To nie mogło być tak piękne, aby było realne. Przeczytajcie dokładnie decyzję o przyznaniu świadczenia 500 złotych na dziecko. Bo napisano tam wyraźnie, że pieniądze będą wypłacane do września 2017 roku.
Ruszyły wypłaty zasiłków wychowawczych 500 złotych na dziecko, jednak rozczarowani mogą się poczuć ci, którzy planowali długoterminowe oszczędzanie, albo na przykład chcieli skorzystać z kredytu bankowego i dzięki racie finansowanej z 500 plus na dziecko planowali zmienić mieszkanie na większe o jeden pokój. Jeśli dokładnie wczytać się w dokumenty, to świadczenie wcale nie jest przyznawane na lata, ani do 18 roku życia dziecka lecz tylko do września 2017 roku.
– Jestem rozczarowana. Mam dwie córki w wieku 3 i 5 lat. Otworzyłam konto oszczędnościowe aby z 500-złotowych wpłat zbierać na ich edukację i inne potrzeby, kiedy będą dorosłe. Zarabiam dość dobrze i nie potrzebuję zasiłku na bieżące wydatki. Liczyłam, że w 10 lat uzbieram te 60 tys. zł kapitału dla obojga dzieci plus odsetki. Okazuje się to wcale nie takie pewne - mówi pani Marta, która skorzystała z programu Rodzina 500+.
Rozmówczyni przesłała nam kopię urzędowej decyzji o przyznaniu zasiłku. A w niej zapis, który każdy bank ukryłby drobnym druczkiem lub pod gwiazdką. "Świadczenie przyznane jest na czas od kwietnia 2016 do września 2017 roku". Co później? Na to pytanie nie są wstanie odpowiedzieć urzędnicy samorządów, które dziś wypłacają pieniądze.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej dość ogólnikowo tłumaczy, że nie ma powodów do niepokoju. Data wynika z tego, iż później program przyjmie już docelową formę. W przyszłym roku świadczenia będą wypłacane przez 12 miesięcy - od 1 października do 30 września roku następnego. Wnioski trzeba będzie składać co roku i każdorazowo urzędnicy będą analizować sytuację rodzin i podejmować decyzję o przyznaniu 500-złotowego dodatku.
"Organ wydający świadczenie musi więc co roku dokonać analizy złożonego przez rodziców i opiekunów wniosku o przyznanie świadczenia wychowawczego i na tej podstawie wydać decyzję o przyznaniu bądź odmowie przyznania prawa do zasiłku" - czytamy w odpowiedzi ministerstwa.
Wygląda jednak na to, że rząd przygotował sobie furtkę, aby w przyszłości móc zmieniać zasady gry. Z puntu widzenia rodziny bezpieczniej jest nie wiązać dochodu 500+ na przykład z kredytem bankowym na powiększenie mieszkania, albo produktami długoterminowego oszczędzania, co proponują już banki. Bo będzie kłopot w sytuacji, kiedy za rok np. bogatsi Kowalscy stracą dodatek, a zobowiązania pozostaną.
Obligacje zamiast gotówki?
Rząd mógłby wprowadzić dodatkowe kryterium dochodowe ograniczając wypłaty dobrze zarabiającym albo zmienić formę wypłaty zasiłku. Takich planów oficjalnie nie ma, ale pojawiły się już komentarze, że 500 złotych na dziecko mogłoby być wypłacane w postaci bonów, obligacji skarbu państwa. Taki pomysł rzuciła przecież Małgorzata Zaleska, prezes Giełdy Papierów Wartościowych.
Jednocześnie Ministerstwo Finansów, zapowiedziało przygotowanie oferty dedykowanych rodzicom obligacji. Według propozycji szefowej giełdy 100 złotych mogłoby być wypłacane w papierach wartościowych, a nie w gotówce.
W tym kontekście powracają pytania o finansowanie najważniejszego z rządowych programów "dla wyborców". W 2016 roku wypłaty pochłoną 17 mld złotych, w kolejnym roku przeszło 21 mld, bo program będzie trwał przez okrągły rok, a nie jak teraz od 1 kwietnia. Rząd planował sfinansować zasiłki między innymi z dodatkowych podatków: bankowego oraz od hipermarketów.
Aby dać, trzeba najpierw mieć
Pierwszy udało się wprowadzić, choć kilka banków znalazło furtkę, aby go nie płacić. Nad drugim wciąż trwają dyskusje z branżą handlową. To wszystko jednak za mało by sfinansować zasiłki należne 2,5 milionom rodziców i ich pociechom. Ta kwota to oprócz dotacji dla ZUS i emerytur jeden z największych wydatków państwa.
Eksperci wypominają, że najwięcej miliardów wpływów finansowych miało pochodzić z uszczelnienia systemu podatkowego - walce z oszustwami podatkowymi i ucieczką kapitału do rajów podatkowych. Jednak w tej dziedzinie Paweł Szałamacha, minister finansów, nie ma jeszcze sukcesów. Nieoficjalnie mówi się, że w razie kłopotów budżetowych rząd PiS mógłby sięgnąć po pieniądze z OFE jak Rostowski i Tusk. Tyle że już całkiem dobijając fundusze. Jak wynika z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej", rządowy pomysł miałby polegać na stworzeniu jednego dużego funduszu emerytalnego, do którego wrzucono by aktywa wszystkich 12 OFE. Ich łączna wartość przekracza obecnie 140 mld zł.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
Reklama.
Stanisław Szwed, wiceminister Pracy i Polityki Społecznej
W ustawie mamy zapisane, że pierwszy jej przegląd będzie do końca września przyszłego roku i to jest ten moment, gdzie będziemy chcieli odnieść się do różnych postulatów, bo to też jest jeden z takich postulatów. Ewentualne jakieś korekty będą po wrześniu 2017 roku
dr Karol Klimczak, ekonomista Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie
Program 500+ został wprowadzony szybko i dość prowizorycznie. Faktycznie rząd nie zdążył przygotować dobrze strony dochodowej programu. Budżet państwa ma jednak to do siebie, że poszczególnym przychodom np. z podatków, z prywatyzacji, dywidend spółek skarbu państwa nie są przypisane cele wydatkowania. W dużym uproszczeniu, nie ma więc nigdzie zapisane, że jeśli zabraknie wpływów to nie starczy na dzieci. Za każdym razem deficyt budżetowy pokrywany jest poprzez powiększanie długu państwa.