
Na czarną godzinę, potem na wakacje, a dopiero w trzeciej kolejności – na remont mieszkania. Tak kształtują się oszczędnościowe priorytety statystycznego Polaka. Dopiero w trzeciej, westchną wielbiciele nowoczesnego designu i pasjonaci urządzania wnętrz. Aż na trzecim? Zdziwią się ci, którym obecność gierkowskiej meblościanki i boazerii w kuchni wynajmowanego mieszkania nigdy nie przeszkadzała. Architekci wystawiają nam jednak całkiem dobrą cenzurkę – zamiast „remontować”, coraz częściej „urządzamy”, a zamiast na gust Pana Zenka „Złotej Rączki” chętniej zdajemy się na wyczucie profesjonalnych dekoratorów wnętrz i architektów.
Są dwa nurty: z jednej strony mamy mieszkania, w których jest wszystko – dosłownie: jest kolorowo i całkowicie bez zamysłu. Ale są również mieszkania, których właściciele szukają pomysłów, inspirują się, podglądają, co z czym łączyć. Świadomość wzrasta, przeważnie u młodych ludzi. W grupie wiekowej 40 plus jeszcze jest z tym gorzej.
To, że nie chcemy już otaczać się meblami z paździerzu, jest zrozumiałe. Bardziej cieszy chyba jednak fakt, że staramy się szukać alternatywy dla „ikeowskiej” bazy. Coraz odważniej sięgamy po nietuzinkowe rozwiązania i szukamy własnego stylu. Uczymy się też wykorzystywać elementy, które do tej pory braliśmy za budowlany pewnik, a nie część wystroju wnętrza, jak na przykład okna. Chętniej bawimy się ich formą. Designerski kształt, proste kanciaste profile i duża powierzchnia szyby – to cechy, które sprawiają, że okno przestaje być koniecznym dodatkiem. Z kolei standardową biel ram coraz śmielej zastępujemy kolorem, chociażby widocznym na zdjęciach antracytem.
Zdaniem Justyny Kozłowskiej wzrost świadomości w kwestii designu idzie w parze ze wzrostem zaufania do architektów i profesjonalnych dekoratorów wnętrz. Przeświadczenie, że „nie zna życia ten, kto sam nie urządził mieszkania” powoli staramy się w sobie zwalczyć. – Przy kupnie nowych mieszkań zdecydowanie korzystamy z usług architektów. W starych mieszkaniach częściej zdarzają się metamorfozy – bez rewolucji z przestawianiem ścian i grubej budowlanki. Zatrudnianie architekta stało się jednak modne i trudno się temu dziwić – przy tak dużych kredytach chcemy, żeby mieszkanie było zrobione na tip-top. Nie oszczędzamy na wystroju – tłumaczy.
Kiedyś, kupując mieszkanie, działaliśmy impulsywnie. Było nam wszystko jedno, jakie będzie otoczenie, jak zaprojektowane zostało wnętrze. Dzisiaj jest moda na fajne mieszkanie. Do tego stopnia, że to niezatrudnianie architekta po zakupie nowego mieszkania stało się w jakimś sensie dziwne, bo przecież samodzielne urządzenie wnętrza „od zera” to całkiem spore wyzwanie.
Nowoczesne rozwiązania okienne i drzwiowe dają architektom duże pole do popisu, ale warto zawsze stosować je w sposób przemyślany. Okno jest dziś bez wątpienia ważnym narzędziem w rękach architekta, ale trzeba umieć z niego korzystać.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Oknoplast.
