Przerwa w meczu trwa tylko piętnaście minut. To niewiarygodne ile, rzeczy w tak krótkim czasie się dzieje. Ty też je robisz i bijesz rekordy szybkości. Co najmniej jedną, choć bardziej prawdopodobne, że wszystkie.
„Polska do boju!” albo „Kur.. znowu!”. Jak pokazują badania przeprowadzane przez firmę Brand24 i dom mediowy Intiative, największą aktywność użytkownicy portali społecznościowych wykazują w przerwie i kluczowych momentach meczu. Twój smartfon z pewnością był w pogotowiu. I jako pierwszy, uzupełniłeś swój profil na FB. Krótka radocha plus selfie z oglądania meczu też jest wskazana. Demotywator czy mem to już wyższa sztuka jazdy, ale i na to znalazłeś czas.
2. WALKA O TOALETĘ
Jako pierwszy pobiegłeś do toalety, a siedząc i robiąc siku uzupełniłeś status. Toaleta to stały punkt przerw w kibicowaniu. Na ten moment czeka cała armia pracowników wodociągów i kanalizacji. Doskonale wiedzą, kiedy wypada przerwa, bowiem momentalnie wariują wodomierze. Uzupełnianie statusu połączone z sikaniem to jakieś 5 minut.
3. PRZERWA NA PAPIEROSA
Kolejne strategiczne miejsce w czasie przerwy - balkon. Tutaj kilka machów papierosa w grupce kumpli. Na tę chwilę poświęcasz co najmniej 5 minut. Porządny kibic musi odreagować i podzielić się uwagami ze znajomymi. Jak nie na żywo, to na Facebooku. Ci bardziej zniecierpliwieni sięgają po cienkie „lighty”. Podobno szybciej się spalają. Nie wszystkim wystarcza jednak papieros. Najbardziej rozemocjonowani biegną do szafki po środki uspokajające. Czasem żona życzliwie zrobi melisę.
4. SPRINT PO PIWO
Z reguły okazuje się, że piwo jakimś cudem kończy się w pierwszej połowie meczu. Nie szkodzi, że w lodówce były baterie z „Biedronki”. Wiadomo, najszybszy z kumpli biegnie po piwo. Lepiej ustalić przed meczem, kto będzie biegaczem-zaopatrzeniowcem. Niestety, tu często działa prawo Murphy'ego. Gdy zabrakło piwa, to czipsów też. Tymczasem kumpel ich nie kupił.
5. DOSTAWA JEDZENIA
W takiej chwili rozpaczliwy bieg do kuchni. Trzy minuty do rozpoczęcia meczu. Natomiast w lodówce były jedynie: chleb, ser, keczup, musztarda i zwiędła parówka. Szybki rzut na talerz kromek chleba, następnie ser. Minuta maks. Kolejna porcja tym razem chleb z plastrami parówki i resztką sera. Prawie jak hot-dogi. Z talerzem w dłoni, keczupem pod pachą lecisz na kanapę. Piłkarze wchodzą na boisko, ale ty w tym czasie już zastrzeliłeś kanapki keczupem. Wprawnym ruchem otwierasz jeszcze piwo. Niemal w tej samej chwili gwizdek sędziego obwieszcza drugą połowę meczu.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl