Środek tygodnia, po godzinie 21. Cztery młode kobiety siedziały na ławce w warszawskim Ogrodzie Saskim. Dwóch pijanych mężczyzn przechodziło obok, a jeden z nich postanowił "zagadać". Standardowo, tak jak natrętny, podchmielony mężczyzna. Kiedy kobiety poprosiły go o to, żeby sobie poszedł, zdenerwował się i mocno uderzył w twarz 27-latkę, która stanęła w obronie koleżanki. Tak się składa, że poszkodowana jest mulatką.
Kiedy jedna z kobiet stanowczym tonem powiedziała natrętowi, że ma odejść, mężczyzna chciał ją uderzyć. W tym momencie mulatka, którą „Gazeta Wyborcza” nazywa "Julią", stanęła w obronie koleżanki. I doświadczyła czegoś, czego nie doświadczyłaby żadna białoskóra. „Zapie...ę cię ty murzynko je…a” - powiedział agresywny mężczyzna i uderzył ją wpółotwartą dłonią w policzek.
– Jeszcze nikt nigdy mnie tak mocno nie uderzył. Zrobił to profesjonalnie. Tak, by nie zostawić żadnych śladów. Widać było, że nie raz wykorzystywał już ten rodzaj uderzeń. Urodziłam się w pewnej podwarszawskiej miejscowości, więc coś na ten temat wiem. Gdybym zgłosiła się do lekarza, to nic by nie zauważył – mówi w rozmowie z „Wyborczą” mulatka. Twierdzi, że dostało się jej za całokształt - za afro, strój i odwagę. – Uderzenie białej kobiety nawet dla niego byłoby zbyt mocne, ale czarnej? – podsumowuje poszkodowana.
Jak przyznaje, każdego dnia liczy się z tym, że ktoś zaatakuje ją słownie lub fizycznie z powodu wyglądu. Zwraca uwagę na znieczulicę społeczną - ludzie obecni w parku odwracali wzrok, udawali, że nie widzą aktu agresji na kobietę. Jednak pobita nie zgłosiła sprawy na policję.
– Tym powinien zająć się psycholog społeczny. I ktoś, kto w końcu powinien obudzić klasę średnią, bo to ona przez swoje zaniechania wyhodowała sobie takich agresywnych, nienawidzących wszystkiego, co inne ludzi. W pędzie do awansu społecznego zapomniała o wychowywaniu, edukowaniu i zapobieganiu. W Polsce klasa średnia jest pasywna. Krytykuje i się oburza, obraża tych "gorszych" i "patologicznych" ale nic nie robi, by takich rzeczy, jak ta napaść na mnie, było jak najmniej – wyjaśnia 27-latka.
„Julia” przyznała w rozmowie z „GW”, że zastanawia się nad opuszczeniem Polski. Nie chce tego robić, bo czuje się patriotką i czuje, że ma do spełnienia misję. – Chcę być żywym skansenem, pokazywać siebie, czyli obcego "na żywo" wszędzie tam, gdzie budzę sensację. Chcę pomóc oswoić się ludziom z moim kolorem skóry, który nie definiuje mnie jako istotę i nie stwierdza, że jestem z natury zła – podkreśla bohaterka.