Szczęśliwi ci, którzy odziedziczyli kawalerkę po babci. Wynajmowane mieszkania w dużym mieście są nie tylko horrendalnie drogie, ale i bardzo często przerażająco brzydkie. Właściciele doskonale wiedzą, że przy zaporowych cenach mieszkań, Polacy są w stanie wynająć niemal wszystko. Zwłaszcza, jeśli są młodzi...
Tegoroczni maturzyści już za chwilę zapomną o egzaminach, a w ich głowach pojawi się myśl nie tylko o pierwszej pracy, lecz także o samodzielnym mieszkaniu.
Na wynajem w pojedynkę stać będzie jedynie tych, którzy mogą liczyć na pomoc rodziców. Co z resztą? Będą szukać miejsca w "studenckich mieszkaniach", które oprócz dobrej zabawy i niskiej ceny, gwarantują najczęściej koszmarny "pakiet" dotyczący wyposażenia. Może więc lepiej już dziś zacząć oswajać się z myślą, co możemy znaleźć na rynku.
1. Boazeria
Nie zdziwiłbym się, gdyby dzisiejsi maturzyści nie do końca zdawali sobie sprawę, co to takiego. Bo kto wykładałby dziś ściany "elementem dekoracyjnym", który sprawia że mieszkanie zaczyna przypominać leśną chatę? Boazeria, czy jak kto woli "błazeria" wciąż szpeci wiele wynajmowanych mieszkań. Jak to możliwe?
Właścicielom nie chce się jej zdejmować, bo przywrócenie ścian do pierwotnego stanu kosztowałoby ich wiele pracy (lub pieniędzy). Trzeba przecież szpachlować dziury po kołkach, kupić farbę i pomalować ściany, a i samą boazerię trzeba przecież gdzieś wywieźć. Starsi właściciele mają też do niej stosunek sentymentalny, bo przecież pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia boazeria była "szałem na dzielni", a jej zdobycie i położenie wymagało nie lada wysiłku.
2. Meble z PRL-u
Moda na PRL ma się świetnie. Niestety, czują ją także właściciele mieszkań, którzy robią w nich muzea w stylu "Good bye, Lenin!". Jeśli będziecie chcieli cokolwiek z robić z fotelem lub paździerzową szafą z poprzedniej epoki, usłyszycie:
"Przecież ten fotel jest jeszcze dobry! Bezdomni nie mają na czym spać, a wy młodzi najchętniej byście wszystko wyrzucili".
Albo:
"A co będzie, gdy się wyprowadzicie? Nie będę kupowała nowych mebli!".
3. Drzwi harmonijkowe
Do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć, jak można wstawić drzwi harmonijkowe we własnym domu. Co innego w małym domku na działce. Ale zdarzają się mieszkania, w których drzwi harmonijkowe zakładane są nie tylko do sypialni, ale i w łazienkach. Osoby, dla których akustyka toaletowa ma znaczenie, nie są w stanie z takiej toalety skorzystać. Po prostu wszystko słychać. Dawniej jednak, takie "sprytne" rozwiązania stosowano bez cienia żenady.
4. Rzeczy pozostawione przez właścicieli
To jedna z najgorszych niespodzianek, na jakie możemy trafić w wynajmowanym mieszkaniu. Pół biedy, jeśli właściciele umieszczą je w jednym pokoju, zamkną go na klucz i wyłączą z użytkowania. Gorzej, jeśli przedmioty, to których przywiązani są właściciele porozkładane są po całym mieszkaniu.
Talerze, sztućce, ręczniki, pościele, wielkie walizki podróżne, stara maszyna do szycia, zasłony i kryształy, figurki religijne i puchary pamiątkowe a'la "Sudety 1974"... Właściciele nie mogą się bez nich obyć, ale nie chcą mieć ich na co dzień. Efekt? Nasze mieszkanie staje się magazynem, za który jeszcze dopłacamy. Idealny biznes.
5. Gumoleum
Już samo słowo "gumoleum" brzmi zabawnie. To niemal to samo, co linoleum (gumoleum podobno różni się od linoleum podkładem). W praktyce jest to tańsza, najczęściej bardzo mocno zużyta imitacja droższej podłogi – drewnianej klepki lub płytek. Linoleum, które dziś można kupić w sklepach wygląda niekiedy estetycznie. Ale to, które pamięta poprzednią epokę najczęściej nie nadaje się do niczego, a jest jednym z najbrutalniej zakłócających estetykę elementem mieszkania.
6. Cieknący kran, zepsuta spłuczka
Się zepsuło, czy zostało zepsute? Oto podstawowe pytanie, gdy zgłaszamy jakąkolwiek awarię w wynajmowanym lokalu. Właściciele pojawiają się bardzo szybko, gdy zbliża się termin opłaty za mieszkanie. Jeśli jednak doszło do awarii, a chcemy korzystać z łazienki, stajemy się zakładnikami własnych potrzeb. Najczęściej więc sami musimy wezwać "pana od kranów", którym jeszcze do niedawna był nasz ojciec. Ale co zrobić, jeśli chce się pójść na swoje... Trzeba cierpieć.
7. Dywany i wykładziny
Właściciele mieszkań ponad wszystko cenią sobie stare dywany i wykładziny (nawet w kuchni!). Po pierwsze dlatego, że pod nimi najczęściej kryje się normalna, czasem nawet drewniana – podłoga. A tej jest właścicielom szkoda. Po drugie, wielu z nich naprawdę uważa, że dywan kupiony 30 lat temu na bazarze wciąż zdobi mieszkanie. I nie jest ważne, że śmierdzi, że plam sprzed dekady nie da się niczym wyprać. Zwłaszcza tych tłustych w kuchni, które nie tylko śmierdzą olejem, ale i się lepią. To nie tylko niehigieniczne, ale po prostu obrzydliwe. Właściciele mieszkań – to apel do was: nie róbcie nam tego...
8. Meblościanka
To kategoria sama w sobie, bo meblościanka jest symbolem nie tylko mieszkań przypominających PRL, ale też całej epoki. O meblościankach powstał już niejeden artykuł, bo to jeden z wyznaczników standardu (zawsze to jakiś standard) wynajmowanego mieszkania. Wyobraźmy sobie rozmowę dwojga studentów po oględzinach mieszkania do wynajęcia.
– Jak mieszkanie? Ładne?
– No wiesz... meblościanka
– Aha.
I wszystko jasne. Meblościanka jest tak praktyczna, że człowiek ma ochotę strzelić sobie w głowę. Niestety, właściciele mieszkań wciąż uważają, że to "idealne rozwiązanie dla takiego studenta". Bo w końcu jedyne czego potrzebuje student, to regał na książki...
9. Derma na drzwiach
To kolejny, stały element z cyklu "praktyczne". Może miałem pecha, ale w dwóch wynajmowanych przeze mnie mieszkaniach ten wynalazek nie działał. Wszystko było słychać tak, jakby stało się na korytarzu. Zmianę na lepsze można by odczuć dopiero po wymianie drzwi. Jak czytam w sieci, nie tylko ja mam takiego pecha:
Czy czegoś zabrakło? Na pewno, bo co mieszkanie, to inna, czasem bardzo nieciekawa historia. W takim mieszkaniu da się mieszkać przez chwilę, bo po pewnym czasie zaczynasz robić wszystko, aby musieć do niego wracać jak najrzadziej.
Mam stare drzwi blokowe z płyty i poprzedni właściciel obił je od środka dermą (że niby miało to działać wygłuszająco - bo nie działa...). Na razie wymiana tych drzwi nie wchodzi w rachubę, ściągać tego też nie zaryzykuję (bo nie wiadomo, co jest pod spodem) i zastanawiałam się, czy taką dermę można by czymś pomalować, np. farbą do ościeżnic... Czytaj więcej