"Zlikwidować terrorystę!" – to tylko jeden z ostrych komentarzy na profilu Polaków mieszkających w Reutlingen. Śmierć kobiety w ciąży właśnie nimi wstrząsnęła najbardziej. Oni tu żyją, mieszkają, znają realia, wiedzą jak jest. W sobotę zamierzają uczcić jej pamięć. W centrum miasta spotkają się z biało-czerwonymi flagami. – Nie możemy pozostawić bez echa jej śmierci – mówią. Dziś w miejscu tragedii idą zapalić znicze. – Strach wyjść z domu. Dużo moich znajomych zastanawia się nad powrotem do Polski. Ja też – mówi nam jedna z Polek.
Reutlingen znajduje się w Badenii-Wirtembergii. To miasto wielokulturowe, można powiedzieć klasyczny przykład niemieckiego multi-kulti. 30 procent mieszkańców stanowią cudzoziemcy. Przekrój z całego świata. – Indie, Pakistan, Afryka, nawet Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Tu jest naprawdę kolorowo – mówi naTemat jeden z Polaków mieszkających w Reutlingen. Naszych rodaków – przynajmniej tych, którzy do polskości się przyznają – jest około 200. Ilu z nich przyjdzie na sobotnie spotkanie? Miejmy nadzieję, że większość.
Gdzie kupić polskie flagi
– Zabieramy biało-czerwone flagi przepasane kirem, zakładamy ubrania w barwach narodowych i 30 lipca o godzinie 18.00 spotykamy się na Placu przed Finanz Zentrum Postbank Reutlingen. Chcielibyśmy się też zorganizować i pomóc rodzinie zabitej kobiety – piszą na Facebooku pomysłodawcy akcji. Odzew już jest. Polacy przekazują sobie informacje, pytają, gdzie można kupić flagi. "Polskie flagi można kupić w sportowym na Karlstrasse i na Metzgerstrasse" – ktoś napisał na facebookowej grupie Polacy w Reutlingen i okolic.
Swój przyjazd potwierdził Toony – polsko-niemiecki raper. – Sam zareagował na śmierć naszej rodaczki, liczymy, że w sobotę będzie z nami – słyszę. Raper nagrał filmik. Cały w emocjach. "Stała się tragedia, ludzie. W Niemczech zginęła młoda Polka, w ciąży. Młody uchodźca syryjski wziął maczetę i zabił ją. Naszą Polkę. Nie będę już dalej wypowiadał się na ten temat, bo nie mam ochoty, żeby mnie posadzili do pierdla za takiego sk.....yna". Całość poniżej:
"Strach wyjść z domu"
Na Facebooku też panuje nastrój iście bojowy.
Niektórzy zaczęli się zastanawiać nad powrotem do Polski. – Polacy są zbulwersowani. Jest też złość, gniew i oburzenie tym, co tu się dzieje. To zdarzenie wprowadziło również wielki niepokój. Dużo moich znajomych zastanawia się nad powrotem do Polski. Ja sama również o tym myślę – mówi nam Sabina Anna Berent, która mieszka w Reutlingen. Podkreśla, że nie chodzi o dorosłych. Chodzi o bezpieczeństwo dzieci. – Strach wyjść z domu. Strach posłać dziecko do szkoły, bo dojeżdża autobusem a nie wiadomo czy komuś nagle nie odwali i nie zaatakuje pasażerów – mówi.
Osiedla kontenerowe dla uchodźców
Do tej pory, choć w Reutlingen mieszka tylu obcokrajowców, było raczej spokojnie. Kwitła integracja. Miasto organizowało naukę języka niemieckiego, spotkania dla kobiet, kursy integracyjne. Ludzie pracują, większych zgrzytów nie było. W mieście słychać, że Reutlingen na tle Niemiec raczej niczym specyficznym się nie wyróżniało. Może tylko dwoma rzeczami. Pierwsza – to miasto rzemieślników. Do dziś stare rzemiosła są tu kultywowane, choćby rymarstwo czy garncarstwo. I druga – jest tu więcej pracy niż pracowników. Brakuje tylko mieszkań. A co za tym idzie, rąk do pracy brakuje.
Za to, jak w innych częściach kraju, na obrzeżach zaczęły powstawać osiedla kontenerowe dla uchodźców. W pełni wyposażone, także – jak słyszę – w internet i TV satelitarną. Zdziwienie? – To jeszcze nic. Uchodźcy dostali bony od miasta na darmowe tablety. Mają się z nimi zgłaszać do urzędu po odbiór. Dostają też komórki, gdyż panuje przekonanie, że muszą mieć kontakt z rodziną. Pomoc dla uchodźców, jak się okazuje, nie dla wszystkich lokalnych polityków skończyła się dobrze:
Polacy są doceniani
Tu jeszcze padają słowa o tym, że 98 procent tych uchodźców to mężczyźni, którzy nie znają języka, nie pracują. Kobiet i dzieci jest garstka. Wręcz promil – jak słyszę. Że częściej w mieście zdarzają się kradzieże, choć mój rozmówca zaraz zastrzega, że nie ma żadnych dowodów na to, że stoją za nimi uchodźcy. – Zdarza się, inni wykorzystują antyimigranckie nastroje i wina zwalana jest na nich – mówi. Ale po mieście krążą też takie historie, jak ta:
– Tak, uchodźcy są widoczni w mieście. Tak, zdarzają się różne sytuacje, o których media w Niemczech milczą, żeby nie podsycać żadnych antynastrojów – słyszę.
"Ta śmierć nie może przejść bez echa" Zabójstwo Polki w Reutlingen jest przerażające. – Wciąż próbujemy się czegoś więcej dowiedzieć. Wiemy, że uciekała przed napastnikiem, chciała schronić się w miejscu pracy. Wiadomo, że Syryjczyk się w niej podkochiwał. Jest nam bardzo smutno i przykro z powodu tej tragedii – mówi jeden z Polaków. Podkreśla, że Polaków w Reutlingen nigdy nic złego nie spotkało. – Polacy są bardzo doceniani i lubiani jako pracownicy i nie tylko przez rodowitych mieszkańców – mówi.
Co ciekawe Niemcy, za pośrednictwem Change.org, stworzyli petycję w sprawie odznaczenia kierowcy bmw, który próbował powstrzymać napastnika. Na razie bez rezultatu.
– Ta śmierć nie może przejść bez echa. W innych mieszkańcach też pojawił się strach, choć raczej wszyscy już wiedzą, że podłoże zabójstwa było prywatne. Ale mieszkańcy i tak boją się, że jak wyjdą na niedzielny spacer, bez przerwy będą się za siebie oglądać, czy nie idzie ktoś z maczetą – słyszę.
Dziś Polacy nawołują też, by tam gdzie zginęła Polka, nasza Polka – jak piszą, palić znicze. "Każdy z nas jutro na pewno znajdzie czas by pójść chociaż znicza zapalić. Wiadomo, że każdy ma inne obowiązki ale w ciągu całego dnia te 5 minut każdy znajdzie, a w sobotę się zjednoczymy – to jeden z wpisów. Choć są obawy, Polacy mówią, że małe szanse, by znicze utrzymały się dłużej niż jedna, czy dwie godziny. Zaraz ktoś wezwie ekipę sprzątającą, a oni pewnie będą musieli zapłacić mandat. Ale mówią, że nic ich nie powstrzyma.