces partnera jak własny – mówi naTemat Mariusz Raduszewski.
Myślę, że żona osiągnęła większy sukces ode mnie. Jest nie tylko osobą wybitnie twórczą, o ciekawym, zróżnicowanym dorobku literackim, ale zabiera często głos w sprawach publicznych i daje dużo z siebie innym. Jest prawdopodobnie jedną z najlepiej rozpoznawalnych kobiet w Polsce.
Mariusz Raduszewski
Mąż Natalii Siwiec
Można powiedzieć, że dzięki jej sukcesowi mogę się spełniać również jako manager i podobno wychodzi mi to całkiem nieźle. Najbardziej jednak spełniam się jako partner Natalii - to mój życiowy sukces.
Prof. Lew Starowicz
Seksuolog
W gabinecie pacjentki nie mają oporów z podaniem informacji, kto w ich związku więcej zarabia. W przypadku pacjentów różnica jest wyraźna – mają opory z ujawnieniem większych dochodów partnerki. Stereotypy płci są wyraźne i nadal trwałe. Ponadto mężczyźni mający niższe od kobiet zarobki czują dyskomfort i są skłonni do nadinterpretowania zachowań partnerek wobec nich. Czytaj więcej
Mirosław Kofta
Mąż Krystyny Kofty
Fakt że kobieta - zwykle bardziej obciążona obowiązkami domowymi, opieką na dziećmi - osiąga wielki sukces twórczy, jest tym bardziej godny szacunku.