
- Kamil przyszedł do naszej szkoły po pierwszej klasie, z dwiema koleżankami z liceum katolickiego. Nie chodził na religię, tylko na prowadzone przeze mnie zajęcia z etyki. Dużo rozmawialiśmy, o różnych religiach - mówi Anna, nauczycielka i wychowawczyni z liceum. Wtedy chłopak był już muzułmaninem. Od jego Przyjaciela słyszę, że na zakończenie roku w "katoliku" dostał książkę o proroku Mahomecie. Zawsze był "poszukujący", odrzucał katolicyzm. Chwilę po zmianie szkoły przeszedł na islam. Przyjął imię Abdullah.
W meczecie w Lublinie Kamila nie pamiętają. "To pomyłka, nie znam nikogo, kto przyjął islam w Lublinie i wyjechał do Syrii. Jestem od trzech lat dyrektorem Centrum w Lublinie i nikogo takiego nie spotkałem" - napisał mi w mailu Nidal Abu Tabaq. Pytanie, czy znajdzie się ktoś, kto pamięta, co było przedtem (bo Kamil od trzech lat jest w Syrii), pozostawił bez odpowiedzi.
Potem były studia w prywatnej szkole biznesu w Warszawie. I chyba plany nie wypaliły, bo w 2012 roku wyjechał do pracy do Norwegii. Przyjaciel mówi, że pracował w budowlance, przy remontach, potem był kurierem i kierowcą. Obracał się w wielokulturowym towarzystwie - Arabów, Kazachów, Turków... Codziennie był w meczecie. Nie ma pewności, ale najprawdopodobniej to tam właśnie się "zradykalizował".
Może w tej historii najbardziej liczy się jednak coś innego, niż szczegóły. To, że postać Kamila to totalne zaprzeczenie funkcjonującego u nas wizerunku terrorysty, czy nawet zradykalizowanego 20-latka. Przez pryzmat medialnych historii widzimy albo dzikich wojowników ISIS z krajów arabskich, albo żyjących w europejskich gettach, będących często na bakier z prawem, outsiderów. Kamil nie jest żadnym z nich.
Napisz do autora: michal.gasior@natemat.pl