Okazuje się, że w Warszawie problemy z policją można mieć za noszenie opozycyjnych barw...
Okazuje się, że w Warszawie problemy z policją można mieć za noszenie opozycyjnych barw... Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

"Wracającego znad Wisły 20-latka policja zaprosiła do radiowozu za znaczek Razem na plecaku. Tam, w zaciszu, bez świadków, policjant-kozak mówił, że nie lubi lewackich kurew i pedałów. Zapytał, czy młody lubi w dupę i czy bzyka się z pedałem Zandbergiem. Zapytał, czy jest komunistą czy tylko lewacką spierdoliną" - relacjonuje na Facebooku matka chłopaka.

REKLAMA
Wygląda na to, że doczekaliśmy czasów, gdy okazywanie poglądów sprzecznych z tymi głoszonymi przez partię rządzącą może powodować problemy z prawem. Na taką sytuację wskazuje ujawniona w sobotnie popołudnie historia, do której miało dojść w Warszawie. Tak opisuje ją na Facebooku Anna-Maria Siwińska, matka 20-latka, którego stołeczni policjanci wzięli na celownik za to, że nosił znaczek partii Razem.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl