Anna Popek zdecydowała się zabrać głoś w temacie zmian w TVP. Jest jedną z niewielu dawnych pracowniczek TVP, które nie tylko zostały na antenie, ale nawet skorzystały na dojściu PiS do władzy. Nie ma więc co się dziwić, że broni swoich szefów i apeluje o większą rozwagę w ocenie.
– Myślę, że każda zmiana budzi kontrowersje – mówi Anna Popek w rozmowie z teleshow.wp.pl. Wspomina, że odkąd zaczęła pracę w telewizji publicznej, zawsze krytykowano tę stację. – Naprawdę! Jakakolwiek by nie była władza i ktokolwiek by rządził telewizją. Zawsze prezesi podlegali bardzo surowej ocenie i krytykowano ich dużo bardziej, niż władze stacji konkurencyjnych – mówi Popek.
Dziennikarka przypomina powiedzenie biblijne, że "łatwiej zauważyć drzazgę w oku sąsiada, niż belkę we własnym". – Jakoś tak widzę, że niektórym dobrze idzie dostrzeganie tych drzazg. Ale tacy są ludzie – odpowiada krytykom telewizji publicznej.
Anna Popek nie rozumie również dlaczego właśnie teraz spotyka ją krytyka. – Nie wiem, o co chodzi! – mówi. I wyjaśnia, że prowadziła telewizję śniadaniową przez 12 lat, a nikt się nie troszczył jej losem. – Nikt nie mówił, że się marnuję, czy coś. A teraz nagle wszyscy zainteresowani – dziwi się dziennikarka.
Ostatni komentarz nie jest pierwszą odpowiedzią do hejterów TVP. – Nie zgadzam się na naruszanie mojego dobrego imienia – zaznaczyła. – A zatem proponuję ważyć słowa, lub dobierać słowa. Mogę polecić też słownik synonimów - jako pewną pomoc – dodała.
Myślę, że to taka specyfika naszej pracy. Ale naprawdę wierzę, że w telewizji publicznej można, i widzę to, realizować misję, robić dobre rzeczy. Wiem, że jesteśmy różnie oceniani - my, dziennikarze telewizji publicznej. Ale jesteśmy dziennikarzami - ja siebie traktuję nie jako dziennikarkę TVP, ale jako dziennikarkę przede wszystkim. Akurat tam mogę realizować mój zawód, który bardzo kocham. Czytaj więcej