Fot. 123rf / Andrey Kiselev

Wyprostowana jak struna, stukając niebotycznie wysokimi obcasami przemierza kolejne filmowe sceny, gotowa lodowatym spojrzeniem zmrozić każdego, kto miałby czelność wydać z siebie choćby pół słowa sprzeciwu – każdy fan „House of Cards” doskonale wie o kim mowa. Ale nawet ci, którzy serialu nie śledzą, rozpoznają Claire Underwood, bezwzględną żonę Franka, która do spółki z mężem, trzęsie polityczną telewizyjną rzeczywistością. Co do równego ekranowego statusu postaci granych przez Robin Wright i Kevina Sapcey'a wątpliwości nikt mieć nie może, a ryzykując stwierdzenie, że w rankingach popularności to Wright wysuwa się na prowadzenie, raczej niewiele się pomylimy. Równość w filmowym świecie nijak ma się jednak do rzeczywistości.

REKLAMA
– Sprawdzałam statystyki serialu. Przez pewien czas Claire była bardziej popularna niż Frank. Postanowiłam użyć tego argumentu w negocjacjach z producentami. Powiedziałam: „Albo zapłacicie mi tyle samo [co Kevinowi Spacey'owi – red.], albo idę z tym do prasy – tak o swojej walce z płacowymi nierównościami w przemyśle filmowym Robin Wright mówiła podczas nowojorskiej gali Rockefeller Foundation. To, że aktorka grająca kluczową dla serialu postać, a przy tym, podobnie jak Spacey, reżyserująca niektóre odcinki, chce zarabiać tyle samo, co mężczyzna nie jest niczym dziwnym. Dziwne jest to, że hollywoodzcy bossowie na jej żądania przystali.
Bo finansowy sufit, wiszący nad głowami aktywnych zawodowo kobiet, jak byśmy go nie nazwali – szklany, czy w odniesieniu do filmowego światka – celuloidowy, pęka bardzo powoli. Statystyki są bezlitosne – w XXI wieku nadal trzeba być mężczyzną, aby mieć pewność, że płaca będzie w pełni odzwierciedlać wkład wykonanej na danym stanowisku pracy.
Współczesny szklany sufit – współczesne niewolnictwo?
– Pojęcie szklanego sufitu powstało na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Jest ono metaforą dla trudno dostrzegalnych, nieformalnych barier utrudniających kobietom awans na wyższe stanowiska w biznesie, polityce, otrzymania wzrostu wynagrodzenia, czy możliwości rozwoju zawodowego, pomimo posiadania odpowiednich kwalifikacji i efektywnej pracy – tłumaczy Sylwia Łagowska, Dyrektor Biura Wynagrodzeń i Świadczeń Dodatkowych w Provident Polska.
Hollywood ma swoje określenie na „trudno dostrzegalne bariery utrudniające awans” i brzmi ono: „współczesne niewolnictwo”. Takich słów odnośnie przepaści, pomiędzy wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn użyła inna amerykańska aktorka – Michelle Rodriguez. - Zarabiam znacznie mniej, niż moi koledzy. Żyjemy w społeczeństwie patriarchalnym, takie są fakty. To tak jak z niewolnikami – po prostu miałeś pecha. Pewnie, że wołałabym urodzić się w innych okolicznościach, ale jest, jak jest – konkludowała Rodriguez.
W Europie, dzięki staraniom instytucji – zarówno unijnych, jak i państwowych, a także samych pracodawców, sytuacja nie jest aż tak dramatyczna, przynajmniej w skali ogólnej. - O zjawisku szklanego sufitu wiele się mówi w Europie. Doprowadzenie do równości w wynagradzaniu kobiet i mężczyzn to priorytet wskazany w wielu obszarach polityki UE. Dziś przypadki dyskryminacji w ustalaniu płac dla kobiet i mężczyzn nie są tak rażące jak kiedyś – przekonuje Sylwia Łagowska.
Sylwia Łagowska
Dyrektor Biura Wynagrodzeń i Świadczeń Dodatkowych Provident Polska

Odnoszę wrażenie, że szklany sufit powoli zaczyna pękać, ale do idealnej równowagi jeszcze daleko. Wciąż istnieją wyraźne różnice między średnią płacą przedstawicieli obu płci. Z danych publikowanych przez Eurostat (dane z 2013 roku) wynika, że w Polsce kobiety zarabiają średnio 6,4% mniej niż mężczyźni. To wciąż niepokojący wynik, ale jednocześnie spory postęp w porównaniu z 2008 rokiem, gdy różnica ta wynosiła 11,4%. Spośród 28 państw unijnych Polska jest pod tym względem na 3. miejscu, po Słowenii i Malcie. Średnia dla całej Unii Europejskiej oscyluje wokół zarobków kobiet o 16% mniejszych niż mężczyzn.

#EqualPayDay – zmiana nie przyjdzie sama
Sześć procent w porównaniu do szesnastu może napawać optymizmem. Z drugiej strony, odpowiedź na pytanie czy taka różnica w ogóle ma rację bytu chyba nie wymaga odpowiedzi. Fakt jest jednak faktem i takim pozostanie, dopóki ktoś nie zmieni go w fikcję. Amerykanki takie działania prowadzą w ramach #EqualPayDay. Przypadający na kwiecień „Dzień Równej Płacy” to okazja do otwartej dyskusji o problemie. W tym roku głos w sprawie zabrała między innymi, Hilary Clinton.
#EqualPayDay to również pretekst do walki ze stereotypami. Jednym z nich, zdaniem Sylwii Łagowskiej jest opinia, że kobiety zarabiają mniej z powodu zakorzenionych w świadomości stereotypów: - Kobiety się nie doceniają, nie starają się wystarczająco, są za mało asertywne lub za mało stanowcze – to mit. Problem jest dużo bardziej złożony. Ogromne znaczenie mają tu uwarunkowania społeczne i kulturowe. To, jak otoczenie postrzega rolę kobiety oraz jakie cechy, kompetencje przypisujemy liderom. Dlatego tak istotne jest uświadamianie kobietom i mężczyznom, na czym polegają uprzedzenia płciowe – przekonuje Łagowska.
Uprzedzenia panujące w miejscach pracy to jeden problem. Nie mniej istotną przeszkodą jest jednak przekonanie, że funkcje przywódcze należy sprawować według sprawdzonego od dziesiątków lat, modelu – męskiego. Nasz początkowy filmowy przykład jest w pewnym sensie dowodem na istnienie tego problemu – Claire Underwood jest, owszem, dużo bardziej dystyngowana i stylowa niż Frank, ale jeśli chodzi o cechy przywódcze, posiada ten sam co on, bazujący w znacznym stopniu na przemocowości, zestaw.
Sylwia Łagowska przekonuje, że kobiety powinny wydeptywać własną, osobną, ścieżkę do równości: - Przedsiębiorstwa powinny tworzyć atmosferę sprzyjającą motywacji kobiet do pełnienia ważniejszych ról, dostrzegania i doceniania tego, że mogą być skutecznymi przywódcami i realizować ambitne cele za pomocą innych postaw i kompetencji, niż te do których się przyzwyczailiśmy – podsumowuje Sylwia Łagowska. Od Claire Underwood pożyczajmy więc sukienki, od Robin Wright – siłę, aby upominać się o swoje. Bezwzględność i wyrachowanie zostawmy serialowym bohaterom.

Artykuł powstał we współpracy z Provident Polska.