
Z "Poranka w TVN24" przeszedł do telewizji śniadaniowej, bo szefostwu nie podobał się rozmach, z jakim budował swoje portale podróżnicze. Z „Dzień Dobry TVN” sam odchodzi. Jarosław Kuźniar swoją przyszłość widzi w internecie i zrywa z tradycyjną telewizją.
REKLAMA
Jak sam mówi w wywiadzie, który będzie można przeczytać w najnowszym numerze "Newsweeka", nawet ucieszył się, gdy szef kazał mu wybrać między prywatną firmą, a pracą w programach informacyjnych TVN. Twierdzi, że z przyjemnością odpoczął od wywiadów z politykami, zwłaszcza, że niektóre rozmowy wcale nie należały do przyjemności. Podaje przykład spotkania z Krystyną Pawłowicz, która nie pozwalała mu dojść do słowa, krzyczała i radziła... wrócić do szkoły.
Przestał zajmować się polityką i trafił do "Dzień Dobry TVN". Nie pasował tam. Po dziesięciu latach życia za pan brat z polityką nie potrafił się odnaleźć pośród takich tematów jak makijaż dla kobiet po 50-tce czy problemów, na jakie można się natknąć podczas mycia słonia. Zespół patrzy na niego jak na wielką gwiazdę, która nie pasuje do miejsca, w którym się znalazła. W końcu Jarosław Kuźniar decyduje się na radykalny krok. Koniec z telewizją.
Zdaniem wielu komentatorów to szaleństwo. Ludzie dali by się pokroić, żeby zacząć pracować w telewizji, a on dobrowolnie rezygnuje? Jarosław Kuźniar tłumaczy czytelnikom "Newsweeka", że świat nie kończy się na telewizji. Ma pomysł na to, co dalej robić w życiu i będzie do tego dążył ze wszystkich sił.
Kuźniar, jak mało który dziennikarz, rozumie nowoczesne media. Wie, o czym pisać na Twitterze, a czym zaskoczyć na Snapchacie. Wie, do czego służy Facebook i czego nie publikować na Instagramie. Internet to miejsce, które zdaje się nie mieć przed nim tajemnic. Właśnie dlatego zdecydował się przejść do Onetu. Boi się, czy ludzie o nim nie zapomną, ale nie zamierza się cofnąć. Póki co jego popularność bynajmniej nie słabnie.
Więcej w najnowszym numerze "Newsweeka"
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl
