To wprost nieprawdopodobne, jak krótkowzroczna jest polityka PiS. Rządzący właśnie dolewają paliwa do tlącej się na prawicowym marginesie dyskusji o całkowitej delegalizacji aborcji. Efekt jest prosty do przewidzenia: kiedy PiS straci władzę, wahadło wychyli się w drugą stronę i dostęp do aborcji będzie znacznie łatwiejszy niż dzisiaj.
Temat aborcji powraca na czołówki jak bumerang. Skrajnie prawicowe organizacje bezustannie składają w Sejmie projekty zakładające całkowity zakaz aborcji w Polsce. Rządzący, kiedy muszą przykryć własne niepowodzenia, wyciągają projekt z zamrażarki i powodują, że przez kilka tygodni przez media przetacza się ta sama dyskusja, która w rezultacie do niczego nie prowadzi.
Nacisk Kościoła
A właściwie "nie prowadziła", bo przez ostatnie osiem lat rzeczywiście nie było szansy na zmianę obowiązującego od 1993 roku. Oczywiście Donald Tusk chętnie odkurzał dyskusję, by przykryć niewygodne dla siebie wydarzenia, ale oczywiste było, że to czcze gadanie.
Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Nadal dyskusja o aborcji to przykrywanie kłopotów rządzących. Jednak Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego, że kiedy już ją zacznie, będzie ją musiał doprowadzić do końca. Tym razem stanie się tak, jak chcą biskupi. A w polskim Kościele dzisiaj niepodzielnie króluje opcja toruńska. Jej przedstawiciele wydali nawet komunikat, który będzie odczytany w kościołach w najbliższą niedzielę.
Nauczka z historii
Dzisiaj większość PiS jest bardzo krucha, a przecież Prezes pamięta, że już raz stracił przez to posłów. W 2006 roku Marek Jurek zrezygnował z funkcji Marszałka Sejmu i stworzył Prawicę RP, bo PiS nie poparło zaostrzenia aborcji. Być może dlatego, że Prezes pamięta, jak wiele trudu wymagało wypracowanie obowiązującego od ponad dwóch dekad kompromisu. Doskonale opisuje to w swoich wspomnieniach ówczesny poseł Andrzej Wielowieyski.
Dzisiaj jednak Prezes raz po raz udowadnia, że nie będzie tak ostrożny, jak podczas pierwszego okresu u władzy. Nie ma też takich ograniczeń, bo jego partia rządzi samodzielnie, a i wewnątrz jej jest znacznie mniejsza różnorodność – przez lata Kaczyński skutecznie wyjałowił PiS z osób mogących się postawić liderowi. Beata Szydło już ogłosiła, że jest za całkowitym zakazem aborcji.
Ku liberalizacji
Dlatego można się spodziewać, że wkrótce aborcja w Polsce zostanie zalegalizowana. Oczywiście najpierw zostanie zakazana głosami PiS (i przynajmniej części Kukiz '15, a może nawet kilkorga posłów PO). Ale kiedy tylko zmieni się władza i po PiS przyjdą liberałowie, temat aborcji szybko wróci.
I wcale nie zostanie przywrócony stan z 1993 roku. Bo wahadło wychylone w jedną skrajność nie wróci do punktu zerowego, tylko wychyli się w drugą skrajność. Dlatego naruszanie kompromisu (który jak to kompromis nie zadowala w pełni żadnej ze stron) to poważny błąd Prawa i Sprawiedliwości. Zaskakujące, że Prezes jest w tej sprawie tak krótkowzroczny.