Sterowana politycznie prokuratura ponownie bierze biznesmenów na celownik. Stałą cechą rządów PiS jest poszukiwanie układu. Za poprzednich rządów PiS, w latach 2005 – 2007, ofiarą podwładnych Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego padł Ryszard Krauze. Teraz kręcą bat na spadkobierców Jana Kulczyka.
W latach 2005-2007 Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński niestrudzenie tropili układ. Na jego symbol wybrano prezesa Prokomu Ryszarda Krauzego. Zaciskanie się pętli wokół jego szyi opisuje w książce "Depresja miliardera. Historia Ryszarda Krauzego" Krzysztof Wójcik.
Wróg publiczny
Przypomina, że szef nowo powstałego CBA Mariusz Kamiński z nazwiska wymienił troje – jak to określił – "wielkich biznesmenów": Ryszarda Krauzego, Aleksandra Gudzowatego i Jana Kulczyka. Matka tego pierwszego mówi, że już wtedy miała złe przeczucia. Wkrótce okaże się, że miała rację. Rządzący ogłaszają, że Krauze był częścią łańcucha, który spalił akcję CBA przeciw Andrzejowi Lepperowi (afera gruntowa).
Słynna konferencja multimedialna z filmem z hotelu Mariott, zatrzymanie byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka i szefa Policji Konrada Kornatowskiego, a później pościg za Krauzem, który dostał informację o planowanym zatrzymaniu i wyjechał za granicę.
"Mordo ty moja!"
Afera doprowadziła do rozpadu koalicji i przedterminowych wyborów. "Mordo ty moja!" – stało się symbolem kampanii wyborczej PiS w 2007 roku. Walczące o utrzymanie władzy ugrupowanie próbowało przedstawić się w kampanii jako walczące z układami, korupcją i rozkradaniem państwa.
W ostatniej kampanii temat afer pojawiał się znacznie rzadziej. Beata Szydło otworzyła "Restaurację Ewa i Przyjaciele", opublikowano też spot "Ewa i Przyjaciele". Ale temat poruszano z rzadka, żeby konkurencja nie miała podstaw do straszenia wyborców powrotem Ziobry i Kamińskiego.
Powrót szeryfów
Ale wrócili. Kamiński nie jest szefem CBA, ale nadzoruje wszystkie służby, także te do wykrywania korupcji. Ziobro z kolei znowu ma pod sobą prokuraturę, a jego uprawnienia są nawet większe niż za pierwszym razem, kiedy rządził Ministerstwem Sprawiedliwości. Może m.in. obejmować poszczególne śledztwa osobistym nadzorem i wydawać polecenia prokuratorom. Jest inaczej niż w latach 2005 – 2007, bo wszyscy mówią o ostrym konflikcie o wpływy pomiędzy Ziobrą a Kamińskim. Ale jest też podobnie jak wtedy.
Teraz trwa poszukiwanie "nowego Krauzego" i nowej afery, którą można by uczynić symbolem zepsucia poprzedniej władzy. I taka afera się znalazła: to prywatyzacja państwowego potentata chemicznego CIECH S.A. W 2014 roku firmę kupiła kontrolowana przez Jana Kulczyka spółka Kulczyk Investments Chemistry. Za niecałe 39 proc. akcji firma zapłaciła 619 milionów złotych.
Na tropie przekrętu...
Według prawicy za mało. Zaraz pojawiły się spiskowe teorie: cała transakcja jest ustawiona, Kulczyk przekupił polityków, aby sprzedali mu firmę za zaniżoną cenę. Ale wystarczy kilka prostych faktów, by tę teorię obalić. Sprzedaż CIECHU, który od 2005 roku jest notowany na GPW, odbyła się przez wezwanie publiczne.
Proponowana cena zakupu musi być równa średniej cenie akcji z ostatniego półrocza. Kulczyk ogłosił, że kupi maksymalnie 66 proc. akcji CIECHU po 29,5 zł za akcję. To mniej niż średnia wycen siedmiu domów maklerskich (33 zł), a na wezwanie nikt nie reaguje.
...którego nie było
Dlatego Kulczyk podnosi ofertę do 31 złotych. Na transakcję decyduje się nie tylko Skarb Państwa ze swoimi 39 procentami, ale też fundusz PZU Złota Jesień, który sprzedaje 8 procent. Nikt inny nie staje do walki o przejęcie pakietu kontrolnego, choć przecież oferta Kulczyka jest publicznie znana i każdy może ją przebić. Ostatecznie 9 czerwca 2014 roku spółka Jana Kulczyka kupiła za ponad 835 milionów 51 proc. akcji CIECH. Cena za akcję wyniosła ponad 32 złote (biorąc pod uwagę dywidendę). Ze strony skarbu państwa ofertę finalizował wiceminister Paweł Tamborski. Dziś Tamborski się nie wypowiada publicznie. Tymczasem transakcja jest uznawana za jego wielki sukces. Nie dość, że nie mając innych oferentów odwlekał transakcję, to jeszcze zabrał przed nią ze spółki większość dywidendy. Tymczasem gdyby Jan Kulczyk się wycofał, akcji nikt by nie kupił. Mógłby powtórzyć się scenariusz z firmą energetyczną Enea. W 2010 roku Jan Kulczyk został wyeliminowany przez Skarb Państwa z prywatyzacji Enei. Czas pokazał, że ani dla spółki, ani dla podatnika nie było to korzystne rozwiązanie.
Wracając do CIECH-u: dzisiaj prawica przekonuje, że 32 złote za akcję to skandalicznie niska cena, bo teraz akcje CIECHU kosztują ponad 66 złotych. Ale wtedy cena akcji była nawet niższa, niż zapłacona przez Kulczyka. Wzrost ceny akcji to po części zasługa włączenia firmy do biznesowego imperium, co pozwalało inwestorom sądzić, że firma lepiej będzie się rozwijała bez polityków.
Prokuratorzy Ziobry
Te argumenty nie trafiają jednak do prokuratury, która bada prywatyzację Ciechu. Zajmuje się nią Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Jak poinformował nas prokurator Maciej Kujawski z biura prasowego Prokuratury Krajowej, nadzór nad śledztwem ma Departament do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Prokuraturze Krajowej.
I to właśnie na polecenie prokuratorów funkcjonariusze CBA weszli w środę do siedziby Ciechu i centrali Kulczyk Holding. W tym drugim miejscu usłyszeli, że po dokumenty muszą pojechać do Luksemburga, bo tam ma swoją siedzibę KI Chemistry. Pewnie wkrótce możemy oczekiwać kolejnych spektakularnych akcji, bo śledztwo zostało przedłużone do 1 października 2016 roku.
Medialny spektakl
Wygląda to na starannie koordynowany przez polityków spektakl. Według świadków jednocześnie z CBA przed centralę Kulczyk Holding przyjechała Telewizja Republika. CBA zarzeka się, że to nie oni uprzedzili prawicowe media o akcji. Drugą instytucją, która o niej wiedziała jest prokuratura. Od kilku tygodniu jej szefem jest Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. . Informację o akcji CBA media związane z PiS obudowywały fragmentami nagrań kelnerów, które tuż przed wyborami ujawnił Cezary Gmyz. Gmyz zresztą jako pierwszy podał na Twitterze informację o akcji służb u Kulczyka.
Na tych taśmach Jan Kulczyk rozmawia z Piotrem Wawrzynowiczem m.in. o prywatyzacji CIECHU. To, co jest normalnym spotkaniem biznesowym, prawica uznała za dowód spisku. Podobnie jak rozmowy Kulczyka z prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim i ówczesnym szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Trudno doszukać się w nich złamania prawa.
Ziobro już wydał wyrok
Ale Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro ma już swoje zdanie na temat taśm i transakcji kupna CIECHU. – Nowe nagrania podsłuchanych rozmów pokazują, że państwo „działa czysto fasadowo”, można tam obserwować proces ustawiania prywatyzacji, w której Jan Kulczyk wykorzystywał, niczym chłopców na posyłki, ministrów rządu PO – oświadczył tuż przed wyborami Ziobro.
Czy dzisiaj podtrzymuje opinię? Używa innych słów. – Pan minister wypowiadał się na ten temat na konferencji w środę – mówi w rozmowie z naTemat rzecznik ministerstwa Sebastian Kaleta. – Stwierdził, że sprawa transakcji nadal budzi jego wątpliwości, bada ją prokuratura i po zakończeniu postępowania będziemy mieli pełną ocenę sytuacji – wyjaśnia.
Gonić króliczka
Bo nawet jeśli nie uda się przyłapać nikogo na korupcji, chodzi o to, żeby gonić króliczka. Podobnie było za poprzednich rządów PiS. Wnikliwie analizuje to Robert Krasowski w swojej najnowszej książce "Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt". Teraz znowu powstaje atmosfera tropienia wszechobecnej siatki powiązań.
Podgrzewają ją media związane z PiS. Nie tylko mocno eksponując standardowe zabezpieczenie dokumentów przez CBA. Kolejnym elementem jest silne eksploatowanie wynurzeń kelnera, który podsłuchiwał swoich gości. Okładki temu poświęciły związane ze SKOK-ami tygodniki "w Sieci" i "ABC".
Prawo i Sprawiedliwość potrzebuje wroga, przebrzydłego kapitalisty, by odwrócić uwagę od swojej nieudolności i uzasadnić przykręcenie śruby. Teraz jego liderzy wybrali sobie na cel wygodnego wroga, bo Jan Kulczyk nie może się już bronić. A nawet jeśli nic się na niego nie znajdzie, to przez najbliższe cztery lata związane z PiS media będą mogły prowadzić relacje na żywo z wejść CBA do spółek. I o to w tym wszystkim chodzi.
Na zapleczu PiS trwa ostra walka o władzę. Z wewnątrz rządu dochodzą informacje o konfliktach najważniejszych ministrów, o wyścigach do ucha Jarosława Kaczyńskiego, o rywalizacji o wpływy w partii. Jeden z polityków PiS powiedział nam, że pierwszą troską Zbigniewa Ziobry jest pozycja w PiS i szansa na przyszłe przywództwo. Ale Ziobro ma konkurentów. Silną pozycję u Kaczyńskiego ma bardzo słaby w partii Mateusz Morawiecki. Swoją rolę chcą odgrywać także Dawid Jackiewicz i Grzegorz Bierecki. Być może Zbigniew Ziobro uznał, że sprawa CIECHU może dać mu polityczną korzyść. A może medialna rewizja służyła odwróceniu od czegoś uwagi. W tym samym czasie media zaczęły się zajmować ostrym listem wysłanym przez Ziobrę do prezesa Trybunału Konstytucyjnego.