Bogusław Linda dołączył do krytyków rządów Prawa i Sprawiedliwości. – Muszę marudzić, bo to moja ojczyzna – tłumaczy w rozmowie z "Newsweekiem". I choć zaznacza, że politycy go "zniesmaczają", zdecydował się na ostrą recenzję rządów partii Kaczyńskiego.
– Wtedy wróg był jeden. Wydawało nam się, że jeśli zniszczymy, będzie raj. Raju nie ma. A kiedy marudzę o Polsce, mówię głównie o jej przywarach historycznych, które przetrwały w chłopskim głównie społeczeństwie. O mentalności takiej, że jak mi się stodoła spali, to sąsiadowi też się powinna spalić, żeby było po równo. I dlatego każdego, który odniósł jakiś sukces, ściągamy z powrotem do naszego kotła. To jest typowo polskie chrześcijaństwo: w piekle ma być równo! – mówił w rozmowie z "Newsweekiem".
Jeden z najważniejszych aktorów w Polsce odnosi się również do obecnej sytuacji politycznej w naszym kraju. Twierdzi, że "nie da się - co teraz próbuje się robić w nas - stworzyć kraju dla przegranych".
Aktor odniósł się również do hejtu, który nie omija nawet najbardziej zasłużonych aktorów. – Kiedyś mendy nie wychodziły na powierzchnię, teraz klikamy i mamy je pod ręką – skwitował.