Zapowiedzi brzmiały bardzo ambitnie. – Musisz tam być! – zachęcali organizatorzy czwartej edycji Festiwalu Orle Gniazdo, reklamowanego jako "największy festiwal muzyki tożsamościowej". Zachęceni tym zaproszeniem, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy. To, co zobaczyliśmy na miejscu, wywołało niesmak i uśmiech.
Najpierw nacjonaliści chcieli spotykać się w Siewierzu, jednak po tym, gdy właściciel terenu dowiedział się, co kryje się za "muzyką tożsamościową", cofnął zgodę na najem.
Stało się tak rzekomo w wyniku wściekłego ataku lewaków, którzy podobno niesłusznie oskarżają tożsamościowców o propagowanie faszyzmu. Chcielibyśmy zadać kilka pytań głównemu organizatorowi, ale ten wyrzuca nas z terenu festiwalu. Bardziej rozmowny jest jeden z członków sił porządkowych. Przyznaje, że w tym roku żaden lewak nie skalał Orlego Gniazda swoją obecnością.
W 2013 roku nacjonaliści jak niepyszni musieli poszukać innego miejsca, gdzie będą kultywować swoją tożsamość. Znaleźli je we wsi Kępy koło Żytna w województwie łódzkim. Tam, w międzynarodowym towarzystwie z całej Europy, umacniają swoją nacjonalistyczną ideologię.
To nie jest miejsce, do którego można zajrzeć ot tak sobie. Nie trafi tam przypadkowy przechodzień czy zabłąkany turysta.
Jak na osoby rzekomo chętnie obnoszące się ze swoją tożsamością, uczestnicy imprezy są bardzo skryci. Chcą mieć pewność, że będą wyłącznie we własnym gronie. Nacjonalistyczny portal zauważa jednak z zadowoleniem, że nikt już nie zasłania twarzy, a społeczeństwo zbliża się do uznania nacjonalizmu za coś normalnego. Najwidoczniej nie czytał relacji konkurencji, która rozmyła twarze widocznych na zdjęciach nacjonalistów, tak by nie można ich było zidentyfikować.
Skoro jest to normalne, to chcieliśmy otwarcie porozmawiać z organizatorami i uczestnikami zlotu. Okazało się jednak, że to niemożliwe. Choć nacjonaliści twierdzą, że są marginalizowani i przemilczani, nie chcą rozmawiać z dziennikarzami. Zgłoszenie się po akredytację na imprezę to transakcja wiązana - w zamian trzeba przyznać patronat medialny ich festiwalowi. To bardzo skuteczna metoda na dopilnowanie, by Orle Gniazdo relacjonowano dobrze. Albo wcale.
Na festiwalowym ogrodzeniu wisi znany z czasów PRL-u znak zakazu fotografowania. Ten sam stanowczy zakaz znajduje się w regulaminie imprezy zamieszczonym na Facebooku. Mimo to udaje nam się zrobić kilka zdjęć. Nie zdążymy złapać w kadr wygolonego mężczyzny z koszulką przyozdobioną piękną polszczyzną ("Fuck Allah"), ale fotografujemy transparent, który powstał raczej bez uzgodnienia z Disneyem.
Festiwal nacjonalistów nie jest we wsi wydarzeniem. – Pobębnią, popiją i pojadą – mówi nam jedna z mieszkanek, która nie wie nawet, jakiego rodzaju muzyka jest tu grana. Na pytanie, czy nacjonaliści nawiązują kontakt z mieszkańcami Kępy, kręci głową. – Ze sobą tylko siedzą – mówi. Ale zauważa też, że mimo hałasu jest spokój. A przecież mogłoby być znacznie gorzej.
Tę opinię potwierdza ratownik medyczny który przyznaje, że oprócz kilku burd, które są nieuniknione na każdym festiwalu, impreza przebiega bardzo spokojnie. Policjanci, którzy zaparkowali tuż przy ogrodzeniu i kontrolują trzeźwość kierujących, są wyzywani od cweli i pedałów, ale zachowują spokój. Co ciekawe, na swoich stronach internetowych nacjonaliści z oburzeniem przyjmują posądzenie o homofobię. W okolicy ustawiło się kilka radiowozów, część policjantów ukryła się w krzakach. Nie chcą jednak rozmawiać. Odsyłają do komendy wojewódzkiej.
Na festiwalu oprócz muzyki prezentowany jest kurs pierwszej pomocy, walka wojów oraz produkty przemysłu patriotycznego. Uczestnicy festiwalu mogą kupić koszulki czy gadżety, które zamanifestują ich tożsamość, o ile oczywiście nie będą się chcieli się ukryć przed światem.
Choć organizatorzy chwalą się nam, że na festiwal co roku przyjeżdża coraz więcej uczestników, to gdy pytamy o liczbę okazuje się, że zgromadziło się zaledwie tysiąc osób. Festiwal Orle Gniazdo okrzepł już jednak jako coroczna impreza - organizatorzy, zespoły i fani mają nadzieję, że nacjonalizm wejdzie na pełnych prawach do znienawidzonego mainstreamu. Marzą o tym, by nacjonalistyczne piosenki można było usłyszeć w zwykłych stacjach radiowych. Póki co wolą używać określeń "patriotyczny" albo "tożsamościowy". Z takim językiem będzie im łatwiej osiągnąć cel.
napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl współpraca: grzegorz.burtan@innpoland.pl
Nikt już nie zasłania twarzy, nawet na zdjęciach z demonstracji, więc też nie będę świrował, tym bardziej, że to nie żadne HD. Mimo wszystko coraz bliżsi jesteśmy dostrzeżenia tego, że nacjonalizm jest czymś powszechnym i po prostu normalnym.Czytaj więcej