Wakacje na Bałkanach, szczególnie w Chorwacji, są tegorocznym hitem. Potwierdzają to biura podróży i dane ze stron, na których można zarezerwować hotele. Przyczyn tego boomu jest wiele – kraje bałkańskie położone są stosunkowo blisko Polski, a mimo że tamtejsze ceny z roku na rok rosną, wciąż nie jest tam drogo.
Po latach wakacji spędzonych w Egipcie, Turcji czy w Tunezji, sytuacja polityczna w tamtych krajach doprowadziła do zmniejszenia liczby turystów, którzy obawiają się ataków terrorystycznych. A Bałkany są bezpieczne. Oto kilka rad– z własnego doświadczenia – jak najprzyjemniej, najtaniej i najwygodniej spędzić urlop w Chorwacji, Czarnogórze, Bośni i Hercegowinie i w Serbii.
Jedzenie w małych budkach ulicznych
W Polsce przyuliczne budki z jedzeniem serwowanym na plastikowych talerzykach nie kojarzą się dobrze. Nie chodzi oczywiście o modne foodtrucki, ale o miejsca, które mieszczą się na prawie każdym dworcu PKS i w swojej ofercie mają hamburgera z mikrofali i zapiekankę z pomarszczonymi pieczarkami. Na Bałkanach na miejsca tego typu warto zwrócić uwagę.
Prawdopodobnie znajdziemy tam panią lub pana, którzy są mistrzami w domowych szaszłykach cevapii i pljeskavicy, czyli aromatycznych kotletach cielęcych, wołowych lub baranich, które serwowane są z cebulą i z domowym ajwarem. Takie danie (dostępne również w prawie każdej restauracji, jednak w wyższej cenie) kosztuje zwykle około 2 euro. Jest pyszne, świeże i przyrządzone z sercem.
Na śniadanie warto wybrać się do najbliższej piekarni, by za kilka złotych najeść się do syta burkiem – ciastem podobnym do francuskiego, z nadzieniem serowym (mowa tu o tradycyjnym twarogu owczym lub z mleka krowiego), z mięsem, ze szpinakiem albo z jabłkami. Burek może zastąpić obiad, jest ogromy, sycący, tłusty i pyszny – a przez lokalsów kupowany jest tak często, że niemal pewne jest to, że otrzymamy ciasto prosto z pieca.
Kempingi pozornie tanie
To dotyczy głównie nadmorskich kurortów, w których kempingi nie są nastawione na turystów dysponujących niższym budżetem, ale na tych, którzy chcą mieć dosłownie dwa kroki na strzeżoną plażę. Na przykład w chorwackim Szibenik – pięknej, znanej fanom serialu „Gra o Tron” miejscowości na północy kraju.
Z pierwszych ustaleń z personelem kempingu może wynikać, że opłata na przykład za jeden samochód, trzy namioty i sześć osób będzie wynosiła około 60 euro – nie jest to mało, ale bez tragedii. Potem okazuje się, że kemping zapełniony jest austriacką klasą średnią, a na jego terenie znajduje się restauracja z muzyką na żywo, w której ceny przebijają włoskie czy francuskie. Toalety – marmurowe, z pozłacanymi lustrami.
Przy wymeldowywaniu często okazuje się, że obsługa zapomniała wspomnieć, że 60 euro to „baza”, a całość kosztuje 120 euro. Mądry Polak po szkodzie – dlatego przed podjęciem decyzji o rozbiciu namiotu na polu namiotowym na Bałkanach najlepszym, co możemy zrobić, to rozliczyć się na samym początku albo poprosić obsługę o wypisanie ceny na kartce i przybicie kempingowej pieczątki, która przy rozliczaniu będzie gwarantem tego, że obejdzie się bez niespodzianek.
Sprytni naciągacze
Ta rada dotyczy miejsc najbardziej turystycznych, takich jak na przykład Mostar, Sarajewo, Dubrownik i Split. Niemal w każdym mieście są płatne parkingi – godzina postoju kosztuje od kilku do kilkunastu złotych. Są wygodne, ale często przepełnione. Szukając darmowego miejsca parkingowego albo takiego, które jest najbliżej atrakcji turystycznych – nie dajmy się naciągnąć. W wielu miejscach mogą nas złapać parkingowi cwaniacy, którzy zaoferują nam świetne miejsce, postraszą miejscowymi złodziejami, obiecają, że przez cały dzień będą pilnowali naszego pojazdu, po czym wymuszą 15 euro. I tyle ich widzieli.
Po powrocie na „prywatny” parking okazuje się, że jest to miejsce ogólnodostępne i nikt nie pilnuje naszego auta. Poza tym, kradzieże i rozboje nie zdarzają się tam częściej niż w Polsce. Pilnować się trzeba również w niektórych restauracjach, gdzie rachunek o wysokości 4 euro może urosnąć do 10 – ponieważ okazuje się, że pieczywo i woda, które wszędzie są darmowe – w tym miejscu są płatne.
Sprawdź, dokąd jedziesz
Zdarza się tak, że jakaś miejscowa miła dusza, która chce dobrze, doradzi podróż do mało znanej miejscowości. Nie należy jednak ślepo ufać zapewnieniom, że jest to najlepsze, co możemy zrobić. Przed wyjazdem powinniśmy zrobić mały research. To, że odległość nie jest duża nie odznacza, że przez lokalne, górskie, dziurawe i kręte drogi podróż nie zajmie nam całego dnia.
Może się również okazać, że "wspaniałe miasto", nie przypadnie nam do gustu. Przykład – czarnogórski Žabljak – do którego dojazd jest bardzo trudny, temperatura latem jest nieprzyjemnie niska, a miasto wygląda jak kielecka wioska. Fakt faktem – przyroda w okolicy miasta jest przepiękna – z kanionem i Czarnym Jeziorem, jednak poczucie straconego dnia może przyćmić wszystkie cuda przyrody.
Uwaga na pizzę!
Ta porada będzie krótka – w Czarnogórze i w Bośni popularnym fast foodem są ogromne kawałki pizzy – za około 1,5 euro. Dla smakoszy mogą być jednak sporym wyzwaniem – szynka, którą obiecują mistrzowie lokalnej pizzerii okazuje się być grubym plastrem mortadeli, sos pomidorowy słabej jakości keczupem, a wszystko zalane jest tanim serem. Potem trzeba wypić litry wody, żeby znowu poczuć się dobrze.
Woda – tylko z kranu
W uczciwych knajpkach i kawiarniach na Bałkanach szklanka wody z lodem jest darmowa. Do kawy, do obiadu, zawsze mamy prawo prosić o wodę, za którą nie powinniśmy zapłacić nawet grosza. Woda z bałkańskich kranów jest bardzo smaczna, czysta i bogata w minerały, dlatego zamiast wydawać pieniądze na butelki – zaopatrzmy się w bidony, które można napełniać nawet w miejskich kranach. Nie poczujemy różnicy.
Hostele – pytaj o promocje
Powoli kończą się czasy, w których Bałkany były tanie. Napływ turystów oczywiście spowodował wzrost cen za posiłki i za noclegi. Jednak w dużych miastach prawie w każdej dzielnicy jest hostel. Zwiedzając miasto można chodzić od recepcji do recepcji i negocjować stawki. W efekcie można spędzić w domu z własną kuchnią i łazienką za 7 euro od osoby. A zdarza się, że za łóżko w dużych pokojach z innymi turystami zapłacimy tylko 4 euro!
Wszystko da się załatwić
Mieszańcy krajów Bałkańskich są bardzo serdeczni i pomocni. Jeśli jesteśmy w kłopocie, nie potrafimy się odnaleźć albo potrzebujemy coś załatwić – wystarczy zapytać przypadkowego mieszkańca miejsca, w którym się znajdujemy. Dzięki temu dowiemy się, gdzie można napić się piwa w ramadan (zostaniemy do tego pubu osobiście odprowadzeni), od ochroniarza dostaniemy pozwolenie na rozbicie namiotów na prywatnej plaży – który rano poinformuje nas, że mamy zwijać namioty, bo jak szef się dowie, że zgodził się na dzikich lokatorów, to będzie awantura. Dowiemy się, że z brzydkiej Budvy można uciec 30 kilometrów na południe do Petrovaca i spędzić czas na uroczym, kolorowym i tanim kempingu tuż przy zapierającej dech w piersiach plaży.
Nie oszczędzaj na autostradzie
Ostatnia rada – w Chorwacji i w Serbii nie warto oszczędzać na autostradach – które nie są bardzo drogie (w Serbii wręcz tanie, ale ich jakość jest niższa). W przeciwnym razie stracimy dużo czasu i nerwów na podróże krętymi dróżkami nad przepaścią. W Czarnogórze i w Bośni warto spojrzeć na mapę i wybrać trasę nie najkrótszą, ale drogami krajowymi. Nadrobimy trochę trasy, ale w sumie u celu będziemy szybciej, a nasz samochód nie będzie uszkodzony i nie wydamy wszystkich oszczędności na paliwo, które w warunkach wysokogórskich spala się przecież błyskawicznie.