Omar Mateen, który zabił w Orlando 50 osób, urodził się w USA, ale jego ojciec przyjechał z Afganistanu. Seddique Mir Mateen jest w absolutnym szoku, w wywiadach telewizyjnych przeprasza za syna, wspiera rodziny ofiar, powtarza, że nie miał najmniejszego pojęcia, co Omar planuje. Orlando wpasowuje się tu w pewien wzorzec, który można połączyć z ostatnimi zamachami w Europie. Za zamachem stoi drugie pokolenie imigrantów. Tu urodzone, tu wychowane i wykształcone. Na własnej ziemi wyhodowane na terrorystów.
Ostatnich głośnych zamachów nie dokonali terroryści, którzy przybyli z Syrii, czy Iraku. Dokonali ich obywatele USA, Belgii, Francji, Szwecji, Wielkiej Brytanii... Nie muzułmańscy imigranci, ale ich potomkowie. Młodzi ludzie, którzy mieli czas i wszelkie możliwości, by ich życie stało się lepsze niż rodziców. A jednak z tego nie skorzystali, wciąż tkwiąc głęboko w korzeniach swoich ojczystych krajów.
Kiedyś atakowali cudzoziemcy
W Ameryce już podniosły się głosy, że właśnie tacy ekstremiści stanowią dziś największe zagrożenie. "Ilu ich jeszcze jest w naszym kraju?" – padają pytania.
CNN donosi, że w ostatniej dekadzie to oni, wyhodowani w Ameryce zamachowcy, odpowiadają za ataki w tym kraju. Dla wielu Amerykanów to szok. Dlaczego? "Zamachu 11 września dokonało 19 arabskich terrorystów urodzonych za granicą i wielu Amerykanów uważa dziś, że zamachów dokonują cudzoziemcy, a nie obywatele USA. Ale Omar Mateen był Amerykaninem" – odpowiada CNN. Po zamachach w Paryżu i Brukseli, w Europie szok był zresztą podobny. Zamachów dokonali potomkowie tych, których przyjęto tutaj w gościnę.
• 2015 – Rizwan Farook zabija w San Bernardino w Kalifornii 14 osób. Urodził się w Chicago, rodzina pochodzi z Pakistanu
• 2015 – strzelanina w Chattanooga, USA, ginie 6 osób. Sprawca, Muhammad Youssef Abdulazeez pochodzi z Kuwejtu
• 2015, listopad – Paryż i Saint Denis – zginęło 137 osób. Za zamachami stał m.in. Abdelhamid Abaaoud, urodzony w Belgii, marokańskiego pochodzenia.
• 2016, marzec – Bruksela zginęły 32 osoby. Za zamachami stali bracia, Khalid i Ibrahim El Bakraou, urodzeni w Brukseli, marokańskiego pochodzenia.
– Bardzo często pierwsze pokolenie, które przybywa do Europy czy USA, ucieka przed wojną. I liczy na to, że dzięki temu coś w swoim życiu osiągnie. Jak nie oni, to ich dzieci. Ale dzieci często jednak tego nie osiągają. Mają problem z asymilacją, wykształceniem, pozycją zawodową. I łatwo ulegają radykalizacji – mówi dr Krzysztof Liedel, szef Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.
Ismail Mostefai, jeden z autorów masakry w paryskim Bataclan, był wcześniej wielokrotnie zatrzymywany za drobne kradzieże. Urodził się w Paryżu, rodzina pochodzi z Algierii. Salah Abdeslam, inny oskarżony o zamachy w Paryżu, w którymś momencie został wyrzucony z pracy. Według jednych źródeł, miał mnóstwo nieobecności. Według innych – z powodu drobnych przestępstw, włamań, wyroku sądowego. Urodził się w Brukseli, rodzina pochodziła z Maroka.
Miał najlepsze wykształcenie
Omar Mateen urodził się w Nowym Jorku, najbardziej kosmopolitycznym mieście świata. Dopiero potem rodzina przeniosła się na Florydę. Sądząc po opowieściach zaskoczonego ojca, jego syn nie miał jednak ubogiego, ciężkiego życia, jak, na przykład, muzułmanie z brukselskiej dzielnicy Molenbeek, którą uznano za wylęgarnię terrorystów w Europie.
Tu mogło chodzić o coś zupełnie innego. – W Stanach Zjednoczonych dałem mu najlepsze wykształcenie, jakie mogłem. Omar miał swój dom i swoje życie. Mieszkał oddzielnie, ale miał najlepsze wparcie, jakie rodzice mogą zapewnić dziecku – mówił Fox News.
Kandydat na prezydenta Afganistanu
Seddique Mir Mateen przybył do USA w latach 70., ale tak naprawdę nigdy nie odciął swego syna od Afganistanu. Sam zresztą po uszy zaangażowany był w sprawy ojczyzny i to bardziej niż niejednemu imigrantowi mogłoby się wydawać. Lista jego działalności jest naprawdę długa, mocno pochylił się nad nią m.in. "Washington Post".
Okazuje się, że ojciec terrorysty z Orlando co prawda zajmował się sprzedażą ubezpieczeń na życie, ale przede wszystkim prowadził swój telewizyjny talk show o Afganistanie, nadawany wyłącznie w ojczystym języku, o którym jedni mówili, że jest pro-amerykański, a inni, że pro-talibański. Na YouTube wciąż można znaleźć nagrania sprzed lat. Ale są też świeże, na profilu "Tymczasowego Rządu Afganistanu". Seddique Mir Mateen występuje tu w wojskowym uniformie.
Jak pisze "Washington Post", mężczyzna przedstawiał się jako ważny ekspert albo afgański lider, głosił kontrowersyjne hasła, a w jednym z nagrań odwoływał się do Talibów, "braci bojowników". Z jednego filmiku na kanale Payam-e-Afghan wynika, że jest nawet kandydatem na prezydenta w swojej ojczyźnie. Sam zresztą jeździł do Afganistanu, a w 2014 roku, podczas kampanii wyborczej, zrobił wywiad z obecnym prezydentem Ashrafem Ghanim.
W takim kontekście trudno mówić o pełnej asymilacji. – Bardzo często bywa tak, że w domu imigrantów było wychowanie w duchu ojczystej kultury, wpajanie jej elementów, podtrzymywanie jej. Osoby z takich domów łatwiej ulegają radykalizacji – mówi Krzysztof Liedel.
Trudno ocenić, jak było w domu rodzinnym 29-letniego Omara. Na oczach kamer jego ojciec w głowę zachodził, dlaczego syn dokonał takiego czynu. Mówił, że bardzo zdenerwowało go dwóch mężczyzn, którzy całowali się na oczach jego 3-letniego syna i żony. W Afganistanie takie rzeczy są przecież nie do przyjęcia. Ale sam, przepraszając Amerykanów i mówiąc o gejach, używał obraźliwego dla nich słowa.
Coś musiało się zadziać w psychice młodego muzułmanina, gdyż jeden z dawnych kolegów – drag queen – mówił w mediach, że raz czy dwa Omar oglądał drag show, a 10 lat temu nie miał żadnego problemu z LGBT.
Dają sobie prać mózgi
Schemat bardzo często jest podobny, choć według ekspertów nie da się sprofilować jednego typu zamachowca. – Bardzo często taki samotny wilk, solo terrorysta, na co dzień wydaje się normalny. Ale w zaciszu, w domowych pieleszach, w internecie, daje sobie prać mózg. Po drugiej stronie jest przeciwnik, który robi to w planowy, systematyczny, profesjonalny sposób. I samotny wilk działa. Sam, bez kontaktu z organizacją terrorystyczną – mówi Krzysztof Liedel.
Jego zdaniem możemy być pewni, że podobnych ataków będzie więcej. Są łatwiejsze do przeprowadzenia i ISIS doskonale to wykorzystuje prowadząc w sieci nasiloną akcję radykalizacji. Sfrustrowanych z różnych powodów nie brakuje, a asymilacja pozostawia wiele do życzenia. – Państwo Islamskie już od miesięcy przyjmuje taką taktykę. Po 11 września dość skomplikowane jest przeprowadzenie spektakularnego ataku. A takie mniejsze, pojedyncze, przeprowadzane przez samotne wilki, przynoszą ten sam efekt psychologiczny – mówi. Strach.