Helena w naszym życiu 19 miesięcy temu zmieniła wszystko. Zmiany, jak u każdego rodzica, dotyczyły najpierw nocnego spokoju, porządku w samochodzie i wolnego czasu. Potem zorientowaliśmy się, że to w istocie banały. Dorastanie i dojrzewanie dziecka oznacza, że dorastać i dojrzewać musisz ty. Tak jak dorasta się w małżeństwie, tak dorasta się w rodzicielstwie. To jest ta trudna część. Pielucha do przewinięcia, ząbkowanie i kolki to wyłącznie podstawowy pakiet serwisowy.
Mam 38 lat i przez zdecydowaną większość tego czasu uważałem, że nie chcę mieć dzieci. Dziś sądzę, że prawie dwa lata z córką to jeden z najpiękniejszych okresów w życiu. Oszalałem na punkcie Heleny, co nie oznacza, że oszalałem generalnie na punkcie dzieci. Nie lubię czytać o cudzych dzieciach, nie czuję się żadnym od dzieci ekspertem. Nie jestem w stanie udzielać rad, uogólniać swoich doświadczeń, niestety nie przeczytałem również żadnej książki o dzieciach poza „Dziećmi z Bullerbyn” dość dawno temu. Akurat ona całkiem poważnie wpłynęła na to, jak widzę szczęśliwe dzieciństwo – dużo czasu na dworze, z rówieśnikami i przyrodą. Czasem rozbite kolano, zawsze wyobraźnia podsuwająca nowe pomysły na gagatkowanie. Kochający rodzic, który jest blisko, ale daje dziecku przestrzeń na pokazanie i rozwój siebie. Rozumiejący, że zabawa to nie nowe zabawki. Byłem ostatnio z Heleną na leśnym placu zabaw zbudowanym z palet, starych garnków, balii z wodą, pni drzew i sznurków. Przez godzinę bawiła się sama dużo lepiej niż na miejskich placach ze wszystkimi atrakcjami.
Nasi znajomi nie pozwalają swojemu dziecku wchodzić do piaskownicy (zarazki!), a w domu każą chodzić w specjalnym kasku (żeby sobie nie rozbiło głowy). Inni znajomi nie wyobrażają sobie lepszego systemu wychowawczego niż Montessori, nawet jeśli codziennie muszą wozić dziecko 30 km w jedną stronę do szkoły. Moja ignorancja ma tę jedną zaletę, że oznacza otwartość. Rozmawiamy z otwartą głową o różnych podejściach, systemach, metodach, miejscach. Patrzymy na Helenę, zastanawiając się, co byłoby najlepsze dla niej, nie zaś dla nas towarzysko, modowo lub ideologicznie. W naszej najbliższej rodzinie jest czternaścioro małych dzieci. To daje nam całkiem dobrą grupę porównawczą.
W tym numerze Magazynu Hardcover do napisania tekstów zaprosiliśmy między innymi dziennikarki naszego serwisu mama:Du. Powstał bardzo ciekawy numer. Zapraszam do przeczytania go z otwartą głową. Nie ma dwojga takich samych dzieci. Nie ma też jednej właściwej drogi wychowania. Naszym dzieciom z pewnością jednak nie wystarczy pakiet podstawowej opieki serwisowej. Nasza miłość do nich to zobowiązanie do stałego wzrostu w rodzicielstwie.