Urzędnicza nadgorliwość, a może strach przed uchodźcami i terrorystami przybrał absurdalne rozmiary? Na Okęciu Straż Graniczna nie wpuściła do Polski ojca z synem. Przylecieli z Angoli, aby odwiedzić kuzyna od lat mieszkającego w naszym kraju. Polskę zobaczyli z okien samolotu, bowiem odesłano ich do Dubaju. Takich sytuacji może być tysiące. Liczba odesłanych i niewpuszczonych porażają!
Polaków przed kilku laty oburzyło postępowanie policji na lotnisku w kanadyjskim Vancouver. Wobec obywatela naszego kraju mundurowi użyli paralizatora. Niestety, na skutek porażenia prądem zmarł. Czy Polacy będą też oburzeni traktowaniem mieszkańca Afryki?
Nieludzko czy nieprofesjonalnie
Goście z Angoli mieli przygotowane dokumenty. Wizę, pieniądze na pobyt 6 tys. dolarów i bilety powrotne. Czego zabrakło? Jak twierdzi rodzina Angolczyka, Straż Graniczna zatrzymała go, bo nie miał rezerwacji w hotelu.
– Oburza nie tylko nieludzkie traktowanie tych cudzoziemców, ale przede wszystkim brak dobrej woli funkcjonariuszy Straży Granicznej. W myśl prawa osoby reprezentujące państwo polskie mają obowiązek porozumienia się z przyjezdnym w języku zrozumiałym dla nich. Organy państwowe mogą korzystać z tłumaczy przysięgłych. W tym przypadku chodziło o język francuski, a przecież ten do rzadkich nie należy. Ten mężczyzna musiał też podpisać dokumenty, których nie rozumiał – komentuje Piotr Bystrianin, prezes Fundacji Ocalenie, która interweniowała w sprawie Angolczyków.
Claudio ze swoim 14-letnim synem przyleciał do Polski odwiedzić kuzyna, który mieszka w naszym kraju od lat. Tutaj poznał swoją żonę, Polkę. Gość z Angoli wielokrotnie podróżował po Europie, więc nie spodziewał się problemów.
– My o tej sprawie dowiedzieliśmy się przypadkiem poczta pantoflową. Praktycznie kilka godzin przed odesłaniem. Na lotnisku pojawiliśmy się z adwokatem rodziny – opowiada Bystrianin.
A miało być tak radośnie
W piątek bliski polsko-angolskiej rodziny pojawił się w sali przylotów na lotnisku im. Chopina, aby odebrać gości. Pasażerowie lotu rejsowego z Dubaju dawno już opuścili terminal, a oni wciąż się nie pojawili. Zamiast wzruszenia był niepokój, które przerodziło się w końcu w zdenerwowanie i wściekłość.
Angolczyk nie będzie mile wspominał przysłowiowej podobno polskiej gościnności. Zamiast niej razem z synem poznali pomieszczenie dla zatrzymanych cudzoziemców na lotnisku na Okęciu.
Rodzina usiłowała interweniować. Claudio był zdenerwowany, nie mógł się porozumieć, bowiem zna „tylko” francuski i portugalski. Jak dodają jego bliscy nie wpuszczono do niego tłumacza. Pojawił się dopiero, aby obwieścić decyzję Straży Granicznej. Twierdzą, że zdaniem nie miał napojów i posiłku.
Po czym w sobotę wsadzono go z synem do samolotu i odesłano do Dubaju. Kuzyni długo się nie zobaczą. Bliscy zapowiedzieli odwołanie na decyzję strażników do ich komendanta. Chociaż to i tak niewielkie pocieszenie, gdyż ich bliski i tak został odesłany.
Odmowa wjazdu i tyle
Zapytaliśmy Nadwiślański Okręg Straży Granicznej, który ma pieczę nad warszawskim lotniskiem dlaczego mężczyzna nie został wpuszczony do Polski?
– W tym przypadku mamy do czynienia z odmową wjazdu na terytorium RP. Odmowa wjazdu wydawana jest cudzoziemcowi, w formie decyzji administracyjnej w sytuacji, gdy nie spełnia on warunków wjazdu określonych w Kodeksie Granicznym Schengen i Ustawie o cudzoziemcach – wylicza Dagmara Bielec-Janas, rzecznik komendanta NOSG.
Co było konkretnie w przypadku Claudio i jego syna? W przesłanej odpowiedzi rzeczniczki „wytłuszczone” jest zdaniem, że cudzoziemcowi odmawia się wjazdu do Polski, gdy nie przedstawił dokumentów wystarczających do potwierdzenia celu i warunków planowanego pobytu.
Bielec-Janas tłumaczy, że koszty pobytu cudzoziemca w tym wyżywienia i napoje pokrywa przewoźnik. Jej zdaniem prawo nie zobowiązuje straży do korzystania usług tłumacza, ale i tak w końcu sprowadzono go do Angolczyka. Od decyzji odmowy wjazdu przysługuje odwołanie do Komendanta Głównego Straży Granicznej, w terminie 14 dni od dnia jej doręczenia.
– Nie ma na razie potwierdzenia o odwołaniu się – przekonuje Dagmara Bielec-Janas.
Po cichu odesłano miliony
Tymczasem takich przypadków, jak potraktowano Angolczyków, może być więcej. Zaskakują już nawet dane Straży Granicznej. W całym 2015 roku na granicach Polski odprawiono 15,9 mln cudzoziemców, a 53146 nie zezwolono na wjazd. W pierwszym kwartale 2016 r. odprawiono na kierunku do Polski 3,9 mln cudzoziemców i wydano 13 790 decyzji o odmowie wjazdu. Główną przyczyną wydania odmów wjazdu do Polski jest brak ważnej wizy lub dokumentu pobytowego.
– Te liczby niepokoją, bo nie wiemy jak wiele powtarza się sytuacji, jak ta niedawno na Okęciu. Z tego co my widzimy, to strażnicy stawiają się też w roli osób decydujących w sprawie uchodźców, zwłaszcza na wschodniej granicy. Strażnicy powinni przyjmować ich wnioski a resztą zajmuje się Urząd ds. Cudzoziemców. Ludzi, którzy szukają w Polsce schronienia odsyłają z granicy nawet po kilkanaście razy decydując tym samym kto może starać się o status uchodźcy a kto nie – co nie leży w ich obowiązkach i kompetencjach. W ten sposób pośrednio napędza się nielegalny przemyt ludzi – tłumaczy Piotr Bystrianin
Bigos, ale biurokracyjny
Tymczasem Claudio z synem wylądowali w Dubaju. Prawdopodobnie już nawet mogli wrócić do ojczyzny.
– Muszą starać się o nową wizę. A to przecież zajmuje sporo czasu. Może nawet skutecznie zniechęcili się do przyjazdu do Polski – komentuje szef „Ocalenia”.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl