
Demolka, jaką ludzie ministra rolnictwa zrobili w stajni w Janowie Podlaskim ma kolejne konsekwencje. Może nie dojść do wielkiej aukcji koni, na której w zeszłym roku sprzedano klacz za 1,4 mln euro. Nie ma jeszcze potwierdzonej listy koni, wielu gości wycofuje swój udział w prestiżowej imprezie.
REKLAMA
Aukcja Pride of Poland rzeczywiście była powodem do dumy. Na doroczną aukcję koni arabskich z polskich stadnin przyjeżdżali znamienici goście o grubych portfelach. W 2015 roku padł rekord – za klacz Pepita zapłacono 1,4 milion euro. Ale w tym roku imprezy w ogóle może nie być. Wszystko "dzięki" ludziom umieszczonych przez ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela w państwowych stadninach.
Firma organizująca doroczną aukcję nie może się z nimi dogadać. Choć wyznaczono pełnomocnika do kontaktu z organizatorami aukcji, na razie nie doszło do żadnych ustaleń – informuje RMF FM. Tymczasem w zeszłym roku już na początku marca gotowa była lista koni, które zostaną wystawione na aukcję, a pod koniec miesiąca gotowy katalog.
Wydaje się, że takie opóźnienia trudno będzie nadrobić. Może nie będzie dla kogo ich nadrabiać, bo tegoroczna aukcja będzie się cieszyła rekordowo niskim zainteresowaniem. Do organizatorów już napływają sygnały z USA czy Arabii Saudyjskiej, że stali goście tym razem się nie zjawią. Tak będzie z Shirley Watts, która przyjeżdżała do Janowa wraz z mężem Charliem, perkusistą The Rolling Stones.
Źródło: RMF FM
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
