– Na mapie Europy nie ma drugiego takiego miejsca - menedżerowie funduszu inwestującego w biurowce pochylali się nad mapą centrum Warszawy. Czerwonym mazakiem zaznaczali nowe i ukończone inwestycje jak wieżowiec Q22 i czy Warsaw Spire, potem dorysowywali te planowane. Wyszło im, że od linii Al. Jana Pawła II do Towarowej i okolic Ronda Daszyńskiego powstanie w sumie 2,5 miliona metrów kwadratowych biur. Przeliczając 10 metrów na pracownika powstanie zagłębie dla 250 tys. białych kołnierzyków.
Nowa biurowa dzielnica Warszawy dwukrotnie pobije więc rekord słynnego Mordoru na Domaniewskiej. Tam jest ''tylko" 900 tys. metrów i 100 tys. pracowników. Największe w Warszawie skupisko zagranicznych korporacji: banków, firm handlowych, przedstawicieli marek samochodowych, agencji reklamowych czy wydawców prasy, to miejsce idealne do kariery, okazało się wyjątkowo trudne do życia. O godzinie 16-17 ludzie nie mieszczą się na przystankach tramwajowych, pokonanie kilkusetmetrowej uliczki samochodem zajmuje prawie godzinę, zero miejsc parkingowych. Tyle że Mordor stał już passe. 500-osobowa korporacja Unilever ewakuowała stamtąd ponad rok temu.
Korki "odchorował" także wiceprezes firmy ubezpieczeniowej Aviva, zrezygnował z wypasionego samochodu i kupił mały motocykl. Niedawno cała firma wyprowadziła się do centrum Warszawy. Nawet główny budowniczy Mordoru, belgijska firma Ghelamco, wyprowadziła się stamtąd do nowego, własnego wieżowca, Warsaw Spire przy Rondzie Daszyńskiego.
Wielką migrację białych kołnierzyków komentuje Katarzyna Gajewska z działu doradztwa i analiz rynku, CBRE (firma doradcza, działająca w sektorze nieruchomości): – Nowa lokalizacja nie powtórzy błędów z Mokotowa. Wydaje się, że miasto jest przygotowane na nową powierzchnię, przepustowość głównych ulic jest duża, a dostępność komunikacji publicznej, bliskość metra, zachęca to przesiadania się na ten środek transportu. Nie powinno zabraknąć także miejsca na zieleń, place i elementy małej architektury, aby okolica nie była postrzegana tylko przez pryzmat lokalizacji biurowej – mówi.
I zaraz wylicza. Okolice Ronda Daszyńskiego to obecnie najprężniej rozwijający się region biurowy w Warszawie. Już teraz zlokalizowane są tam biura o łącznej powierzchni 400.000 mkw., z których tylko w tym roku oddano do użytkowania 158.000 mkw. w sześciu budynkach. Biorąc pod uwagę potencjał lokalizacji i planowane projekty, podaż zwiększy się w najbliższych latach ponad dwukrotnie – dodaje.
Kilka kolejnych projektów jest już w budowie:
1. Generation Park (Skanska), łącznie w trzech budynkach zaoferuje ponad 80 tys. mkw. powierzchni biurowej. W budowie jest pierwszy etap, 21 tys. mkw.
2. Sienna Towers (Ghelamco), w trzech budynkach zaoferuje 80 tys. mkw.
3. Wronia 31 (Ghelamco), zaoferuje 16 tys. na tyłach kompleksu Warsaw Spire.
Za nimi ściągnęli kolejny deweloperzy, wśród nich Mennica Legacy Tower, Proximo II czy ArtNorblin. Eksperci spodziewają się, że łącznie do końca 2019/20 roku w okolicy może przybyć ponad ponad pół miliona nowej powierzchni biurowej, a to kolejne 60 tys. nowych pracowników.
Król wieżowców
– Tutaj jest potencjał i pole do popisu. Dlatego tak lubię to zajęcie. Nigdzie indziej nie można oddać ludziom zbudowanego na nowo całego kwartału dzielnicy blisko centrum – zachwalał niedawno warszawki rynek Jeroen van der Toolen, dyrektor Ghelamco. Berlin, Paryż, Londyn, Amsterdam czy Bruksela, są uporządkowane pod linijkę jak trawa na Wimbledonie. A Warszawa? 2 kilometry od linii prostej od Pałacu Kultury i Nauki, straszyły już wieloletnie ugory, ruiny, zajezdnia autobusowa, a co lepsza działka była objęta roszczeniami przedwojennych właścicieli.
Jak Van der Toolen potrafił się w tym wszystkim połapać, do dziś pozostaje jego tajemnicą. Faktem jest , że teraz jest największym inwestorem biurowej części centrum stolicy. Tylko Warsaw Spire to lekko licząc miliard do rachunku firmy deweloperskiej. Słynie z tego, że nowe biurowce, zasiedlone już pracownikami korporacji sprzedaje za setki milionów euro. Po czym rusza na kolejną budowę.
Da się żyć i pracować
– O nie, tylko nie nazywajcie tego miejsca Mordorem, tutaj ma już ma być naprawdę fajnie. Niech tylko Norblin zdąży z wybudowaniem kafejek i jakoś da się pracować i żyć - mówi Michał, pracownik jednej z największych firm handlowych, która przeprowadza się do nowego centrum.
Wielu ekspertów zastanawia się, czy intensywnie rozbudowywane nowe centrum nie powieli błędów z Mokotowa. Architekt Marek Kuryłowicz chwali inwestycje: – „Mordor” w rozumieniu Warszawiaków to źle skomunikowana biurowa monokultura, która z racji bardzo młodego wieku sprawia wrażenie obcej i nieautentycznej. Okolice Grzybowskiej i Towarowej to różnicowana dzielnica, gdzie w zdrowych proporcjach mieszają się funkcje mieszkalne i usługowe – mówi.
To prawda. Znajdziemy tu wiele starych, często historycznych budynków. Jak dodaje Kuryłowicz, w jego ocenie ulica Grzybowska to teraz jedna z bardziej „miejskich” ulic jakie zna. – W dodatku mamy tutaj dobrze wykształconą siatkę dróg i dość sprawnie funkcjonującą komunikację publiczną, którą od niedawna wspiera druga linia metra. Stacja kolejki podziemnej przy rondzie Daszyńskiego pozwala ze spokojem myśleć o skomunikowaniu nowo powstających kompleksów biurowych. To w zasadzie modelowy sposób wykorzystania takich węzłów. Skrzyżowanie wyposażone w stację metra jest idealnym miejscem do intensywnej, wysokiej zabudowy – komentuje.