Większe firmy lepiej dbają o pracowników i bardziej przestrzegają prawa pracy – tak wynika z raportu Państwowej Inspekcji Pracy. W zeszłym roku najczęstszymi problemami, z jakimi musieli stykać się pracownicy, to niewypłacanie pensji i praca po godzinach.
Zdaniem Anny Tomczyk, głównej inspektor pracy te niedociągnięcia mogą wynikać z problemów finansowych firm i dużego zapotrzebowania na pracę. W rozmowie z nami dodała jednak, że w przypadku firm, które realizowały inwestycje związane z Euro 2012 te problemy pojawiały się rzadziej. – Duże firmy mają dużo więcej gotówki, nie mają takich problemów z płynnością finansową. Mniejsze firmy z kolei mają z tym dużo większy kłopot, powiedziałabym genetyczny – mówi naTemat dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan. – Wystarczy, że takiej firmie jeden większy kontrahent będzie zalegał z zapłaceniem faktury i ta firma nie ma skąd wziąć pieniędzy. Małym firmom ciężej jest zdobyć finansowanie – dodaje.
By nadgonić czas, firmy zatrudniają te same osoby w innych spółkach na tych samych stanowiskach, by „umożliwić” im pracę w czasie przerw, do których pracownicy mają prawo. – Zauważamy tendencję do nadużywania przepisów dotyczących pracy w godzinach nadliczbowych. Jest to obejście przepisu o odpoczynku, niestety przepisy prawa pracy nie pozwalają kwestionować takich zachowań - powiedziała Tomczyk podczas posiedzenia Rady Ochrony Pracy.
– Jak mam wielu pracowników, mogę próbować zastępować jednych drugimi, co w przypadku kilkunastoosobowej firmy jest dużo cięższe. Każdy ma swoje zadania, nie da się wypracować luzu. Trzeba pamiętać, że na całym świecie mamy dużą niepewność, szczególnie przedsiębiorcy to czują, czeka nas osłabienie gospodarcze. Firmy zamiast zatrudniać nowych pracowników starają się maksymalnie wykorzystać tych, których już mają – mówi Starczewska. – To też nie jest tak, że pracownika ktoś batem do tej pracy goni – dodaje. Wszystko jest w porządku, jeżeli szef takiemu pracownikowi wypłaca dodatkowe pieniądze za przepracowane nadgodziny.
Najgorzej w budowlance
Najmniej szczęścia mają zdecydowanie pracownicy firm budowlanych, gdzie od lat jest najwięcej problemów z przestrzeganiem praw pracowniczych. – Nie działają służby BHP, zdarza się najwięcej wypadków, co tydzień jest ofiara śmiertelna – mówił senator Jan Rulewski z PO. Zdaniem Starczewskiej-Krzysztoszek sytuacji w firmach budowlanych pomogłyby zapisy z tzw. ustawy antykryzysowej. - Bardzo ważne jest, by uelastycznić czas pracy. Szczególnie w tej branży, gdzie bardzo duże natężenie prac jest wiosną, latem i jesienią, a w zime jest spokój. Gospodarka tego potrzebuje, szczególnie w pracach sezonowych. Namawiamy związki zawodowe do rozmów, ale nie są zbyt przychylni tym pomysłom – dodaje.
Jak powiedziała Tomczyk, w zeszłym roku było sporo problemów z wypłatami wynagrodzeń budowlańcom: – Niezapłacenie podwykonawcom za kontrakty przekłada się na indywidualną sytuację pracownika, co nie jest wytłumaczeniem, bo każdy powinien dostać wynagrodzenie za pracę, a pracodawca bierze na siebie odpowiedzialność, ale w budownictwie łamie się wiele przepisów.
Samozatrudnieniu mówią „nie”
Jednym z pomysłów ROP jest ograniczenie samozatrudnienia w Polsce w szczególnych zawodach, na przykład wśród maszynistów lokomotyw. – Pewnie są zawody, które w żaden sposób nie pasują do samozatrudnienia. Akurat maszynista lokomotywy faktycznie może być takim zawodem. Pytanie tylko, czy dyskusją na ten temat nie otworzymy "puszki Pandory" – zastanawia się Starczewska-Krzysztoszek.
W czym problem?
- Ludzie muszą dostawać wynagrodzenia na czas, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Może jednak dobrze by było, żeby Państowa Inspekcja Pracy sprawdziła, z czego wynikają te opóźnienia? W części może oczywiście chodzić o nieuczciwych pracodawców, ale podejrzewam, że największym problemem są jednak te zatory w płatnościach, gdy małe firmy nie dostają na czas swoich pieniędzy – mówi Starczewska.