Kibice z Rosji. Rodzime media od pewnego czasu straszą nimi Polaków. Że pijani, wulgarni, że będą chcieli się bić. Postanowiliśmy sprawdzić jak jest naprawdę. Zobaczyć jak to wszystko wygląda z ich punktu widzenia. W tym celu dwójkę z nich - Alexandra Gorzelaka i Dimitrija Nefedova - zaprosiliśmy do naszej redakcji. A tam porozmawialiśmy o piłce nożnej i stosunkach polsko-rosyjskich.
- Nie boicie się, że coś może się zdarzyć? Przed albo po meczu?
D.N: - Jasne, że są kwestie polityczne, które się podnosi. Ja jednak mam nadzieję, że będzie to wielkie święto futbolu. Zresztą mówię to, bo jestem podniesiony na duchu, widzieliśmy z Alikiem co działo się na ulicach. Ludzie byli uprzejmi, pozdrawiali się.
A.G: - Była taka scena nawet na Krakowskim Przedmieściu. Kibice polscy, obok nich rosyjscy. Jest skandowanie: "Kto wygra mecz?" I najpierw jedni odpowiadają: "Polska!". A zaraz potem drudzy: "Rossija! Rossija!". Nie było żadnej nienawiści, serio. Raczej taka serdeczność.
- A jak z tą demonstracją? Możemy mieć gwarancję, że będzie pokojowa? (rozmawialiśmy koło 13.00)
A.G: - Powiem wam jedną rzecz. Gdy Rosja strzelała Czechom kolejne gole, dostawałem telefony i sms-y od kolegów z Polski. Pytali jak z tym marszem, czy będą mogli się do nas przyłączyć. Bo chcieliby zobaczyć jak zachowują się Rosjanie w Polsce. I to jest właśnie takie moje marzenie. Że będzie zjednoczenie. Że na marszu pójdziemy razem, obok siebie Polacy oraz Rosjanie.
Alik i Dimitrij mówią nam czy możliwe są jakieś rozróby:
przepraszamy za kiepską jakość
- Pewne kontrowersje wzbudzają symbole. Sierp i młot. Rosyjscy kibice sugerują wręcz, że nie będą ich ukrywać, bo się z tym utożsamiają. Polakom one nieco mniej przypadają do gustu.
D.N: - Widzisz na moim stroju gdzieś sierp i młot? Nie ma. To rozdmuchany problem. Dziś w Warszawie widzieliśmy tylko jednego gościa, który tę symbolikę miał na ubraniu.
A.G: - Jasne, dla mnie to jest taki temat zastępczy. Mówmy o tym, bo każdemu to na rękę, bo będą emocje. Ja powiem tak. Do Rosji co roku licznie przybywają turyści z Zachodu. I trafiają na Plac Czerwony. A tam jest masa symboliki, pamiątek nawiązujących do komunizmu, do czasów Lenina. I co, czy komuś to się nie podoba? Czy ktoś wszczyna protesty? Nic takiego. Co więcej, oni te pamiątki kupują z uśmiechem na ustach.
- Musimy zapytać o pewien incydent. Pobicie wrocławskich stewardów przez rosyjskich kibiców.
D.N: To jest margines. Grupa, z którą my w żaden sposób nie zamierzamy się utożsamiać.
A.G.: Jedyne zagrożenie polega na tym, że jakiś kibic z Rosji upije się przed meczem i potem albo tuż przed albo po spotkaniu włączy mu się taki agresor. Ale to też dotyczy tylko cząstki kibiców. Jestem przekonany, że z powodów ideologicznych do niczego nie dojdzie.
D.N: Poza tym wy macie też inne antagonizmy. Na przykład chyba nie przepadacie też za Niemcami.
- Przejdźmy do meczu. Jak Polacy muszą zagrać, by mieć jakiekolwiek szanse?
- A.G: Myślę, że przede wszystkim odważnie. Powinni na Rosjanach wywierać presję, odważnie ich atakować, wtedy oni mogą się gubić. Czyli jednym słowem, jeśli zaczniemy bez kompleksów, jak z Grecją 20 minut, może być dobrze. Może uda się wywalczyć jakiś remis.
Nasi goście mówią nam, jak może przebiegać mecz:
przepraszamy za kiepską jakość
- To prawda, że Rosja nie za bardzo potrafi bronić?
- D.N: Tak, prawda. Ale więcej szczegółów ci nie zdradzimy (śmiech)
- Waszym najlepszym piłkarzem jest Andriej Arszawin?
- D.N: Nie, nie on. Dla mnie takim liderem tej drużyny jest Aleksander Kierżakow.
- Rosja w 2008 roku doszła do półfinału. Teraz możecie osiągnąć to samo?
- D.N: Mamy bardziej doświadczony zespół. Ludzi, którzy grali już w wielkich ważnych meczach. Mieli tamten świetny turniej, do tego regularnie występują w Lidze Mistrzów. Poza tym, zobaczcie, nasza kadra jest zgrana bo opiera się na piłkarzach z ligi rosyjskiej. Co wy tu macie? (Dimitrij pokazuje na otwarty na czwartej stronie "Przegląd Sportowy")
- Przewidywane składy obu drużyn.
- D.N: Pokażcie (Uważnie ogląda grafikę). No i zgadza się. W naszym pierwszym składzie zagra siedmiu piłkarzy Zenita Sankt Petersburg. A to jest świetny zespół.
- A.G: Ja w ogóle uważam, że ten zespół może już za kilka lat, może 4-8, grać jak FC Barcelona. Dmitrij, z czego się śmiejesz? Naprawdę tak sądzę.
- D.N: A kto jest waszym najsłabszym punktem?
- Ten człowiek. Powinniście jak najczęściej na niego grać (zakreślamy w gazecie główkę lewego obrońcy Sebastiana Boenischa)
- D.N: A, tak, Boenisch. Pamiętam, że nasz trener wspominał coś o nim (śmiech)
- Znasz jakiegoś polskiego piłkarza?
- D.N: Tak, waszym najmocniejszym punktem jest chyba ta trójka z Borussii Dortmund. No i bramkarz z Arsenalu. Wiem też, że ten ostatni nie będzie grał z nami, bo dostał czerwoną kartkę.
- Podoba wam się w Polsce? Jak oceniacie organizację?
D.N: Jest naprawdę dobrze. Wszystko wiemy, nie ma żadnych nieporozumień.
A.G: Ta Polska to jest trochę dziwny kraj. Pamiętam to całe narzekanie, to smęcenie, że nie zdążymy, że nam Euro zabiorą. Pamiętam też, jak mówiono, że Roman Abramowicz stanie w korku zmierzając na mecz. A teraz idziemy sobie Warszawą i nie ma żadnych korków. W Moskwie takie coś byłoby nie do pomyślenia.
Na koniec poprosiliśmy Dimitrija, by nauczył nas, i zarazem Was, jak się wymawia nazwiska rosyjskich piłkarzy: