Co prawda Polskie Radio padło ofiarą "dobrej zmiany", ale w niektórych programach pozostały resztki obiektywizmu i profesjonalizmu. Doskonały przykład to rozmowa dziennikarza Marcina Zaborskiego z posłanką PiS, byłą dziennikarką, Joanną Lichocką. Prowadzący audycję wykazał, że parlamentarzystka nie miała elementarnej wiedzy na temat, o którym mówiła.
Joanna Lichocka spotkała się w studiu z posłem PO. Rozmowę moderował Zaborski, a dotyczyła ona zmian w mediach publicznych i tzw. dużej ustawy medialnej. Lichocka była trudną rozmówczynią – co jakiś czas przerywała politykowi Platformy, a Zaborski musiał interweniować. – Pozwoli pani, że zadam pytanie? Bardzo dziękuję za pani życzliwość i łaskawość – powiedział w pewnej chwili dziennikarz.
Potem było jeszcze ciekawiej. Otóż Lichocka zarzuciła politykowi PO i Zaborskiemu niekompetencję. Twierdzili oni, że nowo powołana Rada Mediów Narodowych (wybierze dyrektorów telewizji), będzie liczyła sześciu członków. Posłanka była przekonana, że pięciu.
– Polityk PO jak zawsze jest niekompetentny – stwierdziła, po czym zwróciła się do prowadzącego. – Czy przeczytał pan projekt ustawy? No to ilu członków? Czy ściga się pan na niekompetencję z Ryszardem Petru? Panowie jesteście nieprzygotowani do tego spotkania. Nie sześć, pięć – perorowała Lichocka.
Dziennikarz próbował odpowiedzieć, ale ta nie dopuściła go do słowa. Dopiero na końcu audycji pozwolił sobie na sprostowanie. – W projekcie, czytam już po raz kolejny, jest napisane, że w skład rady wchodzi sześciu członków, po dwóch powołują Sejm, Senat i prezydent. Co pani na to? – zapytał uprzejmie Zaborski.
– To ja się pomyliłam, znam wersję wcześniejszą. Bardzo obydwu panów przepraszam, nie wiedziałam, że taka jest ostateczna wersja – odpowiedziała Lichocka.