
Prof. Łukasz Święcicki zaskoczył "diagnozą" opozycji i Polaków, którzy krytykują działania rządu. W rozmowie z "Do Rzeczy" padły słowa o "PiS-obłędzie", w który wpadły miliony. Środowisko psychiatryczne stanowczo protestowało. Teraz prawicowy ekspert przekonuje, że został źle zrozumiany.
REKLAMA
"Nie zgadzam się z doborem okładki i śródtytułów dokonanych przez Redakcję pisma, na dobór ten nie miałem żadnego wpływu, a moim zdaniem sugeruje on zupełnie nietrafnie moje intencje" – czytamy w oświadczeniu Święcickiego. Lekarz przekonuje, że wcale nie uważa za chore psychicznie osoby o innych poglądach politycznych. Nie zalecał im też elektrowstrząsów, choć właśnie tego dowiadujemy się z tekstu w "Do Rzeczy".
"Jedynym celem mojej wypowiedzi było zwrócenie uwagi na to, że niektóre nieodpowiedzialne wypowiedzi polityków mogą wywierać zły wpływ na osoby o wrażliwej psychice" – przekonuje. "Uważam również, że w Polsce nie można mówić ani o stanie wojennym, ani o zagrożeniu demokracji" – dodaje. Jak podkreśla, nie miał wpływu na "formę przedstawienia wywiadu". Przeprasza wszystkich, których uraził, w szczególności pacjentów i kolegów po fachu. Ci kilka dni temu odcięli się od niego, pisząc w otwartym liście, że zadaniem lekarza jest działać zgodnie z etyką. Wypowiedzi, których udzielił Święcicki, w ich mniemaniu, etyczne nie były.
źródło: dorzeczy.pl
