Jeśli wierzyć internetowi, polscy mężczyźni to wiecznie narzekające, pijane lenie w poplamionych potem podkoszulkach. Z kolei Polki to żądne kasy cyniczne hetery, które są gotowe na wszystko, zwłaszcza w łóżku. Takimi komplementami obsypują się wirtualnie rodaczki i rodacy, gdy mowa o związkach i małżeństwach z cudzoziemcami lub cudzoziemkami.
To ciekawe, bo teoretycznie nie za bardzo jest o czym mówić. Polska jest na ostatnim miejscu spośród 22 państw w Europie, pod względem odsetka tak zwanych małżeństw binacjonalnych. Stanowią one tylko 1,7 proc. wszystkich małżeństw, a więc niemal dwa razy mniej niż błąd statystyczny. A jednak mieszane narodowościowo związki rodaków budzą w Polsce silne emocje.
Będzie ku nim coraz więcej powodów, bo liczba małżeństw zawieranych z cudzoziemcami (nie wspominając o związkach nieformalnych) rośnie i - jak przewidują demografowie - będzie rosła. W centrum gorącej dyskusji, toczącej się zarówno na forach jak i na ulicach, są seks i pieniądze.
Duma i uprzedzenie
Być może “dyskusja” nie jest najlepszym słowem. To raczej festiwal epitetów przerywany prośbami o opamiętanie i szacunek do wszystkich, bez względu na państwo pochodzenia czy kolor skóry. U podstaw całego tego zgiełku leży resentyment przetykany indywidualnym i narodowymi kompleksami oraz poczuciem wyższości.
Ta mieszanka wybuchowa eksploduje na ulicach, najczęściej w postaci wyzwisk płynących w stronę Polek z zagranicznymi partnerami. Sprawa rozbija się o rzekomą, nienasyconą fascynację Polek egzotycznymi mężczyznami.
Google podpowiada, że Polki wolą “obcokrajowców, czarnych, bogatych, Arabów, Niemców”. Takie przekonanie żywi znaczna część osób (mężczyzn?), która korzysta z najpopularniejszej wyszukiwarki. Nic to, że małżeństwa binacjonalne są u nas wyjątkiem, a nie regułą. W państwie tak homogenicznym etnicznie jakim jest obecnie Polska, każde odstępstwo od normy rzuca się w oczy. Jeśli w grę wchodzi inny niż biały kolor skóry, to niektórych nawet kłuje.
Faktem jest, że Polki zawierają małżeństwa binacjonalne trzy razy częściej niż Polacy. I podczas gdy rodaczki najczęściej wybierają panów z zachodu Europy, rodacy zwykle znajdują sobie żony ze wschodu. Jednak w społecznym odczuciu problemem są cudzoziemscy partnerzy kobiet. Nie bez powodu. Jeszcze w II Rzeczypospolitej Polki wychodzące za obcokrajowca traciły polskie obywatelstwo. I rzecz jasna nie działało to w drugą, męską stronę.
Gender ma znaczenie
Nie ma symetrii. Nie ma legendy o Waldku, co nie chciał Niemki. Od czasów Wincentego Kadłubka powtarzana jest za to opowieść o Wandzie, co nie chciała Niemca. Jednak teraz Polki nie chcą naśladować księżniczki, która wolała rzucić się w toń Wisły, niż poślubić błękitnokrwistego, wojowniczego sąsiada z zachodu.
Obecnie Niemcy są, poza Anglikami, najchętniej wybieranymi zagranicznymi mężami przez Polki. Na trzecim miejscu plasują się Włosi. Tymczasem Polacy, którzy żenią się z cudzoziemkami, najczęściej wiążą się z Ukrainkami, Rosjankami i Białorusinkami. Skąd te geograficzne różnice?
Rykoszet patriarchatu
Wszystkiemu winna jest hipergamia. Za tym obcobrzmiącym terminem kryje się znana od wieków praktyka poślubiania kogoś (zazwyczaj mężczyzny), kto ma wyższy status społeczny, pozycję zawodową lub sytuację materialną.
Dlaczego zazwyczaj to kobieta poprawia swój status małżeństwem z mężczyzną? Po prostu dlatego, że w patriarchalnym społeczeństwie, które uprzywilejowuje mężczyzn, to oni zazwyczaj mają lepszą pozycję i dysponują większymi zasobami niż kobiety.
Do niedawna te męskie przywileje były zapisane czarno na białym. Na przykład tylko mężczyźni mogli dziedziczyć. Tylko mężczyźni mogli się uczyć. Tylko mężczyźni mogli pracować w intratnych zawodach i zarządzać rodzinnym majątkiem.
Choć dyskryminujące kobiety przepisy są już w Europie pieśnią przeszłości, to wzory społecznych zachowań pozostały. Mentalności nie zmienia się równie łatwo co prawa, a zasady obowiązujące przez stulecia nie znikają niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Dlatego właśnie Polki znajdują mężów na zachodzie, a Polacy wybierają żony na wschodzie. I właśnie to sprawia, że polscy mężczyźni na emigracji w Wielkiej Brytanii nie mają równych szans w rywalizacji o kobiece względy ze swoimi angielskimi kolegami.
Pomijając elitarną grupę mężczyzn o wysokiej pozycji, reszta Polaków zazwyczaj ma problem nie tylko ze znalezieniem brytyjskiej, ale także polskiej żony. Wokół jest bowiem wielu mężczyzn, którzy mają nad nimi matrymonialną przewagę. Patriarchat nigdy nie był sprawiedliwy.
Kwaśne winogrona
Nawet nie akceptując niechęci Polaków do Polek, które zamiast zakładać rodziny w ramach własnej grupy narodowej, decydują się na związek z obcokrajowcem, można zrozumieć jej źródła. Panowie czują się pokrzywdzeni, opuszczeni, zdradzeni. Stąd epitety o “zdrajczyniach polskości” czy popularne wśród polskich emigrantów powiedzenie “łatwa jak Polka”. Czy jednak Polki wiążą się z obcokrajowcami właśnie dlatego, że nie lubią Polaków?
Faktycznie są kobiety, które mówią jasno: nie chcę męża Polaka. Twierdzą, że rodacy są beznadziejni, przytaczają historie swoich nieudanych związków i rozpływają się w bezkrytycznych zachwytach nad mężczyznami innych nacji. Czasami chodzi o fascynację odmiennością. Bywa, że jest to próba wyróżnienia się. Może też to być efekt negatywnych doświadczeń.
Najczęściej jednak związek z obcokrajowcem, zwłaszcza jeśli Polka żyje na emigracji, to nie pokłosie bojkotu Polaków, lecz normalna kolej rzeczy. Choć istnieją kobiety, które z założenia szukają cudzoziemca, czasami nawet konkretnej narodowości, to w większości przypadków takie relacje - zwłaszcza na emigracji - tworzy samo życie. Oczywiście według społecznych reguł.
Co więcej, tymi regułami kierują się także mężczyźni. Choć z powodu hipergamii oskarżają kobiety o materializm, to sami stosują ostrą selekcję partnerek ze względu na wygląd. Czy panowie, tak skorzy do recenzowania charakterów kobiet, byliby w stanie konsekwentnie odrzucić kryterium urody w doborze swojej wybranki?
Kulturowe wyboje i nierówności
Związek, a tym bardziej małżeństwo z cudzoziemcem, nie musi być usłane różami. Gdy różowe okulary zsuwają się z nosa zakochanych, zaczyna się nieco mniej kolorowa rzeczywistość. Dzieje się więc dokładnie to, co w przypadku relacji Polki z Polakiem.
Poza tym związki binacjonalne są najeżone trudnościami, których nie doświadczy para tej samej narodowości. Nawet bardzo dobra znajomość języka nie ustrzeże przed nieporozumieniami. Komunikacja międzykulturowa, tak fascynująca na początkowym etapie znajomości, może być źródłem zniechęcenia. Ludzie w związkach polsko - polskich nawet gdy się ze sobą nie zgadzają, to zazwyczaj wiedzą, o co drugiemu chodzi, dzielą kody kulturowe. Mają wspólne zwyczaje, przekonania religijne i powiedzenia. W relacjach binacjonalnych czasami sporo wysiłku wymaga ustalenie o czym dokładnie jest mowa i gdzie leży problem.
Jednak Polki wiążące się z mężczyznami z Europy Zachodniej wskazują na pewną cechę, która rekompensuje międzykulturowe trudności. Jest nią większe niż u Polaków przywiązanie do równości płci, a w konsekwencji partnerstwo w związku. Oczywiście nie każdy Anglik czy Niemiec traktuje kobiety lepiej niż Polak, jednak dla wielu rodaczek związek z mężczyzną, który bardziej sprawiedliwie uczestniczy w domowych obowiązkach i szanuje kobietę jako człowieka, jest zupełnie nową jakością.
Być może więc nie chodzi o to, że Polki mają awersję do poślubiania Polaków, lecz o to, że po prostu cenią sobie nowo odkryte partnerstwo w relacjach damsko - męskich?
Nie ma się co dziwić, że Polki coraz częściej wiążą się z obcokrajowcami. Ja również wybrałam obcokrajowca. Dlaczego? Patrząc na Polaków w UK i co niektórych mając nieprzyjemnosc poznać szybko podjęłam ta decyzje gdy pojawił się mój obecny partner.
Jaki jest i jak wygląda przeciętny Polak w UK?
Przeciętny Polak w UK jeśli w ogóle mówi coś po angielsku, to duka tak fatalnie (głównie bezokolicznikami), że żal tego słuchać. Zazwyczaj jest ogolony na łyso, jeśli nie to rzadko ma fajna fryzurę i najczęściej jest, że tak powiem, opitolony u jakiegoś taniego fryzjera. Ciuchy głównie z Primarka. Czasem taki pan idzie na miasto prosto z budowy w brudnych spodniach i spocony. Idzie sobie taki delikwent w jednej ręce puszka piwka w drugiej papierosek.
Polka związana z Holendrem
Od dwóch lat jestem związana z chłopakiem z Holandii. Przedtem byłam w dziesięcioletnim związku z Polakiem. Nie ma porównania. Mój Holender jest niesamowity - dobry, odpowiedzialny, ceniący partnerstwo w związku. Sprząta, gotuje, i nie wpadłby nawet na to, żeby przerzucać obowiązki na mnie. Tak został wychowany - w duchu równości i wzajemnego szacunku obu płci.