Reklama.
Przez kampanię wyborczą Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało przeprowadzanie audytu rządów PO. Po pół roku Beata Szydło i jej ministrowie przedstawią swoją listę zarzutów. Jakoś trzeba odciągnąć uwagę od marszu 7 maja.
Około godziny 1 w nocy Sejm głosował nad przyjęciem informacji przedstawionej przez rząd. Politycy opozycji żądali przekazania raportu na druku, ale politycy PiS nie mieli zamiaru spełniać ich próśb. Za przyjęciem raportu głosowało 258 posłów, przeciw 151.
PO w ocenie Antoniego Macierewicza, traktowało polską armię "najgorzej ze wszystkich dziedzin życia politycznego", rząd wsławić się miał korupcją i demoralizacją armii. – PO zostawiło po sobie zły spadek i zła sławę – powiedział minister.
Macierewicz stwierdził, że wobec wielu polityków powinno się wyciągnąć konsekwencje karne.
Dostrzegł też, że ocena intencji Federacji Rosyjskiej wobec Polski była błędna. – Co takiego wam zrobiła, że tak ją pozostawiliście bezbronną, co się musiało zdarzyć w waszych głowach, że wtedy, gdy wszystko wskazywało na to, że zbliża się najgorszy konflikt, największe niebezpieczeństwo, największe zagrożenie dla naszego kraju, to wy głosiliście chwałę bezpieczeństwa od strony rosyjskiej, a minister spraw zagranicznych w waszym rządzie stwierdzał, że Rosja rychło już będzie członkiem NATO?! - grzmiał Macierewicz.
Krytykował Bogdana Klicha i Tomasza Siemoniaka, że zacierali ślady złych decyzji finansowych. Nazwał to działaniem na szkodę państwa. Mówił wprost o marnotrawstwie pieniędzy
Tylko lektury Mrożka mogą przygotować do zapoznania się z takimi działaniami, ironizował. – Stworzyliście błyskotkę, tylko ona była z tombaku, w środku była pusta – rzucił w stronę poprzedników. Zarzucił im tworzenie sieci korupcji w Polsce i za jej granicami - bez konkretów.
Można było dowiedzieć się o działaniu agentury rosyjskiej w Polsce. Macierewicz widzi je również w sprawie katastrofy Tu-154. Zarzucił poprzednikom, że ukryli dokumenty dotyczące tragedii i oszukali społeczeństwa. Mieli również wiedzieć, iż Rosjanie podmienili ciała ofiar. Macierewicz mówił o inwigilacji, m.in. byłego premiera Jana Olszewskiego. – To jest wasza moralność, to są wasze wartości – wykrzykiwał.
Decyzja o tzw. kwotowej relokacji tzw. uchodźców była karygodna – uznał Błaszczak. Jego zdaniem uchodźcy przybywający do Europy to emigranci ekonomiczni. – Taka decyzja jest niezgodna z fundamentalnymi zasadami Polski – stwierdził minister. Jego zdaniem, przez PO wspólne stanowisko Polski zostało złamane.
Pomoc, przekonywał, jest potrzebna nie tu, ale gdzie trwają konflikty.– To nie jest godzenie się na wszystko – tłumaczył.
Pytał, w imię czego mamy się na to godzić. I sam sobie odpowiedział. Otóż, po to, by Donald Tusk zachował wysokie stanowisko w UE. – Jakie są korzyści z pełnienia jego dfunkcji, nie widać – stwierdził.
Błaszczak "docenił" poprzedników za emerytury dla byłych funkcjonariuszy SB. Nie zapomniał też o 10 kwietnia, po tragedii doszło do wielu awansów.
Po owocach ich poznacie. Jakie są owoce rządu PO - PSL, owoce, które chyba najlepiej mierzyć stanem świadomosci narodu, Polaków. Otóż jeśli tak uznamy, to dorobek PiS został całkowicie zniweczony – mówił Ziobro.
Ostro stwierdził, że PO, jak żaden rząd po 89', nie zdemolowało tak prokuratury, wyrwało zęby praworządności. Gniotem nazwał wszystko przez gniota jakim była ustawę uniezależniającą prokuraturę od rządu. Tak naprawdę ją jednak ubezwłasnowolnił, zdaniem Ziobry.
– Macie czelność mówić o zamachu na wymiar sprawiedliwości. Wasz wymiar sprawiedliwości – powinniście dodawać – stwierdził, uznając, że PO miesza Polakom w głowach.
- Podstawową przyczyną fiaska reform PO-PSL był arbitralny sposób ich wprowadzania - powiedział minister nauki Jarosław Gowin. Poprosił, by nie traktować dzisiejszej oceny rządów poprzedników w charakterze „rewanżu”. Uznał jednak, że polskie uczelnie 'uginają się pod jarzmem biurokracji'. Zaznaczył również, iż tempo wprowadzanych zmian spowodowało 'gigantyczny chaos'.
– MSZ za 22 mln kupił byłą rezydencję jednego z ambasadorów, ale nie odpowiada ona naszym potrzebom i musi być zburzona – mówił Witold Waszczykowski. Mówił też, że zamieniono wyremontowany budynek i zamieniono na zrujnowany. Przypomniał, że stracono prawo do użytkowania pałacyku przy Foksal.
Narzekał też na przerost zatrudnienia. W centrali i na placówkach kiedy odchodziłem pracowało około 2,5 tysiąca osób, na koniec 2015 3 tysiące osób. Na koniec zakpił z poprzedników. – Kupiono stół do masażu za 5 tysięcy złotych – mówił. Kiedy Radosław Sikorski został marszałkiem przekazano go do Sejmu, a później wrócił on do MSZ.
Szef MSZ w swoim wystąpieniu podparł się słowami Aleksandra Łukaszenki. Ten miał mu powiedzieć, że proponował Donaldowi Tuskowi dołączenie do rozmów o Ukrainie. Do słów białoruskiego dyktatora trzeba podchodzić ostrożnie.
Później Waszczykowski krytykował Radosława Sikorskiego, że podporządkował polską politykę zagraniczną staraniom o wysokie stanowiska za granicą. Zarzucał mu staranie się o osiągnięcie efektu PR-owego za wszelką cenę.
Na kwestiach politycznych, a nie na konkretach skupił się minister spraw zagranicznych. Pierwsza część przemówienia Witolda Waszczykowskiego to de facto powtórka jego przemówienia o polityce zagranicznej ze stycznia. Stwierdził, że MSZ było zarządzane autorytarnie.
Waszczykowski krytykował wydatki na promocję. Mówił, że z okazji prezydencji w UE w 2011 roku kupiono bączki, które były źle wyważone i nie kręciły się, a 94 tysiące złotych wydano na ekologiczne ołówki. Na Rok Chopina przygotowano komiks, którego język minister porównał do tego z taśm z Sowy i Przyjaciół.
Minister Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej wytykała, że pracownicy ministerstwa sporo jeździli po świecie. Na przykład podróż do Nowej Zelandii kosztowała ponad 80 tysięcy złotych. Przekonywała, że Ministerstwo wydawało pieniądze na reklamę w okresie wyborczym i to w Małopolsce, czyli okręgu wyborczym Władysława Kosiniaka-Kamysza. Do tego zarzucała, że w MPiPS panował nepotyzm.
Minister sportu Witold Bańka krytykował poprzedników. Nazwał resort "dobrze działającym biurem podróży". Mówił, że jeżdżono do Teksasu "by patrzyć jak rośnie trawa i zamontować taką samą na Stadionie Narodowym" i do Turcji na koncert Madonny. Narzekał, że kupiono gadżety promocyjne o wartości miliona złotych.
Bańka przypomniał też o koncercie Madonny, na którym stracono 4,6 mln zł. Do tego kupiono ponad 4 tys. biletów za ponad milion złotych i nie wiadomo, co się z nimi stało. Minister zarzucał też, że ministerstwo "wspierało swoich".
Do jednej z posłanek, która komentowała jego przemówienie powiedział: – Proszę się nie trząść jak instruktorka zumby
Minister Edukacji zarzucała swoim poprzedniczkom opóźnienia, które trzeba było nadrabiać pod koniec roku. Mówiła, że nie zabezpieczono 8 milionów złotych na egzaminy. Nie wydano za to 1,5 mln zł na nagrody dla nauczycieli. – Ze wstydem wręczałam im nagrody, które należą się za pracę – mówiła Anna Zalewska.
– Jest taka szkoła w powiecie piaseczyńskim, gdzie 13 proc. dzieci to obcokrajowcy Koreańczycy i Japończycy. Te dzieci musiały się uczyć po polsku przyrody i matematyki. Pamiętacie deklarację pani premier, że możemy przyjąć nie 7, a 11 tys. imigrantów? Nie ma dla nich warunków – mówiła minister edukacji.
Wicepremier Piotr Gliński zarzucał poprzednikom "lekkomyślność, dowolność działań i swoistą radosną twórczość". Zarzucał, że ministerstwo kultury nie dofinansowywało ważnych zespołów muzycznych, teatrów czy muzeów. Później poszedł w publicystykę i zarzucał brak zmian w ustawach o mediach publicznych czy prawie prasowym.
Beata Kempa nie potrafiła oderwać się od ideologii. Skrytykowała poradnik dla sędziów, który wydała Kancelaria (a zapewne pełnomocnik ds. równego traktowania). Kpiła z zawartych tam sugestii, by unikać sformułowań typu "Murzyn" czy "Cygan" i informacji, że nie należy łączyć homoseksualizmy z pedofilią.
Szefowa KPRM uderzyła też w tzw. zespół Laska, który zajmował się prostowaniem tez zespołu Macierewicza. Zarzucała, że kosztował on ponad 200 tysięcy złotych. Wyceniła też koszty wyjazdowych posiedzeń rządu, które miały kosztować ponad 300 tysięcy złotych.
Beata Kempa poinformowała, że przez 8 lat z KPRM zniknęło ponad 500 sztuk sprzętu, w tym 416 mebli i ponad 40 sztuk sprzętu komputerowego o łącznej wartości początkowej ponad 500 tys. zł.
Po przerwie o stanie swojej instytucji mówiła szefowa Kancelarii Premiera. – To było tsunami niegospodarności– stwierdziła Beata Kempa. Mówiła, że przejęła KPRM z 13-milionowym deficytem. Zarzucała, że ta instytucja "skupiała się głównie na propagandzie".
Kempa mówiła, że w 2015 roku dwóch doradców z gabinetu politycznego wydało na usługi telekomunikacyjne 147 tys. złotych, z czego jeden z nich 102 tys. zł. Mówiła też o odsprzedawaniu smartfonów po kosztach.
Cel był prosty: przykryć niedzielny marsz opozycji. I Prezes chyba był zadowolony z efektu, i to już przed wystąpieniami ministrów. Kiedy Beata Szydło schodziła z mównicy Prezes jako pierwszy wstał, a kiedy podeszła do niego pocałował ją w rękę i przytulił.
– To jest spektakl, nieudana odpowiedź na to, co wydarzyło się w sobotę – mówił szef PO Grzegorz Schetyna. – Ten spektakl jest kiepski, aktorzy nie radzą sobie z rolą i widać nieautentyczność całości – mówił drżącym głosem mocno zasępiony Schetyna. Zapowiedział, że PO odpowie na zarzuty w sposób merytoryczny. Krytykował też sposób organizacji debaty, m.in brak możliwości odpowiedzi na zarzuty.
– To nieudolna próba zakłamania tych 8 dobrych lat, deprecjonowania działań rządu – mówiła Ewa Kopacz. – Oszukiwali w kampanii, oszukują teraz – dodała.
– Sami nie dali rady, a teraz zwalają na poprzedników – stwierdził szef klubu PO Sławomir Neumann. –Zapowiedział, że PO poprze wniosek o komisję Amber Gold i będzie chciało rozszerzyć o SKOK-i. – Pierwszym świadkiem, którego będziemy chcieli powołać będzie wicepremier w rządzie Szydło Jarosław Gowin, który był wtedy ministrem sprawiedliwości – dodał.
– To był bardzo skrótowy i niepełny opis – mówił po pierwszej części prezentacji audytu Jarosław Kaczyński. – Pełny audyt, który z czasem będzie gotowy, bo to musi potrwać, będzie do przedstawienia w kilka dni – mówił prezes PiS. – Poziom tych rządów to było dno – dodał.
– To żenada, że jest powrót do smoleńska, że ministrowie, którzy są od 6-mies, wiedzę czerpią z podsłuchanych rozmów – mówiła. Zapowiedziała, że PO mocno odpowie podczas debaty. Narzekała, że jej partia będzie miała na to szansę dopiero wieczorem, "poza ramówką".
Kopacz mówi, że nie boi się komisji śledczej ws. Amber Gold. – My też zaskoczymy. Pierwszym przesłuchiwanym będzie Jarosław Gowin, który był wtedy ministrem sprawiedliwości – powiedziała.
Mariusz Kamiński mówił w Sejmie o inwigilacji blogerów Salon24 i tzw. obrońców krzyża, choć nie było wobec tego podstaw. Zarzucał też osłabienie CBA. Mówił, że skupiono się na "płotkach", a często rezygnowano ze sprawdzania informacji o ważnych politykach PO.
Opowiadał o akcji, którą mieli dowodzić dwaj dyrektorzy delegatur, ale pojawili się na służbie w stanie upojenia alkoholowego. Jeden z nich wpadł pod samochód i trafił do szpitala. Miał 1,73 promila. – Sfałszowano dokumentację, by ukryć, że to wyjazd służbowy – zarzucał Kamiński. Powiedział, że złożono 19 zawiadomień do prokuratury.
Kamiński mówił też o katastrofie smoleńskiej. ABW tuż po 10 kwietnia miała dostać amerykańskie zdjęcia satelitarne, ale nie przekazała ich prokuraturze. Zarzucał też, że służby nie włączyły się w wyjaśnienie katastrofy. Mówił też o Rosjaninie, który zgłosił się do ambasady w Moskwie i chciał przekazać informacje o przygotowaniu zamachu, ale polskie służby nie chciały z nim rozmawiać.
Także bez konkretów mówił Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych. W przypadku jego dziedziny to normalne, bo większość działalności jest objętych tajemnicą.
Kamiński zarzucał, że w 2012 roku polecono ABW inwigilację organizatorów marszu "Obudź się Polsko" organizowanego przez PiS. Podobnie było z Narodowym Dniem Żołnierzy Wyklętych czy manifestacjami obrońców życia. ABW miało umieścić tajnych współpracowników w autobusach.
– W archiwum ABW znaleziono setki danych uczestników legalnych demonstracji. Nie byli podejrzani o żadne przestępstwa, tylko wzięli udział w demonstracji – opisywał Kamiński.
Mateusz Morawiecki krytykował politykę gospodarczą nie tylko PO-PSL, ale w ogóle ostatnich 27 lat. Krytykował oparcie wzrostu na zadłużeniu publicznym i stwierdził, że przez kolejne 20 lat będziemy wychodzić z pułapki zadłużenia. Przekonywał, że zbyt duża część przemysłu jest w zagranicznych rękach.
Po początku, który opierał się na ogólnej krytyce, Morawiecki przeszedł do marnotrawstwa środków unijnych. Wymienił wydawanie na wirtualne cmentarze, horoskopy dla psów, pudełka na buty czy budowę zamków na piasku. – Trudno o lepszy symbol – mówił.
– W Ministerstwie Gospodarki było 60 tysięcy niepodjętych decyzji administracyjnych – mówił. – W wydziałach promocji zagranicznej byli ludzie, którzy nie znali żadnego języka obcego. (...) Niektóre placówki kosztowały 1,5 mln zł rocznie, a na promocję wydawały tylko 1/20 – wyliczał Morawiecki.
Morawiecki krytykował też instytuty badawcze i rozwojowe, które główne dochody czerpią z wynajmu nieruchomości. Później krytykował PO za politykę unijną. – Mam wrażenie, że nie jechaliście tam nie z biało-czerwoną flagą, tylko z połową, tą białą – stwierdził Morawiecki.
Na koniec swojego mocno publicystycznego wystąpienia minister skarbu zacytował początek dawnego hasła Józefa Piłsudskiego. Jego pełna wersja to "gonić k***y i złodziei". Bardzo parlamentarne.
Za mocne trzeba uznać wystąpienie ministra Dawida Jackiewicza. Minister Skarbu Państwa opowiedział o firmie, która wsparła partnerskie miasta Zgorzelec i Goerlitz. Pierwsze dostało 1,4 mln zł, a drugie tyle samo, ale w euro. Mówił o prezesie, który zażyczył sobie kupienia złotego mercedesa. Po zwolnieniu poprosił o samochód z kierowcą na czas odprawy.
Jackiewicz mówił też o spółce, która została wplątana w wyłudzenia VAT, na których budżet stracił 160 mln zł. Polityk zarzucał też wykorzystywanie firm do celów politycznych. Przekonywał, że firmy wspierały sportowców i artystów, którzy w kampaniach wspierali PO.
Stwierdził też, że jedna z firm w kampanii kupiła drukarkę 3D za 50 mln zł, a teraz nie wie jak ją wykorzystać i urządzenie leży w magazynie. Jackiewicz mówił też o sprzedawaniu państwowych spółek za zbyt niską cenę. Oczywiście najgłośniej mówił o prywatyzacji Ciechu, o czym pisaliśmy w naTemat.
Wystąpienie Jackiewicza trzeba uznać za mocne, ale jego ogromną słabością jest brak nazw i nazwisk. To nie pozwala na zweryfikowanie twierdzeń polityka. Poza tym trudno o większy przejaw hipokryzji, niż Dawid Jackiewicz krytykujący kolesiostwo. Wszak sam obsadza podległe mu spółki ludźmi PiS i swoimi kolegami.
Dawid Jackiewicz, minister skarbu zapowiedział, że jego raport jest cząstkowy, bo "badania jeszcze trwają". Zapowiedział też, że nie będzie wymieniał nazw spółek i podawał nazwisk, by nie pogarszać sytuacji spółek.
Minister mówił o 7 grzechach głównych rządów PO-PSL. Wymieniał wysokie wynagrodzenia w państwowych spółkach i mówił o zapisach w kontraktach, które przyznawały odprawę, a zakazu konkurencji właściwie nie było.
Mówił o firmie, która sponsorowała klub piłkarski, a w tym czasie prosiła o wsparcie z budżetu. Inna firma płaciła 200 tysięcy złotych dziennie za doradztwo prawne. Jedna z firm miała 300 ha gruntów, ale nie wystąpiła o dopłaty z UE, na czym straciła ok. miliona.
Wicemarszałek Joachim Brudziński zaapelował do Agnieszki Pomaski i Sławomira Nitrasa z PO, by zachowali powagę, "bo później młodzież ma z tego bekę". – Jeśli dokonuje pan audytu zachowania posłów, to niech on będzie lepszej jakości niż ten PiS-u – mówił Nitras. Pomaska zaapelowała o uspokojenie posłów PiS, bo "ciągle biegają z telefonami, a posłanka Lichocka ciągle coś nagrywa". – Przyjmuję uwagi i biję się w piersi – kpił Brudziński.
Na koniec swojego wystąpienia minister infrastruktury powiedział, że symbolem wynaturzeń rządów PO był remont gabinetu Ministra Infrastruktury. Według Andrzeja Adamczyka kosztował on 1,2 miliona złotych.
Znacznie bardziej żywiołowe i konkretne wystąpienie miał Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury. – Do końca 2012 roku miało być 4 tysiące kilometrów autostrad, jest 1 400 kilometrów – mówił. – Ale macie sukces: wybudowaliście najdroższe autostrady w Europie – mówił. To nieprawda, bo koszty budowy autostrad w Polsce są na poziomie średniej europejskiej.
Minister mówił o licznych niedociągnięciach i błędach. Ale najmocniejszym punktem było przedstawienie arkusza 5-metrowej długości, na którym wypisano warte 10 miliardów złotych roszczenia wykonawców wobec Skarbu Państwa.
Jakub Rutnicki z PO złożył wniosek o przerwę i konwent seniorów, by usłyszeć tłumaczenia Pawła Szałamachy na temat jego wyjazdu do USA.
Z kolei Mariusz Witczak protestował przeciw "wyświetlaniu goebbelsowskich kłamstw" na telebimach w polskim parlamencie. Zrugał go prowadzący obrady wicemarszałek Joachim Brudziński. – Proszę zwrócić uwagę na to, że na widowni są dzieci – mówił polityk PiS. Poprosił też opozycję o powstrzymanie się od "nazbyt ekspresyjnego wycia".
Na specjalnym telebimie zamontowanym w Sejmie są wyświetlane grafiki, które pokazują jakie straty poniósł budżet podczas rządów PO.
Pierwszym ministrem, który przedstawiał audyt był minister finansów Paweł Szałamacha. Skupił się na zawiłych i mało medialnych kwestiach. W czasie jego przemówienia posłowie PO zaczęli najpierw krzyczeć, a później skandować "Oddaj diety". To nawiązanie do sprawy wyjazdu na zagraniczne studia, w czasie którego polityk pobierał dietę poselską.
–Szacujemy, że przez 8 lat rządów PO-PSL stracili ok. 340 mld zł. To 8 lat działania 500+, 5 tysięcy przedszkoli, 250 szpitali, 1200 km autostrad – powiedziała Beata Szydło.
– One dzisiaj zostały policzone: wasze czyny i zaniechania – mówiła Szydło. – Mam refleksję o tym, co działo się przez ostatnie 8 lat w Polsce (...) W tej skali marnotrawstwa jedno zaskakuje mnie najmocniej: oni nie rządzili, tylko trwali eksploatując Polskę – mówiła.
– Polacy oczekują nie tylko realizowania obietnic, ale też powagi rządzenia, liczenia się z ich głosem (...) Przez ostatnie osiem lat politycy albo Polaków lekceważyli, albo ich oszukiwali –strofowała PO Szydło.
– Przez 8 lat ważna była wasza wygoda, wasze interesy. Piliście drogie wino za publiczne pieniądze – atakowała. – To nie próba rewanżu czy rozliczenia, was rozliczyli już wyborcy. (...) Czujemy się w obowiązku powiedzenia Polakom, ile na waszych rządach stracili – przekonywała.
Beata Szydło, po przywitaniu się z Jarosławem Kaczyńskim, weszła na mównicę i zaczęła uzasadniać, dlaczego audyt powstał. Mówiła, że jej rząd chce realizować obietnice wyborcze, ale musi też pełnić funkcję kontrolną. – Zanim PO i PSL zaczną rozliczać kogokolwiek, powinny same się rozliczyć – mówiła.
– Ci, którzy mówią "za wolno", "za szybko", "za dużo", "za mało" i chcą rozliczać innych, sami się nie rozliczyli – mówiła. – Chcemy, by polityka stała się poważna (...) Ostatnie 8 lat to czas, gdy politycy nie brali odpowiedzialności za swoje czyny – dodała.
– Najlepszy przykład braku odpowiedzialności politycznej to katastrofa smoleńska – atakowała. – Drugi przykład to afera podsłuchowa – dodawała. Później wymieniła też aferę hazardową, przypominając wyrzucenie szefa CBA.
Przed rozpoczęciem wystąpienia o audycie Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej i Stefan Niesiołowski z PO złożyli wnioski o przełożenie debaty – pierwszy do piątku, drugi o tydzień. Były wicemarszałek Sejmu dużą część wystąpienia poświęcił na kpiny z PiS.
– To nieprawda, że to wystąpienie ma przykryć nieudaną manifestację, na której była garstka ludzi drugiego sortu o UB-eckich konotacjach. Widziałem w telewizji publicznej – mówił.
Większość PiS odrzuciła oba wnioski
Przed rozpoczęciem wystąpienia Beaty Szydło z dziennikarzami spotkała się Ewa Kopacz i część jej ministrów. – Ze spokojem czekamy na ten audyt – mówiła była premier.
– W całym wachlarzu zarzutów nie zarzucą nam sponsorowania Rydzyka, wycinania drzew czy wyprowadzania koni z Janowa, nie zarzucą nam, że badaliśmy wpływ broni elektromagnetycznej – mówiła była szefowa PO. – Najlepszym audytem jest wzrost gospodarczy i coraz wyższe oceny w ratingach – zakończyła.