Jajka od wieków działają na wyobraźnię równie silnie, co na nasze podniebienia. Mistrz horroru, Alfred Hitchcock twierdził, że nie ma bardziej przerażającej rzeczy niż jajo i zarzekał się, że nigdy nie miał żadnego w ustach. Starożytni Egipcjanie zdobili je wzorem skarabeusza i umieszczali w grobowcach, a Haruki Murakami porównał walkę człowieka z życiem do starcia skorupki ze ścianą. Uchylamy rąbka zaklętej w nich tajemnicy, w opowieści o jajkach z marketów i tych z kart historii.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Z tego tekstu dowiesz się o :
1) Historii pisanek: z pogańskiej tradycji w wielkanocny zwyczaj
2) Peterze Carlu Fabergé i carskich jajach Romanowów
3) Co z tym cholesterolem?
4) Czy wolny wybieg jest rzeczywiście lepszy od chowu ściółkowego?
5) Gdzie w Warszawie można (legalnie) kupić stuletnie chińskie jajo
Bodajże pierwsza w historii dziennikarka kulinarna z prawdziwego zdarzenia, Mary Frances Kennedy Fisher, powiedziała kiedyś, że nie ma chyba na świecie bardziej prywatnej rzeczy niż jajko w skorupce. Jak się okazuje i z tego rozbitego na patelni można wyciągnąć całkiem dużo wniosków. W komedii romantycznej „Uciekająca panna młoda” do miasteczka na amerykańskiej prowincji przyjeżdża nowojorski dziennikarz (Richard Gere). Pragnie opisać zasłyszaną historię lokalnej piękności (Julia Roberts). Dziewczyna, mimo że była już kilkukrotnie zaręczona, nie została mężatką, ponieważ za każdym razem uciekała ze ślubnego kobierca.
W jednej ze scen dziennikarz przygotowuje niedoszłej pannie młodej śniadanie i pyta, jakie jajka lubi najbardziej. Julia nie wie. W każdym związku robiła je wedle upodobań swojego aktualnego chłopaka. Sposób podawania jajek w filmie staje się metaforą. Dopiero kiedy Julia znajduje mężczyznę, przy którym może być sobą, odnajduje ulubiony smak. Ulubionym śniadaniem bohaterki zostały jajka po benedyktyńsku – gotowane we wrzątku z dodatkiem octu i soli, tak, żeby żółtko zamknięte w białku nie zdążyło się w pełni ściąć.
Z jaja powstałeś, w jajo się obrócisz
Magiczne znaczenie przypisywane jajkom nie wykluło się jednak w głowach hollywoodzkich scenarzystów, a towarzyszyło ludzkości właściwie od zarania dziejów. Babilończycy i Celtowie wierzyli w narodziny wszechświata z wielkiego jaja. Z kolei dla Greków, świat nie tyle z niego powstał, co miał jego kształt (ze skorupką jako nieboskłonem). Według mitologii to z jajka miała wykluć się Helena Trojańska – Zeus, żeby uwieść jej matkę przybrał postać łabędzia. U Słowian jajo było nie tyle częścią kosmogonii, co symbolem sił przyrody. Z jednej strony kojarzone ze Słońcem, odgrywało rolę w kultach solarnych, z drugiej była mu przypisywana życiodajna moc. Stąd wziął się zwyczaj turlania jajek po ciele chorych osób, a nawet zwierząt, praktykowanych na niektórych polskich wsiach jeszcze w progu XX wieku.
Wielkanocny zwyczaj malowania jajek został zaadaptowany przez kościół bezpośrednio z tradycji pogańskiej, przede wszystkim z kilkudniowego święta Jare Gody obchodzonego tuż po równonocy wiosennej. Malowano wówczas jajka, co miało zapewnić gospodarstwu obfite plony. Zdobienia nadawały im charakter sakralny. Jajka ze zwykłego pożywienia stawały się elementem sacrum, podobnie jak bogato zdobiona nawa kościoła.
Także z obchodów tego święta wziął się zwyczaj polewania wodą w poniedziałek wielkanocny. Zgodnie z tradycją przemoczone dziewczęta ofiarowały swoim oprawcom pisanki. W tej wymianie symbolami życia nietrudno dopatrzeć się podtekstu seksualnego nawet, jeśli nie dysponuje się szczególnie wybujałą wyobraźnią.
W Polsce jajka zdobiło się najczęściej woskiem, a następnie gotowało w łupinach cebuli, żeby nadać skorupce złotobrązowy kolor. W tradycji prawosławnej kolorem obowiązującym na pisankach była czerwień, mająca symbolizować zwycięstwo nad śmiercią. Karminowo przyozdobione jajka ofiarowywało się bliskim osobom. To właśnie ten popularny w Rosji zwyczaj doprowadził do powstania słynnych carskich jaj, arcydzieł sztuki złotniczej. Dziś wyroby z pracowni Fabergé'a są nie tylko muzealnymi eksponatami wartymi bajońskie sumy (jak do tej pory najdroższe z nich zostało sprzedane za bagatela 30 mln dolarów), ale też symbolem dekadenckiego rozpasania rosyjskich carów w przededniu rewolucji.
Kobiety cara i jajko niespodzianka
Pierwsze jajko powstało na zamówienie Aleksandra III Romanowa w 1885 roku. Car nakazał nadwornemu jubilerowi wykonać je jako prezent z okazji Wielkanocy dla swojej małżonki Marii. Duńska księżniczka znana była z zamiłowania do luksusu, któremu hołdował car, obdarowując ją tyle zbytkownymi, co wymyślnymi prezentami. Zaskoczenie kobiety, która ma wszystko stanowiło dla Peter Carl Fabergé wyjątkowo trudne zadanie. Jubiler przekornie postawił na prostotę. Pierwsze jajo nie zapowiadało przepychu przyszłych 71 – zostało pokryte warstwą białej emalii, tak, że z zewnątrz do złudzenia przypominało prawdziwe. Po otwarciu oczom ukazywało się żółtko z matowego złota, w którym była umieszczona miniaturowa kura. To nie koniec niespodzianek, bowiem wnętrze szczerozłotego ptaka skrywało maleńką koronę.
Na odwieczne pytanie „Co było pierwsze, kura czy jajko?” złotnik zdawał się podsuwać odpowiedź „władza cara”. Od tej pory władca co roku zamawiał w pracowni złotniczej jajko dla żony. Po jego śmierci zwyczaj kultywował ostatni monarcha dynastii, Mikołaj II, który od przejęcia władzy w 1895 roku zamawiał po dwa drogocenne jajka – jedno dla swojej matki, Marii, drugie dla żony – Aleksandry Fiodorownej.
Złotnik miał za zadanie za każdym razem zaskoczyć panie zawartością drogocennych pisanek, która do momentu otwarcia była znana tylko jemu. Dwór wstrzymał się ze swoją nowo ustanowioną tradycją jedynie na dwa lata, kiedy trwała wojna z Japonią, regularnie pustosząca skarbiec.
Ostatnie dwa zamówienia nigdy nie dotarły do rąk rodziny królewskiej. Jedno z nich to tzw. brzozowe jajko, jedyne w którym użyto organicznego materiału. W środku znajduje się miniaturowy słoń, jak na ironię, amulet pomyślności. Jajko zostało dokończone i trafiło do rezydencji jednego z krewnych cara, zaadresowane do „Pana Romanowa”, a nie „Cara Rosji”, jednak nikt nie zdążył go już odebrać. Drugie jajo z 1917 roku, na którym został odwzorowany pechowy układ gwiazd w dniu narodzin carewicza Aleksego nigdy nie zostało dokończone.
Wspomnienia po tych schyłkowych cackach pobrzmiewają do dziś w popkulturze – w filmie rysunkowym „Anastasia” główna bohaterka, której głosu udzieliła Meg Ryan, ma pozytywkę w kształcie jajka, motyw carskich jaj pojawia się też w serii o przygodach Jamesa Bonda. Przede wszystkim z XIX-wiecznego konceptu skorzystała włoska firma Ferrerro wprowadzając w latach 70. do sprzedaży swoją kultową Kinder Niespodziankę.
Co z tym cholesterolem?
Zejdźmy jednak na chwilę na ziemię z krainy magicznych jaj z egipskich grobowców, szczerego złota i rzymskich uczt. Z jajkami, które kupujemy w marketach też wiąże się sporo legend, nawet jeśli nie zdobimy ich już woskiem w intencji pomyślnych zbiorów i nie zanosimy na groby bliskich. Podstawowym mitem współczesności, najpewniej znanym powszechniej niż ten o Ledzie zapłodnionej przez łabędzia, jest przekonanie, że jajka są niezdrowe ze względu na wysoką zawartość cholesterolu.
Pomijając fakt, że stanowi on zaledwie 0,03% ich objętości, poziom cholesterolu to kwestia naszych indywidualnych uwarunkowań, a nie diety. Ten zawarty w pokarmach ma, wbrew temu, co można usłyszeć w reklamach margaryn i olejów spożywczych, bardzo ograniczone możliwości odkładanie się w układzie krwionośnym. Cholesterol jest produkowany przez wątrobę, a przyjmowanie go zewnętrznie może wręcz ograniczyć jego szkodliwą nadprodukcję.
Jajka nie tylko nie są szkodliwe, ale też są jednym z najbogatszych w komplet aminokwasów i witamin pokarmów, jakie możemy przyjąć w tak małej objętości i kaloryczności (średnie jajko waży około 60 g i ma 75 kalorii). Nośnikiem wartości odżywczych, a w wypadku złego żywienia kur także zanieczyszczeń, jest bogate w tłuszcz żółtko. To po jego nietrzymaniu kształtu i rozlewaniu się, możemy poznać nieświeże, co nie znaczy, że niezdatne do spożycia jaja (można je jeść nawet do 3 tygodni, jeśli były trzymane w temperaturze pokojowej i do półtora miesiąca przy przechowywaniu w lodówce).
Proste jak 1, 2, 3 i ABC
Każdemu, kto czasem robi zakupy przyda się szybkie szkolenie w zakresie czytania oznaczeń jajek, które są zresztą najstaranniej i najczytelniej opisanym produktem odzwierzęcym. Rosnące cyfry oznaczają spadek kurzych praw i wolności, tak więc 0 to chów ekologiczny, 1 to wolny wybieg, 2 – chów ściółkowy, a 3 chów klatkowy o pijarze czarnym jak noc. Ceny rzecz jasna maleją wraz z cyfrą
Jaja ekologiczne są oczywiście najlepsze, głównie dlatego, że to, co zjada kura jest precyzyjnie kontrolowane, podobnie jak teren na którym przebywa drób. Z kolei skład jaj z hodowli z wolnego wybiegu, chętnie reklamowany hasłami o szczęśliwych kurach, bywa o wiele bardziej niestabilny niż chów klatkowy i ściółkowy. Kury są zwierzętami wszystkożernymi, a do tego mało wybrednymi (niektórym nie przeszkadza nawet olej silnikowy). Jeśli gospodarstwo znajduje się np. w pobliżu ruchliwej drogi, prawdopodobnie będą zjadały zanieczyszczone pożywienie znalezione na podwórku, czego ślady będzie nosiło potem żółtko. W tym sensie pewniejszymi produktami są jajka od kur, których dieta była kontrolowana przez hodowcę, a więc ściółkowe lub klatkowe.
Pozostaje jeszcze kwestia sumienia. Zgodnie z unijnymi dyrektywami rozmiary klatek dla drobiu został dwa lata temu powiększone, kury nie są więc hodowane w drastycznych warunkach, a przynajmniej nie w Europie. A że nie oglądają słońca i nieba? Ciężko tęsknić za czymś, czego się nie zna, zakładanie mistycznych drgnień ptasiej duszy zdaje się być błędem perspektywy.
Kolejnym symbolem pojawiającym się na opakowaniach są klasy: A extra, A, B i C. Ostatnia to niesortowane jaja sprzedawane na potrzeby przemysłu i dalszego przetwórstwa. A extra to oznaczenie jaj bardzo świeżych, nie starszych niż tydzień, zwykłe A to po prostu jaja świeże (świeże = nieutrwalone). Kategoria B to produkty utrwalane, lub gorszej klasy. Klasa oznacza tu poziom wyschnięcia jajka określany na podstawie przerwy powietrznej między skorupką, a jej zawartością (oczywiście im ta luka jest większa, tym jajko jest starsze).
Ostatnim oznaczeniem, które możemy odnaleźć na pudełkach jest rozmiar – jak w ubraniach – od S (poniżej 53 g) do XL (powyżej 73 g). Nowoczesne mądrości ludowe, głoszące, że duże jajka są wynikiem chemicznych pasz można włożyć częściowo między bajki, ponieważ czynników odpowiadających za ich rozmiary jest o wiele więcej, choćby budowa i rasa kury czy tempo znoszenia jaj.
Liczba historii związanych z jajkami jest tak oszałamiająca, że mogłaby starczyć nie na jeden artykuł, a na cały cykl tekstów, nie zamieniając się przy tym w wyliczankę mitów i przepisów. Kształty i barwy jaj fascynują, a ich smak ma tysiące odsłon – od sfermentowanego stuletniego jaja, tak charakterystycznego dla kuchni azjatyckich, poprzez sos holenderski i bezy aż po smaki takie jak jajecznica z kandyzowaną skórką cytrynową, która była przysmakiem polskiej szlachty. Poszerzać horyzonty w dziedzinie jajek łowcy przygód mogą zacząć np. w podwarszawskiej Wólce Kosowskiej. Za około 20 zł można nabyć tam charakterystyczne dla kuchni chińskiej pídàn, czyli odstraszającą wyglądem i zapachem jajo fermentowane przez około 100 dni.