– Jak za mną jeździł ten skur..., ten Zawisza, chciałem mu z dyni przypier... – mówi Paweł Kukiz na upublicznionym nagraniu. Zadzwoniliśmy do Artura Zawisza, aby skomentował słowa lidera Kukiz'15.
– Pan Paweł Kukiz dał upust swoim negatywnym emocjom, co nie robi dobrego wrażenia. Pomijając jednak nieprzemyślane słowa na temat poszczególnych osób, to szczególnie istotny jest jego stosunek do środowisk narodowych – mówi naTemat Artur Zawisza.
Czy taśmy Kukiza oznaczają koniec koalicji z narodowcami? Zawisza zostawia to do oceny kolegom posłom, którzy – jak twierdzi – zapewne będą chcieli usłyszeć słowa wyjaśnienia. – Trzeba przypomnieć, że poza listami wyborczymi do Sejmu znaleźli się w zeszłym roku Marian Kowalski, wcześniejszy kandydat na prezydenta, wiceprezes Krzysztof Bosak czy właśnie ja. Nie zbudowało to wystarczającego zaufania, a rzeczą Pawła Kukiza jest wyciągnąć wnioski – mówi Artur Zawisza.
Zawisza odniósł się również do rzekomego "jeżdżenia za Kukizem". Twierdzi, że przez poprzednie dwadzieścia lat nie spotykał się często z Kukizem, bo ten robił karierę muzyczną. Wyjaśnia, że latem zeszłego roku spotykali się tydzień w tydzień, ale w takich miejscach, do których przybywał Kukiz ze względu na jego zaangażowanie w politykę.
– Spotkaliśmy się np. na Jasnej Górze czy na otwarciu browaru, gdzie obaj zostaliśmy zaproszeni przez Marka Jakubiaka. W tym kontekście mówienie o jeżdżeniu za Kukizem jest totalnym nieporozumieniem – tłumaczy Zawisza.
Polityk domyśla się też, kto mógł nagrać polityka. – Domyślam się, że są to rozczarowani byli współpracownicy. Trzeba pamiętać, że Kukiz w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zrezygnował z współpracy z licznymi środowiskami. Zapewne to któreś z tych środowisk – mówi naTemat.
Z wypowiedzi opublikowanych wynika, że jest to stosunek instrumentalny. Narodowcy na pewno byli potrzebni panu Pawłowi Kukizowi na kilka miejsc na listach poselskich, ale Ruch Narodowy nie został potraktowany podmiotowy.