Polskie miasta mają ogromny problem. Nie, nie chodzi o korki. Problemem są kierowcy, którzy wciąż nie potrafić przesiąść się na jednoślady i postrzegają samochód jako wyznacznik pewnego prestiżu. Efekt? To chyba jasne, bo każdy z nas wie, co dzieje się na ulicach polskich miast w godzinach szczytu. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda pojedynek skutera i samochodu w praktyce.
Skuter Piaggio Liberty testuję już od kilku tygodni. I mógłbym w tym miejscu pisać o jego zaletach, łatwości prowadzenia, czy seryjnym ABS-e (który swoją drogą sprawdza się świetnie). Tak naprawdę jednak skutery kupują osoby, dla których oprócz dobrej stylówki, liczy się czas.
I właśnie dlatego zaproponowałem Michałowi Mańkowskiemu wyścig do warszawskiej dzielnicy biznesowej - Mordoru. Bo chyba wszyscy już w Polsce wiedzą, że to miejsce słynie tak z korpokultury, jak z korków.
Jaki obstawiacie wynik pojedynku?
Z Michałem, który w naTemat testuje samochody od lat spieramy się o to, co jest lepsze. Ja jestem wierny dwóm kółkom, on - czterem. Michał przyjął wyzwanie i od razu zaczął kombinować (i przekombinował, ale o tym później).
Zależało mi, aby sprawdzić, czy i ile czasu uda mi się zaoszczędzić na konkretnej trasie - spod redakcji naTemat na Żoliborzu do siedziby "Newsweeka" w budynku Ringier Axel Springer przy Domaniewskiej.
ZOBACZ WYŚCIG
Co usłyszałem? Że Michał wybiera się tam... obwodnicą. Na szczęście udało mi się go przekonać, aby jechać tą samą, najkrótszą trasą - przez centrum. W końcu nie każde miasto ma obwodnicę, a i nie wszystkim opłacałoby się na nią wjeżdżać. Ruszyliśmy punktualnie o 9:10, czyli już po godzinach największego tłoku na drogach.
Michał był w szoku już po pierwszej prostej. Wydawało mu się, że przecież "taki skuterek" można oglądać co najwyżej w lusterku wstecznym. To dość typowe, bo większość z nas kojarzy skutery z małymi i słabymi silniczkami. Nie tym razem.
Piaggio Liberty ABS ma pojemność 125 cm (wystarczy prawo jazdy kat. B) i rusza spod świateł ZDECYDOWANIE szybciej niż większość samochodów. Również dlatego, że niemal zawsze można zająć nim pole position. Szkoda, że nie wiedzieliście, z jaką zaciekłością samochodziarze starają się mnie dogonić i ostatecznie wyprzedzić, bo w końcu skuter jedzie maksymalnie 90 - 100 km/h. Mam wrażenie, że wyprzedzenie skutera jest kwestią honoru.
Na Piaggio Liberty wsiadłem tuż po teście Vespy i byłem tą przesiadką mocno zdziwiony. Na Liberty jeździło mi się zdecydowanie lepiej - zwłaszcza w mieście. Skuter jest mniejszy i nie posiada metalowej karoserii, jak Vespa. Jazda nim pomiędzy samochodami to czysta przyjemność. Owszem, Michał jechał za mną równie piękną i też kultową Mazdą. Ale dla mnie, auto sprawdza się w miejskiej jeździe przede wszystkim... zimą. Wiosną i latem, co udowadnia nasz wyścig, rządzą jednoślady.
Nawet przy bardzo niskich prędkościach w korku jedzie się bardzo pewnie i bez ryzyka, że nas zachwieje. Nie ma obaw, czy zawadzi się o czyjeś lusterko. Nie zmienia to jednak faktu, że mniej doświadczeni kierowcy zawsze muszą uważać poruszając się w ten sposób po mieście.
Od początku byłem przekonany, że wygram wyścig. Zagadką było dla mnie jedynie to, jak dużo czasu jestem w stanie zaoszczędzić jadąc do Mordoru skuterem. W końcu osoby dojeżdżające tam codziennie spędzają w samochodach długie godziny. Polacy spędzają w korkach nawet 9 godzin miesięcznie, tracąc przy tym około 3 tys. zł rocznie. Trochę głupio, prawda?
Dojechałem na miejsce już po 22 minutach. To o 6 minut szybciej, niż prognozowała mapa Google. Michał, który mimo dość późnej pory musiał odstać swoje w korkach, dojechał pod redakcję "Newsweeka" około 8 minut po mnie. Biorąc pod uwagę długość trasy i niewielki ruch na drodze, różnica jest naprawdę znaczna.
Michał do końca wierzył, że jest w stanie dojechać na miejsce szybciej ode mnie. Ale w mieście, nawet tak małe i dwuosobowe auto nie pokona skutera. Michał próbował już po wyścigu "odgryźć" się za porażkę (wygrałem szampana) i ciut za długo pojechał bus basem. Jego "wyczyn" został doceniony mandatem. A wystarczyło wybrać skuter... ;)