"Zdobędziemy Warszawę, choć inaczej niż kiedyś, bo za pomocą piłki. (...) A wy znów powiecie, że to przez Stalina" - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Newsweek" Fiodor Bondarczuk, znany rosyjski reżyser i aktor.
Mecz Polska - Rosja już we wtorek, a im bliżej do pierwszego gwizdka, tym więcej emocji, nie tylko tych sportowych. Najnowszy "Newsweek" na okładce anonsuje polsko-rosyjski pojedynek, jako powtórkę z Bitwy Warszawskiej, a w środku numeru publikuje wywiad z Fiodorem Bondarczukiem, rosyjskim reżyserem i aktorem.
Bondarczuk dziwi się, że tyle emocji wywołuje planowany marsz rosyjskich kibiców tuż przed meczem z Polską. "Czerwona gwiazda oraz sierp i młot to część naszej tradycji. Były w tej historii ból i krew, ale była też chwała, wielka radość i duma, nawet radość" - mówi. Jego zdaniem różnice w ocenie historii i symboli musimy zostawić na boku, a powinniśmy skupić się jedynie na wydarzeniach boiskowych. "Skupmy się na meczu, na udowodnieniu, kto jest lepszy, a nie plugawieniu świętych dla każdego narodu symboli. Czemu piłkarze i kibice mieliby cierpieć, bo z takich czy innych przyczyn ich przodkowie na siebie napadali" - pyta Bondarczuk.
Rosyjski reżyser mówi też, że nie wstydzi się swojego poparcia dla Władimira Putina i to dzięki obecnemu prezydentowi reprezentacja Rosji ma szanse na zwycięstwo. - (...) Widzę, że tak jak odradza się rosyjskie kino, tak rośnie cały kraj. Podobnie jest z reprezentacją piłkarską. Wygramy właśnie dzięki Putinowi - stwierdza.
Mijają wieki, a Rosjanie i Polacy ciągle gryzą się o nieistotne sprawy. Teraz o mecz. Zdobędziemy Warszawę, choć inaczej niż kiedyś, bo za pomocą piłki. Wygramy, a wy znów powiecie, że to przez Stalina.