Co piąta kobieta zarabia więcej od swojego partnera. Teoretycznie żadna ze stron nie ma z tym problemu. I mężczyźni, i kobiety deklarują, że nie ma znaczenia, kto przynosi do domu więcej pieniędzy. W praktyce jednak okazuje się, że i u jednych, i u drugich różnica w zarobkach wywołuje dyskomfort. – Stereotypy płci są wyraźne i nadal trwałe – mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz.
Mężczyźni wciąż zarabiają więcej od swoich partnerek – i od kobiet w ogóle. Różnica w wynagrodzeniach za taką samą pracę jest faktem. Jednak już w co piątym związku to kobieta zarabia więcej niż jej partner, wynika z raportu z badania TNS Polska na zlecenie serwisu zarobki.pracuj.pl ”Polacy mówią o płacy”. Większość Polaków deklaruje (67 proc.), że nie ma znaczenia, kto przynosi do domu więcej pieniędzy. Problemu z tym, że partnerka zarabia więcej, nie ma 73 proc. mężczyzn i 59 proc. kobiet. Okazuje się jednak, że to, co deklarujemy w ankietach, może się różnić od faktycznych odczuć, do których często nie przyznajemy się sami przed sobą.
Potwierdzają to obserwacje seksuologa prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza. – W gabinecie pacjentki nie mają oporów z podaniem informacji, kto w ich związku więcej zarabia. W przypadku pacjentów różnica jest wyraźna – mają opory z ujawnieniem większych dochodów partnerki. Stereotypy płci są wyraźne i nadal trwałe. Ponadto mężczyźni mający niższe od kobiet zarobki czują dyskomfort i są skłonni do nadinterpretowania zachowań partnerek wobec nich – mówi ekspert.
"Muszę się starać, żeby nie czuł się źle"
I rzeczywiście, choć niechętnie się do tego dyskomfortu przyznają, bo w naszej kulturze wciąż patrzy się na mężczyznę jako tego, który z polowania nie może wrócić z pustymi rękami. A jeśli wraca? Bywa – często – że tu zaczyna się problem. Dla kobiet – bo zagrożony facet to sfrustrowany facet, i dla mężczyzn – bo nikt nie lubi czuć się gorszy. Tym bardziej, że kobiety, choć wyzwolone i coraz bardziej aktywne na polach do tej pory kulturowo zarezerwowanych dla mężczyzn, same dość chętnie stereotypy kultywują.
– W zasadzie uważam, że albo powinno zarabiać się tyle samo, albo to facet powinien zarabiać więcej i ponosić główny ciężar utrzymania domu – mówi 38-letnia Judyta, która zarabia czterokrotnie więcej od swojego męża. Dlatego codziennie życie momentami przypomina balansowanie na linie. – Muszę bardzo się starać, żeby nie poruszać pewnych kwestii dotyczących kasy. Nie chcę mówić o pewnych sprawach, żeby go nie urazić i żeby nie poczuł się źle z tego powodu. Dla mnie to ogromne obciążenie psychiczne, bo nie dość, że nie zarabia albo zarabia zdecydowanie mniej to jeszcze muszę się starać, żeby nie czuł się z tym źle – dodaje.
Mężczyzna zagrożony
Kobiety, dbając o dobre samopoczucie partnera, starają się bagatelizować swoje osiągnięcia – także wysokość zarobków – żeby przypadkiem nie wpędzić go w kompleksy. – Prawdą jest, że mężczyźni często czują się zagrożeni, kiedy ich partnerka zaczyna zarabiać więcej niż oni – mówi seksuolog Joanna Twardo-Kamińska. To kwestia wciąż patriarchalnej kultury, w której funkcjonujemy. – Zmiany społeczne nie idą w parze z ekonomicznymi. Dorastaliśmy w przekonaniu, iż to mężczyzna jest głową rodziny. Takie są oczekiwania wobec mężczyzn, więc trudno się dziwić, że czują się zagrożeni w takiej sytuacji – dodaje.
Zagrożeni i zdezorientowani, bo z jednej strony mają być męscy, silni, z drugiej – wyrozumiali i wrażliwi. – Mężczyźni nie ogarniają, że zmienił się status kobiet, jak również nie ogarniają zwiększonych, ale też przeciwstawnych wymagań kobiet: kochaj mnie, bądź lojalny, ale bądź też drwalem brutalem. Okazuj emocje – ale nie bądź "ciepłe kluchy". Pomagaj w opiece nad dzieckiem, ale przynieś kasę do domu. Dlatego coraz więcej kobiet jest samotnych, bo coraz lepiej sobie radzą i nie chcą się godzić na życie ze “słabszą płcią” – mówi Katarzyna.
Socjologowie uważają jednak, że dynamika tych zmian nie osłabnie, przeciwnie – będą one postępować. – Będą docenianie kompetencje kobiet, co przełoży się na wyższe zarobki. Ale na zmiany ma też wpływ fakt, że wraz z odchodzeniem od stereotypowego postrzegania ról kobiet i mężczyzn, z tych drugich zdjęty zostanie "obowiązek" bycia głównymi "karmicielami" rodziny, a z większą akceptacją i zrozumieniem będzie spotykał się fakt wybierania przez niektórych z nich zawodów mniej płatnych, ale zgodnych z ich zainteresowaniami – uważa socjolog prof. Małgorzata Fuszara.
Niezdrowe zależności
Części kobiet to, że partner zarabia mniej, nie przeszkadza, jeśli jednak zajrzeć głębiej, okazuje się, że kwestia zarobków w związku to grząski grunt. – Teoretycznie nie powinno mieć znaczenia, kto ile zarabia, ale trudno walczyć z zakorzenionymi w nas stereotypami, że to jednak mężczyzna przynosi mięso do domu, a kobieta je przyrządza – mówi Katarzyna. – Mam koleżanki, ambitne, wykształcone kobiety, które są na pełnym utrzymaniu swoich mężów, i uważam, że to jest złe, bo rodzi niezdrową zależność, która w żadną stronę nie powinna istnieć. Jestem zdania, że trzeba robić wszystko, żeby w miarę możliwości zrównać się w wysiłkach, czy to będzie praca przynosząca realny pieniądz, czy ogarnianie rzeczywistości domowej – dodaje.
W związkach, które tworzą dojrzali, spełnieni ludzie, to, kto ile ma na koncie, nie powinno odgrywać dużej roli. – Nie sądzę, żeby to było zależne od płci – jeśli w związku ludzie są spełnieni, zarobki nie mają znaczenia. Jeśli zaś u jednego z partnerów szwankuje poczucie własnej wartości, może pojawić się poczucie zagrożenia, zazdrości, rywalizacji – mówi psycholog Jacek Walkiewicz. Uważa jednak, że kierunek porównywania, kto zarabia więcej, a kto mniej, jest zły. – Bo czy można porównywać sytuację nauczyciela, który spełnia się w swojej pracy, z sytuacją menadżerki, które też swoją pracę lubi? Dojrzali ludzie, którzy się kochają, nie zwracają na to uwagi – dodaje.
W socjologii mężczyzn, którzy się nie kształcili, mało zarabiają albo nie mają pracy – a więc nie nadążają za dynamicznie rozwijającymi się kobietami – określa się mianem "mężczyzn na mieliźnie". " W takiej sytuacji mamy mężczyzn, którzy się do związków nie nadają, i kobiety, które nie chcą się z takimi mężczyznami wiązać. W Polsce jest duży odsetek takich mężczyzn, którzy mają niski poziom różnie pojętych kapitałów. A takich mężczyzn kobiety nie chcą" – mówi w jednym z wywiadów socjolog, prof. dr hab. Tomasz Szlendak. Badacz uważa także, że mężczyźni gubią się w świecie, w którym trwa nakręcany przez media konflikt płci.
Co kobiece, a co męskie? Innego zdania jest socjolog prof. Małgorzata Fuszara. Uważa ona, że ocenianie mężczyzn jako tych, którzy "osiedli na mieliźnie", nie jest uprawnione. – Kultura inaczej dotąd wartościowała to co "męskie" i to co "kobiece". Zawody "męskie" były lepiej płatne, wyżej cenione, pozwalające na robienie bardziej spektakularnej kariery. Mężczyźni wykonujący zawody sfeminizowane muszą zaakceptować nie tylko fakt, że są tam niższe zarobki, ale także, że w wielu z nich, np. pielęgniarzy, nauczycieli, nie ma rozbudowanych ścieżek kariery, pozwalających się piąć wyżej. Ale nie oznacza to „osiadania na mieliźnie”, tylko uprawianie innego zawodu, często polegającego na pomaganiu innym, a nie koncentrację na zajmowaniu coraz wyższej pozycji w hierarchii– mówi badaczka.
Z takim podejściem zgadza się Jacek Walkiewicz. – Mamy równouprawnienie, które jest niezależne od płci, tylko od chęci, pracy, wysiłku. Kobiety korzystają z tego z roku na rok coraz bardziej, to fakt. Generalnie ci ludzie, którzy osiedli na mieliźnie, będą mieli tendencję do hamowania rozwoju partnera, mogą się też pojawić postawy pasożytnicze. Ta właściwa postawa wiąże się ze wspieraniem drugiej osoby – dodaje.
Sukces nie ma płci Pewny siebie i swojej wartości mężczyzna nie będzie miał z tym problemu, bo nie ma problemu ze sobą. Ma własny świat, więc cieszą go sukcesy, które jego partnerka odnosi w swoim. – Nie rozróżniam sukcesu w zależności od płci – mówi Jurek Szczerbakow, szef radia Jazz. Uważa, że wtłoczenie kobiet i mężczyzn w genderowe klatki to w dużej mierze spuścizna chrześcijańskiej cywilizacji. Kobiecie została przydzielona rola przede wszystkim żony i matki, nie jest więc postrzegana jako kobieta sukcesu – nawet, jeśli ma znakomita pracę i wysokie zarobki – jeśli nie realizuje się w tych rolach.
– Ja się cieszę, że to się zmienia, nie boję się mocnych kobiet, one mi imponują, bo odniesienie sukcesu wymaga konkretnych cech charakteru i to te cechy są kręcące, intrygujące. Do tej pory faceci sukcesu byli postrzegani przez kobiety jako interesujący, bo posiadali cechy charakteru. I jeśli my się wyrwiemy z tego gorsetu, że facet ma być na zewnątrz i zarabiać, a kobieta ma być dla niego backgroundem, to będą i faceci, którzy nie będą się bali być backgroundem dla swoich partnerek – dodaje.
Zakamuflowany stereotyp
Pytany o kryzys męskości spowodowany kolejną odsłoną kobiecej emancypacji, dodaje: – Jest coś na rzeczy. To socjologiczne pytanie o kondycję i poczucie własnej wartości facetów, bo jeśli ktoś jest świadom i pewien swojej tożsamości i męskości, to ani się nie obawia mocnych kobiet, bo mocna kobieta nie jest w stanie zachwiać tym jego poczuciem, ani nie potrzebuje słabej, żeby się na niej opierać i mieć więcej miejsca na swoje ego – mówi Szczerbakow. Zaznacza jednak, że on sam nie miałby żadnego problemu z tym, że to jego partnerka zarabia więcej. – Dla mnie to kwestia uczciwego dogadania w związku zasad – w tym finansowych. Nie czuję się utrzymanką, jeśli moja partnerka zarabia więcej. To zakamuflowany stereotyp męskiego poczucia wyższości – dodaje.
Powszechne wypieranie problemu
Pieniądze to afrodyzjak i magnes o ogromnej sile oddziaływania. – Zaczęło zacierać się to, co jest afrodyzjakiem dla kobiet, a co dla mężczyzn, ponieważ kobiety zyskały swój głos – uważa Szczerbakow. Patrząc na te kwestie z ewolucyjnego punktu widzenia, wysokość zarobków często wiązaną jest z zaradnością partnera. – Co w konsekwencji wpływa na poczucie bezpieczeństwa kobiet, a tym samym atrakcyjność mężczyzny – mówi Joanna Twardo-Kamińska.
Ludzie, którzy odpowiadali na pytania zawarte w ankiecie serwisu zarobki.pracuj.pl twierdzą, że zarobki nie mają wpływa na atrakcyjność seksualną. – Odpowiedzi te oceniam je jako deklaratywne. Dominuje w naszej obyczajowości deklaracja znaczenia uczuć i atrakcyjności nie wiążącej się z zarobkami. W modelu atrakcyjności partnera lub partnerki zarobki nie są wymieniane, a nawet negowane. Okazuje się, że wypieranie problemu jest powszechne – mówi prof. Starowicz. Seksuolog jest zdania, że podobnie należy oceniać deklaracje, iż nie ma znaczenia, który z partnerów zarabia więcej.
– Również w tym przypadku przeważają wypowiedzi o charakterze deklaratywnym, tak jak wypada, a nie tak jak jest rzeczywiście. Jeżeli nawet tak jest, to oceniam to jako bardzo pozytywny wynik badań – upowszechnia się model relacji partnerskich i jest on postrzegany jako optymalny. Deklaratywność ujawnia pożądane postawy, nowe normy w związkach. Zauważalne jest to również w związkach szukających pomocy u specjalisty. Promowany jest model partnerstwa, a krytycznie oceniany tradycyjny. Program badawczy "Zarobki bez tabu" sugeruje kontynuowanie badań związków, w których zarobki partnerek znacznie przewyższają zarobki partnerów. Tego typu pogłębione i rozszerzone badania ujawnią, czy odwrócenie ról w związkach jest akceptowane i nie ma wpływu na relacje – dodaje ekspert.
Przyjaciół poznaje się w sukcesie Czy zatem ten, kto trzyma kasę, ma w związku władzę? – W sytuacji, w której utrzymanie jest głównie na głowie jednej osoby nie chodzi o to, że kto ma kasę ten ma władzę, tylko o to, że kto nie ma kasy, czuje się podporządkowany, ma mniejszą decyzyjność. I z pewnością mężczyźni mają z tym większy problem niż kobiety, bo w grę wchodzą trwałe kody kulturowe i historyczne. Na przykładzie swojego związku widzę, że zależność finansowa mężczyzny od kobiety nie działa dobrze na jego samopoczucie – uważa Katarzyna. Judyta jest podobnego zdania, ale uważa, że ten, kto więcej zarabia, częściej odczuwa pokusę, żeby decydować. – Druga strona czasem odpuszcza, a czasem nie, dlatego dochodzi do spięć – mówi. Jak zawsze, kiedy w grę wchodzą pieniądze.
– Mówi się, że przyjaciół poznaje się w biedzie, a ja uważam, że przyjaciół naprawdę poznaje się w sukcesie – utrzymanie przyjaźni z osobą, która odnosi wielki sukces, której zmienia się standard życia i status, jest trudne zarówno dla jednej, jak i drugiej osoby. A w związku przyjaźń jest bardzo ważna: jak się lubi swojego partnera, to cieszy jego sukces – mówi Jacek Walkiewicz. Także finansowy.