Po wczorajszym finale Euro 2016 w mediach społecznościowych pojawiły się materiały z Ronaldo w roli głównej. Memy z jego zapłakaną twarzą, z ćmą wpadającą do jego oczu, filmy pokazujące moment, w którym doszło do kontuzji jego kolana. Fani piłki nożnej i popkultury, bo Portugalczyk dawno już wyszedł poza ramy futbolu, dzielą się na dwie grupy. Hejterów i wielbicieli. Ja stoję z boku.
Kiedy obserwuję Ronaldo podczas meczów, widzę gracza skupionego, któremu bardzo zależy na sukcesie całego zespołu. Było to widoczne wczoraj, kiedy płakał po kontuzji. Nie płakał dlatego że go bardzo bolało (bo ból wpisany jest w ten zawód). Płakał, bo prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z tego, że jego drużyna bez niego będzie słabsza.
Po tym, jak opieka medyczna założyła mu na kolano opaskę, dzięki której wydawało się, że Ronaldo będzie mógł kontynuować grę, po kilku sekundach sprintu okazało się, że to niemożliwe. Piłkarz myślał, że jest w stanie się poświęcić, ale się nie udało. Zrozpaczony rzucił opaską kapitana, a medycy wynieśli go z boiska na noszach.
Od tego momentu emocjonujący mecz spędził w szatni. Ale nie mógł usiedzieć spokojnie i na czas dogrywki wrócił na chwilę na ławkę. Potem kuśtykał wzdłuż boiska, wykrzykiwał coś do swoich kolegów, a nawet pouczał selekcjonera Portugalii - Fernando Santosa. Szarpał go, krzyczał na niego, pokazywał palcem na boisko.
Chyba nikt nie miał wątpliwości, że Ronaldo jest człowiekiem, któremu najbardziej zależy na wygranej. W końcu przed finałem przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że tytuł mistrza Europy dla Portugalii jest jego największym życiowym marzeniem.
Wczoraj Ronaldo wypłakał morze łez. Najpierw z rozpaczy, bezsilności, stresu, potem z ogromnego szczęścia. Kibice śmieją się z niego, że często zachowuje się jak baba, laluś, nazywają go Krystyną, aktoreczką. Ta grupa ludzi jest niesprawiedliwa. Człowiek, który na swój ogromny sukces zapracował pracą na miarę tytana, zasługuje na szacunek. Tak jak gwiazdy rocka, którzy tworzą wybitną muzykę, a często zachowują się "kontrowersyjnie", ale fani wybaczają im wszystko.
Nawet Robert Lewandowski, pytany przez Kubę Wojewódzkiego o Messiego i Ronaldo, stwierdził, że bliżej mu do tego drugiego. Podziwia go za to, że wszystko, co ma, osiągnął niesamowitą pracą. To o nim mówi się, że przychodzi na trening pierwszy, a wychodzi ostatni.
O Ronaldo krąży wiele plotek. Wynika z nich, że to dzieciak, który kocha luksus, szybkie i drogie samochody, piękne modelki, które zmienia jak rękawiczki. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że to Piotruś Pan, który szuka miłości i ciepła. Wiele osób krytykuje go za "kupienie" sobie syna. Ponoć surogatka, która urodziła mu dziecko, została wybrana w castingu, bo Ronaldo junior miał mieć nieskazitelne geny.
Pewnie nigdy nie dowiemy się, jaka jest prawda, ale fakt jest taki, że do mediów przenikają informacje i zdjęcia, które mają świadczyć o tym, że najsłynniejszy piłkarz świata jest troskliwym i kochającym ojcem.
Ronaldo nie dostał niczego za darmo. Karierę zaczął w wieku ośmiu lat, w portugalskim klubie CF Andorinha, w którym pracował jego ojciec. Nie był nikim ważnym, po prostu sprzątał, ale to między innymi niemu świat zyskał geniusza. Ronaldo całe życie trenował do upadłego, więc na jego grę składa się nie tylko wielki talent, ale przede wszystkim upór, ciężka, mordercza praca i zaangażowanie.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Cristiano Ronaldo (@cristiano)
Można go nie lubić, ale nie można odbierać mu zasług dla światowej piłki. Mimo że wczoraj zszedł z boiska w 25. minucie meczu, wciąż należy mu się wyróżnienie, jakim jest Złota Piłka. Nie było go na boisku, ale był obok, dawał piłkarzom siłę, dopingował ich. Eder, zdobywca gola dla Portugalii, jest mu za to wsparcie wdzięczny.
– Cristiano powiedział mi, że zdobędę zwycięską bramkę. Dał mi się i pozytywną energię. I ten gol był bardzo ważny. Dużo pracy musiałem włożyć, by go strzelić – powiedział piłkarz po meczu. Nie tylko on darzy Christiano ciepłymi uczuciami. Koledzy z drużyny podchodzili do niego, przytulali go, dziękowali mu, pocieszali, okazywali ogromne wsparcie. Muszą widzieć w nim nie tylko dobrego piłkarza, ale też człowieka. Już po meczu zwrócili mu kapitańską opaskę.
Co z tego, że jest narcyzem, co pokazał w autoryzowanym przez siebie filmie dokumentalnym? Ronaldo nie skupia się na kibicach, którzy wygwizdują go za każdym razem, kiedy jest przy piłce. Nie obraża się, robi swoje. Czy tak zachowują się zepsute gwiazdy, którym zależy tylko na wyglądzie i na tym, żeby hajs się zgadzał?