Opozycja znowu postanowiła udowodnić, że Jarosław Kaczyński jest jedynym liderem, jedynym przywódcą, który może porwać za sobą masy. Kiedy on snuł wizję zmiany konstytucji, liderzy opozycji siedzieli na grillach u znajomych. Jednym przemówieniem rozbroił kilka pułapek, które starała się na niego zastawić konkurencja.
Podczas specjalnego przemówienia Jarosław Kaczyński powiedział, że jego partia myśli o zmianie konstytucji. Jeśli nie w tej kadencji, to w kolejnej. Chwilę później politycy opozycji postanowili udowodnić, że plan Prezesa wcale nie jest oderwany od rzeczywistości i jego partia rzeczywiście może myśleć o rządzeniu przez kolejną kadencję.
Tłumy u Prezesa
Po pierwsze widać było rażącą przepaść między oprawą przemówienia Prezesa, a tym jak wyglądały przemówienia przedstawicieli opozycji. Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało spore wydarzenie w największej sali w Sejmie. Była masa gości, do tego parlamentarzyści i członkowie rządu. Na koniec koncert pieśni patriotycznych zespołu Mazowsze.
Jarosław Kaczyński wyglądał poważnie, wręcz prezydencko. Jego przemówienie było obszerne, wielowątkowe i przemyślane. Z jednej strony powtórzenie krytyki statusu quo, która dała PiS wygraną w wyborach, z drugiej pochwała "Dobrej Zmiany" i z trzeciej wreszcie zapowiedź kilku nowych projektów PiS, ze zmianą konstytucji na czele.
Pustki u opozycji
Na tym tle opozycja wypadła wręcz groteskowo. W Toruniu wystąpiły Joanna Scheurig-Wielgus i Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej. – Witamy w Toruniu, mieście Kopernika i piernika – zaczęły. Z całym szacunkiem dla posłanek, ale nie są równorzędnymi partnerkami do dyskusji dla Prezesa. Ich szef Ryszard Petru nie zabrał głosu nawet na Twitterze.
Równie smutno wyglądała odpowiedź Platformy Obywatelskiej. I to dosłownie. Szef klubu PO Sławomir Neumann mówił tak, jakby chciał uśpić widzów. Do tego stał samotnie na smutnym tle wyświetlonym na ekranie. Nawet dziennikarze nie byli zbytnio zainteresowani zadawaniem pytań. Choć to i tak lepiej niż Kukiz '15, bo ich stanowisko w ogóle nie przebiło się do mediów.
Rozbrojona bomba
Nie ma co dziwić się smutkowi przewodniczącego Neumanna, bo Kaczyński kilkoma zdaniami spuścił powietrze z planów opozycji, która angażuje sporo środków w organizację marszu 7 maja. Jego hasłem jest wezwanie do pozostania w Unii Europejskiej. To próba przekonania wyborców, że PiS jest antyeuropejski i chce nas wyprowadzić z wspólnoty.
Podstawą do takiej tezy było wyprowadzenie unijnych flag z Kancelarii Premiera i tweet europosła PiS prof. Zdzisława Krasnodębskiego, który został odczytany jako wezwanie do referendum ws. wyjścia Polski z UE. To dość słabe przesłanki do twierdzenia, że PiS chce nas wyprowadzić z Unii.
Kolejna przegrana
Tymczasem Prezes ogłosił, że traktuje naszą obecność w UE jako trwałą, bo dzisiaj aby przynależeć do Europy, trzeba być w Unii. Skrytykował też pomysł referendum nad naszą dalszą obecnością w Unii. To propozycja Grzegorza Schetyny, który uznał, że to byłaby najlepsza odpowiedź na antyunijną retorykę części PiS. Po raz kolejny opozycja potknęła się o własne nogi.
Zresztą to kolejny raz, kiedy opozycja daje się ograć Prezesowi. Podobnie było w sprawie spotkania, które zorganizowano by poszukać wyjścia z kryzysu konstytucyjnego. Nic z niego nie wynikło, a rząd mógł uspokoić Komisję Europejską, że prowadzi dialog z opozycją. Teraz z kolei Kaczyński oskarżył polityczną konkurencję o odrzucenia porozumienia.
Długi weekend opozycji
Schetyna zrezygnował z szansy na odpowiedzenie Kaczyńskiemu. Szef PO pewnie cieszy się długim weekendem. Podobnie jak większość jego posłów. Ale wydaje się, że ten weekend trwa nie cztery dni, jak dla większości Polaków, ale kilka tygodni. I nie skończy się w środę 4 maja, tylko potrwa dłużej.
Chociaż nie wiadomo, czy miałby cokolwiek do powiedzenia. Bo między Kaczyńskim a politykami opozycji jest ogromna różnica nie tylko jeśli chodzi o formę przemówień, ale też jeśli chodzi o treść. Bo z Kaczyńskim można się nie zgadzać, można uważać jego pomysły za nietrafione, czy wręcz niebezpieczne. Ale nie można mu odmówić umiejętności wywoływania emocji.
Bez inicjatywy
Kaczyński ma właściwie monopol na narzucanie tematów dyskusji w polskiej polityce. Zresztą miał od dawna, o czym pisze Robert Krasowski w książce "Czas Kaczyńskiego". Jednak Donald Tusk potrafił te narzucone przez Prezesa tematy wykorzystać do uderzenia w niego i zdobycia punktów dla PO.
Tymczasem dzisiaj opozycja jest w stanie zareagować jedynie bezradnym wzruszeniem ramion. Nie jest w stanie znaleźć tematu, który pomógłby zadać PiS poważne ciosy. Bo dyskusja o Trybunale takim tematem nie jest, PiS nadal mocno trzyma się w sondażach. Z rozbrajającą szczerością mówiła o tym minister pracy Elżbieta Rafalska, która spytała, co 12-osobową rodzinę obchodzi Trybunał.
Wojenki
Do tego ciągłe narzekania na hipokryzję PiS to dowód na intelektualne ubóstwo opozycji. Bo przecież oni robili to samo i w krytyce PiS są kompletnie niewiarygodni. Poza tym zamiast skupiać się na merytorycznym punktowaniu PiS i wypominani im niespełnionych obietnic, zajmuje się wewnętrznymi rozgrywkami i sporami. Niedawno Nowoczesna chciała uderzyć w Grzegorza Schetynę sondażem pokazującym słabość lidera PO. W tym tekście tłumaczyliśmy na czym ta manipulacja polegała.
Walką zajmuje się też Platforma, ale nie z konkurentami, tylko ze swoimi. Niemal każdy tydzień przynosi informacje o rozwiązaniu struktur czy wykluczeniu bądź odejściu kogoś. Oczywiście Grzegorz Schetyna ma prawo do ułożenia partii, ale na razie wygląda to tak, jakby nie miał do zaproponowania niczego więcej.
Dlatego Jarosław Kaczyński może nie tylko spokojnie zajmować się rządzeniem, ale też może snuć wizje wykraczające poza tę kadencję. Bo dzisiaj to on może zacytować Donalda Tuska, który kiedyś ogłosił: "nie mamy z kim przegrać".