
Kilka tygodni temu Tomasz Zimoch udzielił „Dziennikowi Gazecie Prawnej” wywiadu, w którym odniósł się do "dobrej zmiany" po dojściu do władzy PiS. Za karę zarząd Polskiego Radia odebrał mu akredytację na Euro 2016. Echa wypowiedzi popularnego komentatora nie milkną do dziś.
REKLAMA
Jak się okazało, dziennikarz rozwiązał umowę o pracę z PR, a Euro będzie komentował na antenie TVN 24 - choć to nie znaczy, że został tam zatrudniony na stałe. Ale finał tej sprawy jest odległy i wygląda na to, że Zimoch z Polskim Radiem jeszcze długo się nie pożegna.
W czwartek zarząd Polskiego Radia poinformował, że będzie domagał się odszkodowania i zadośćuczynienia od Zimocha. Powodem ma być rozwiązanie przez niego umowy bez uzasadnienia, oraz szykanowanie i naruszenie dobrego imienia i wizerunku firmy. Jak zauważa Tomasz Zimoch, spór ten nie powinien być prowadzony za pośrednictwem mediów, jednak jeśli tak się stało, czuje się w obowiązku wyjaśnić tę sytuację swoim sympatykom.
Dziennikarz poinformował na Facebooku, że rozwiązał umowę o pracę z winy pracodawcy, ponieważ został przez niego źle potraktowany. Przyznał, że nie boi się zmierzyć z zarządem radia w sądzie. – Wierzę w polski wymiar sprawiedliwości. Przy czym będzie to walka z zarządem Polskiego Radia. Z Polskim Radiem mam nadzieję, walczyć nigdy nie będę. I wierzę, że ludzie tworzący tę instytucję są ze mną, nawet jeśli boją się dać temu – tłumaczy Tomasz Zimoch.
Dziennikarz w wywiadzie udzielonym „Dziennikowi Gazecie Prawnej” krytykował rządy PiS, a to nie spodobało się władzom stacji. Uznały, że dziennikarz naruszył etykę zawodową tymi słowami: „Jest gorzej niż w stanie wojennym, gorzej niż za komuny”. Jak można przeczytać w oficjalnym komunikacie Polskiego Radia, Zimoch "szkalował dobre imię nadawcy i chciał sprowokować wojnę".
źródło: Wirtualne Media
