Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Reklama.
Problemy psychiczne swoich politycznych przeciwników prezes PiS analizował podczas XI zjazdu Klubów Gazety Polskiej. – Dzisiaj okazuje się, że jest zagrożenie dyktaturą, że jest dyktatura . Ale padają słowa, które wskazują już na jakieś poważne zaburzenia. Jesteśmy porównywani do faszystów. Ja, skromny człowiek, do Hitlera, Lenina, Stalina.(..) Jestem porównywany z tymi wszystkimi potworami, ludobójcami. Mamy tu do czynienia z czymś, co pewien psychiatra świetnie opisał: indukowany obłęd – dowiedzieli się słuchacze z wystąpienia Kaczyńskiego.
Z kim dzielisz urojenia?
Jeżeli w tym momencie poczuliście wątpliwości co do własnego zdrowia i zaczęliście zastanawiać się nad wizytą u specjalisty postanowiliśmy sprawdzić czym objawia się stan opisany przez prezesa Kaczyńskiego. Termin nie powstał w biurze PiS. Chociaż dotyczy rzadkiej przypadłości, to jest znany lekarzom. Choroba znana jest także jako paranoja indukowana, paranoja udzielona i obłęd udzielony.
– To złożone zjawisko. O takim stanie mówimy, kiedy urojenia osoby o silnym charakterze są przejmowane przez słabsze osoby. Najczęściej są to osoby, które mają predyspozycje do ulegania wpływom, na przykład poszukują charyzmatycznego towarzystwa. Objawy zazwyczaj ustępują, kiedy cierpiące na ten rodzaj zaburzeń osoby zostaną rozdzielone. Według badań zdarza się, że obłęd udzielony towarzyszy przeżyciom o charakterze religijnym i mistycznym – opisuje Dorota Minta, psycholog kliniczny.
Chorzy psychicznie nie są źli. Nie stygmatyzujmy ich!
Obłęd udzielony rozwija się przede wszystkim w sytuacji, kiedy zapadające na niego osoby przebywają przez jakiś czas w izolacji, bez kontaktu z innymi ludźmi. W niemal wszystkich znanych przypadkach między tymi osobami istniała bardzo bliska więź. Często dotyczyło to najbliższej rodziny: rodzeństwa, rodziców i dzieci czy małżeństw. W jaki sposób to poważne i skomplikowane zjawisko łączy się z opiniami przeciwników rządzącej partii? Tego niestety w wystąpieniu prezesa nie wyjaśniono.
– Niezależnie od poglądów politycznych, oburza mnie stosowanie nazw zaburzeń w ten sposób. To naznaczanie osób, które rzeczywiście są chore. Stosując takie porównania buduje się obraz choroby, jako czegoś złego, a przecież chodzi o zwykłych ludzi, którzy potrzebują pomocy – dodaje Dorota Minta.

Napisz do autora: mateusz.albin@natemat.pl