
Nie unikał opowieści o swoim majątku. - Mam konie, w garażu limuzynę z kierowcą, mercedesa 500 dla żony, terenowego wranglera do jazdy po wiejskich drogach, range rovera do jazdy po lesie, małą wojskową amfibię do przejażdżek po jeziorze Golfa cabrio dla syna drugiej żony. Są dwie gosposie, koniuszy, ogrodnicy.
Zapakowałem te dolary, w workach, do dwóch samochodów i poprosiłem szefa policji wielkopolskiej, by dał mi radiowozy i helikopter. Pojechaliśmy do Pęcic k. Warszawy, gdzie była siedziba Art-B. Bagsik dostał zezwolenie na wywóz dewiz, to był taki blankiecik za 50 złotych, więc zapakował worki do prywatnego samolotu i pofrunął do Izraela. Nie wiedziałem wtedy, że pieniądze mogły zostać nielegalne zabrane ze spółki.
Gdy ktoś próbował się zaprzyjaźnić, mówić mi po imieniu, mówiłem, ze jest pewna różnica między nami i tego się trzymajmy. Spotkałem kilku więźniów na poziomie, jeden był niezwykle inteligentny ale to wielokrotny morderca.
W 2012 roku mówił, że mieszka w bloku, w Poznaniu. Zbierał papiery do emerytury. – Muszę udokumentować 35 lat pracy. Brakuje mi w dokumentach półtora roku. Ale czekam, aż wywiad potwierdzi, że dla nich pracowałem – dodawał.